A+ A A-

To Watch the Storms

Oceń ten artykuł
(47 głosów)
(2003, album studyjny)
1. Strutton Ground (3:03) 
2. Circus Of Becoming (3:47)
3. The Devil Is An Englishman (4:26) 
4. Frozen Statues (2:57)
5. Mechanical Bride (6:38)
6. Wind, Sand And Stars (5:06)
7. Brand New (4:39)
8. This World (5:17)
9. Rebecca (4:18)
10. The Silk Road (5:23)
11. Come Away (0:57)
12. The Moon Under Water (5:22) 
13. Serpentine Song (5:48)

Utwory bonusowe na wydaniu specjalnym: 
14. Pollution B (3:11)
15. Fire Island (2:12)
16. Marijuana, Assassin Of Youth (6:50) 
17. If You Only Knew (6:25)

Czas całkowity: 74:18
- Steve Hackett / vocals, guitar 
- Roger King / keyboards 
- Rob Townsend / brass, woodwind 
- Terry Gregory / basses, vocals 
- Gary O'Toole / drums, vocals 
- John Hackett / flute (13) 
- Ian McDonald / saxophone (7)

Gościnnie:
- Jeanne Downs / backing vocals 
- Sarah Wilson / cello 
- Howard Gott / violin
Więcej w tej kategorii: « Defector Live Rails »

