Earthbound

Oceń ten artykuł
(32 głosów)
(1972, album koncertowy)
1. 21st century schizoid man (11:45)
2. Peoria (7:30)
3. The sailor's tale (4:45)
4. Earthbound (7:08)
5. Groon (15:30)

Czas całkowity: 46:38
- Boz Burrell ( bass, vocals )
- Mel Collins ( alto, baritone & tenor, saxophones, mellotron )
- Robert Fripp ( guitar )
- Ian Wallace ( drums )

1 komentarz

  • Krzysztof Michalczewski

    W styczniu 1972, już po rozstaniu się z Peterem Sinfieldem, panowie Burrell, Collins, Fripp i Walace zebrali się w motelu Ferndown, by rozpocząć pracę nad materiałem na nową płytę. Zanim jednak rozległy się pierwsze dźwięki instrumentów muzycy rozeszli się w gniewie. Jako pierwszy salę prób opuścił Collins, po tym jak Fripp kategorycznie odmówił zajmowania się przyniesionym przez Mela projektem nowego utworu. W niedługi czas później z motelu wyszli Burrell i Walace, zarzucając Frippowi autokratyzm i hipokryzję. I byłby to prawdziwy koniec tego zespołu, gdyby nie to, że zwiazani kontraktem muzycy, musieli raz jeszcze wyprawić się do Stanów Zjednoczonych, by zagrać tam serię koncertów.


    Dokładnie nie wiadomo ile ich było, Sid Smith w swojej książce 'Na dworze Karmazynowego Króla' podaje, że występowali 33 razy. Z zamieszczonej na okładce płyty informacji można dowiedzieć się, że tych występów było 32, a książeczka dołączona do wydawnictwa 'The 21st Century Guide To King Crimson' podaje, że było ich 34. Muzyczną pamiątką z tej trasy jest właśnie omawiana płyta 'Earthbound'.


    Muzyka składająca się na ten album razi swoją surowością i niską jakością dźwięków, ponieważ została zapisana na magnetofonie kasetowym podłączonym bezpośrednio do stołu mikserskiego. Ten sposób rejestracji muzyki sprawił, że w studiu nagraniowym można ją było poprawić tylko w niewielkim stopniu. Od strony technicznej materiał ten jest tak bardzo wątpliwej jakości, że wytwórnia Atlantic odmówiła wydania tej płyty na rynku amerykańskim i dlatego ukazała się ona wyłącznie w Wielkiej Brytanii.


    'Earthbound' otwiera, już wtedy klasyczny, '21st Century Schizoid Man' z kapitalną gitarowo-saksofonową improwizacją w środkowej części, znacznie różniącą się od swojej studyjnej odpowiedniczki. Następnym w kolejności utworem jest bluesowa zespołowa improwizacja 'Peoria ', oparta głównie na wokalizie Burrella i saksofonie Collinsa, niestety zepsuta przez producenta nagrania końcowym wyciszeniem. Chociaż tournee po Stanach Zjednoczonych związane było z wydaną w 1971 roku płytą 'Islands', to na 'Earthbound' znalazła się tylko jedna kompozycja z tego albumu, a mianowicie 'The Sailor's Tale'. Nagranie to znacznie rózni się od wersji studyjnej i tylko w nim słychać, tak charakterystyczne dla King Crimson, melotronowe tło. Końcowy efekt psuje po raz kolejny producent, tym razem wycisza początek i koniec utworu. Po 'Opowieści żeglarza' usłyszymy kolejną zespołową improwizację, zatytułowaną tak jak cała płyta, czyli 'Earthbound' - ona też została niepotrzebnie wyciszona. Płytę kończy, znana ze strony B singla 'Cat Food', kompozycja Frippa 'Groon'. Utwór ten w niczym nie przypomina swojego singlowego odpowiednika, jest on znacznie dłuższy i wzbogacony saksofonowym solem Collinsa i perkusyjnym Wallace'a. Warto dodać, że wymienione wyżej 'Groon' i 'The Sailor's Tale' można znaleźć na czteropłytowej kompilacji '21st Century Guide To King Crimson'.


    'Earthbound' to dziwna płyta i wiele na niej niedostatków - zbyt krótki czas nagrania ( zespół tej klasy mógł się pokusić o dwu-, a nawet trzypłytowe wydawnictwo nagrane w czasie jednego koncertu ), fatalna produkcja ( niepotrzebne i raniące uszy wyciszenia ), mało reprezentatywny dobór utworów ( tylko jedna klasyczna kompozycja ). Robert Fripp przez wiele lat zabiegał o usunięcie tej płyty z rynku, jednak jego zabiegi były daremne, gdyż mimo licznych wad, cieszyła się ona zawsze dużą i zasłużoną popularnością wśród miłośników muzyki Karmazynowego Króla.
    'Earthbound' jest pierwszą koncertową płytą King Crimson, stanowi ona dość wierny zapis ówczesnych koncertów zespołu, pokazuje jak wiele siły i emocji tkwi w muzyce tej grupy, udowadnia, że skłóceni ze sobą muzycy potrafili wznieść się ponad dzielące ich różnice i zagrać znakomite koncerty.

    Eartbound - czy muzycy na tej płycie zagrali bez fantazji, wyobraźni i polotu? Na to pytanie odpowiedz sobie sam Czytelniku, według mnie zgrali 4/5.

    Krzysztof Michalczewski czwartek, 17, kwiecień 2008 00:02 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować
© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.