Kraftwerk

Oceń ten artykuł
(14 głosów)
(1970, album studyjny)
1. Retreat (Ruckzuck) (7:47)
2. Stratovarius (12:10)
3. Megaherz (9:30)
4. From the High Skies (Von Himmel Hoch) (10:12)

Czas całkowity: 39:39
- Ralf Hütter ( organ, strings, drums, keyboards, vocals, woodwind )
- Florian Schneider ( flute, percussion, strings, violin, drums, keyboards, vocals, woodwind )
- Klaus Dinger ( drums )
- Andreas Hohmann ( drums )
Więcej w tej kategorii: « The Man-Machine Kraftwerk 2 »

1 komentarz

  • Marcin Gadawski

    Pierwszy album Kraftwerk, grupy powstałej na gruzach Organisation, zawiera muzykę elektro-akustyczną, odbiegającą jednak od Organisation, choć utwór 'Ruckzuck' był wykonywany jeszcze przez tę formację. Przede wszystkim 'Kraftwerk' nie jest tak hippisowski, jak Organisation ('Tone Float' 1969r.). Kraftwerk odchodzi też od koncepcji 'muzyki kosmicznej' i wpływów orientalnych, prezentowanych przez wiele zespołów krautrockowych. Ten, kto kojarzy muzykę Kraftwerk z późniejszego okresu-'Jarre'owsko-depechową'-może przeżyć spore zaskoczenie. Kraftwerk zafascynowany twórczością Stockhausena, Cage'e, Varese czy P.Schaeffera (ale, do czego oficjalnie się nie przyznali nigdy, także Beach Boys, The Doors, The Beatles) nagrywają swoją koncepcję muzyki elekro-akustycznej. Już na pierwszej płycie wygenerowały się styl i brzmienie Kraftwerk. Czyż początek 'Ruckzuck' nie przypomina czasem 'Trans Europe Express'? 'Ruckzuck' - jazz-rockowy - z rozbudowanymi partiami elektrycznych organów i fletu, jest przebojowy, ale przy tak dobrej płycie, to 'najsłabszy' na niej utwór. Dalej jest tylko coraz... lepiej. Agresywne i wściekłe brzmienie Hammonda to początek 'Stratovarius' - jest nawiązaniem do strojenia się orkiestry symfonicznej przed koncertem. Następnie uruchamiany zostaje kompaktor, słychać też niewyraźną rozmowę, po czym wybucha kanonada - wspaniała improwizacja na perkusji, dalej mocny gitarowo-perkusyjny bluesowo-rockowy pejzaż w którym pod koniec słychać skrzypce Floriana. Całość utworu kończy ostry, dramatyczny gitarowo-perkusyjny motyw. 'Megaherz' zaczyna się od dźwięku silnika, który przechodzi w bardzo wibrujące brzmienie Hammonda. Brzmienie to zostaje tak przesterowane, iż zaczyna imitować dźwięki fal radiowych i to coraz bardziej dramatycznie, aż wreszcie 'opada' do łagodnego Hammonda i dzwonków. I choć Kraftwerk od samego początku 'dopracowywał' swoje utwory i poddawał studyjnym obróbkom (np. w przeciwieństwie do wczesnego Tangerine Dream) tu muzycy chwilowo odstąpili od tego; słychać całkiem 'surowy' flet Floriana i nawet jego oddech! Ale znowu szybko powraca kraftwerkowski perfekcjonizm. Sam 'Megaherz' kojarzy mi się ze Stockhausenem i o to właśnie tutaj chodzi. 'Vom Himmel Hoch' to jedyny utwór, w którym wykorzystano syntezator, imitacje dźwięków nadlatujących bombowców, zrzucane bomby, czołg, słychać nawet 'rozmowę' na syntezatorze! No i mistrzowskie granie na perkusji Klausa Dingera... Płyta jest industrialna i psychodeliczna z domieszkami jazzu i bluesa. To, obok 'Radio-Activity', najlepszy materiał zespołu.

    Marcin Gadawski poniedziałek, 09, sierpień 2010 17:23 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.