1 komentarz

  • Michał Jurek

    Miłe niedzielne jesienne przedpołudnie, słoneczko świeci. A, może by tak poszargać jakieś progresywne świętości? No to poszargam płytę 'To Watch The Storms', co mi tam. Pamiętam, kupiłem ten album, i to w wersji rozszerzonej, na jakiejś wyprzedaży. Zadowolony z korzystnego zakupu pobiegłem do domu, odpaliłem odtwarzacz... I cóż, już wiem, czemu album był na wyprzedaży.
    To, że Steve Hackett jest gitarzystą niezwykłym, to wiadomo nie od dziś. Ale oprócz tego, pan Hackett jest istnym gejzerem pomysłów i czasem ma problemy z ich uporządkowaniem oraz uchwyceniem w jakieś formalne karby. Nie inaczej jest na 'To Watch The Storms'. Płyta składa się w wersji bonusowej z aż 17 utworów, a trwa niemal 73 minuty. Już sama mnogość pomysłów niepokoi, gdybyż jednak były one jakoś powiązane... Ale nie. Pan Hackett proponuje nam istny stylistyczny koktajl Mołotowa.
    Płytę otwiera 'Strutton Ground', miła akustyczna melodyjka z całkiem przyjemnym śpiewem (co nie jest regułą) gitarzysty. Nawet, nawet. Całkiem przyjemnie się tego słucha, choć bez specjalnych uniesień. W kolejnym utworze Steve Hackett zapragnął powrócić do bardziej progresywnych brzmień, więc 'Circus of Becoming' ma bardzo zacną organową i gitarową wstawkę w drugiej minucie, ale by do niej dotrwać, trzeba przetrwać jakieś karuzelowe brzmienia, które zresztą powracają, na nieszczęście słuchacza. 'The Devil Is An Englishman' - tu z kolei Steve Hackett raczy nas głębszymi rejestrami swojego głosu i śpiewa basem. Ała. Nie przekonuje mnie ten wokal, mimo ciekawej partii nieco funkującego basu. 'Frozen Statues' to z kolei bardzo ładne, akustyczne, nieco jazzujące, wyciszone nagranie z ładną partią trąbki. Całość brzmi, jakby ją żywcem przeniesiono z jakiegoś albumu Davida Sylviana. W następnym 'Mechanical Bride' uwagę zwraca bardzo ostra partia gitary i instrumentów dętych. Moim zdaniem, Steve Hackett bardzo dużo pożyczył tu z '21st Century Schizoid Man', choć może nie była to świadoma inspiracja. Po dość improwizowanej jazzowej jeździe dostajemy kolejne akustyczne nagranie inspirowane pustynnymi przygodami Saint-Exupery'ego. Steve Hackett jawi się tu jako mistrz gitary akustycznej. W tym klimacie pozostajemy też o dziwo w następnym 'Brand New', które zaczyna się świetną solówką na gitarze akustycznej. Nie trwa to jednak długo, bo pod koniec pierwszej minuty nagranie nabiera bardziej progresywnego charakteru, brzmi trochę jak GTR, komercyjny projekt dwóch Steve'ów (Hacketta i Howe'a). Później następuje balladowe 'This World', ładnie zagrane na gitarach i zaśpiewane, z lekko symfoniczną aranżacją. No i wreszcie najjaśniejszy fragment albumu i moje ulubione na nim nagranie, inspirowane hitchcockowskim filmem. Na 'Rebecce' uwagę zwracają zwłaszcza piękne wielogłosowe chórki i bardzo ładna gra gitary akustycznej. Niestety, uroczy klimat długo nie trwa, bo na 'The Silk Road' pan Steve ciągnie słuchacza we wschodnie klimaty, mamiąc bębenkami, odjeżdżając później w perkusyjne klimaty znane bardziej z płyt panów Gabriela i Collina (tylko bębny! żadnych talerzy), wzmacniając je dodatkowo ostrym riffem. 'Pollution B' to typowy przerywnik, nieco psychodeliczny, z dziwnymi oddźwiękami i pogłosami, płynnie przechodzący w 'Fire Island', który jest niczym innym, tylko rasowym bluesiorem. No zupełnie jakby pan Clapton zaśpiewał a BB King zagrał. Jakby komuś było mało wolt stylistycznych, to trzynaste w kolejce 'Marijuana Assassin of Youth' (swoją drogą, fajny tytuł, wzięty z propagandowych filmików, jakimi Amerykanów raczono w latach pięćdziesiątych), to już zupełnie inna para kaloszy. Całkowicie poplątany utwór. Najpierw harmonijny śpiew pana Steve'a, potem partyjka organów, potem odgłosy z vocodera i czysty rock'n'roll na gitarze. Let's twist again... A następne 'Come Away' rozpoczyna... nie, żadna gitara, tylko akordeon. A co. I mnóstwo jakichś piszczałek i fletni pana czy czegoś w tym stylu. Niech żyją klimaty celtycko-folkowe! Ale przecież nie na długo, bo 'The Moon Under Water' to tylko Steve Hackett i gitara akustyczna, a 'Serpentine Song' to z kolei harmonijne wielogłosy (brzmi to troszkę jak linia wokalna do 'I Talk To The Wind'), wzbogacone ładną partią fletu. Uff... na płycie jest też jeszcze jedno nagranie: 'If Only You Knew', ponownie ilustrujące niezmierzone umiejętności Steve'a Hacketta jeśli chodzi o grę na gitarze akustycznej.
    No to o co w sumie chodzi, skoro niemal każde nagranie ma coś w sobie? Mógłby ktoś zapytać. Ano o to, że każde nagranie ma w sobie coś innego. Płyta brzmi, jakby powstawała w trakcie nie jednej, ale co najmniej kilku sesji nagraniowych. Efekt jest taki, jakby wrzucić lody waniliowe do rosołu i zagryzać czekoladą z ogórkiem kiszonym. Całkowity misz-masz. Niestety, mimo że w pojedynkę niektóre nagrania brzmią całkiem zacnie, to ich urok ginie w tym stylistycznym grochu z kapustą (znowu kulinarne skojarzenie, ale to dlatego, że jestem przed obiadem ;-)), jaki zaserwował nam pan Steve. Płyta jako całość jest niesłuchalna i się po prostu nie broni, więc:
    3/5

    Michał Jurek niedziela, 03, październik 2010 15:30 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować
© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.