Zoolook

Oceń ten artykuł
(45 głosów)
(1984, album studyjny)
1. Ethnicolor (11:40)
2. Diva (7:35)
3. Zoolook (3:42)
4. Wooloomooloo (3:18)
5. Zoolookologie (3:50)
6. Blah-Blah Cafe (3:20)
7. Ethnicolor II (3:53)

Czas całkowity: 37:18
- Jean-Michel Jarre ( keyboards )

oraz:
- Laurie Anderson ( vocals )
- Adrian Belew ( guitar )
- Yogi Horton ( drums )
- Marcus Miller ( bass )
- Fredrick Rousseau ( keyboards )
Więcej w tej kategorii: « Oxygene Rendez-Vous »

1 komentarz

  • Michał Jurek

    Lata osiemdziesiąte były dla Jeana Michela Jarre'a pasmem sukcesów komercyjnych i artystycznych. Na dobre udało mu się wówczas ulokować w muzycznym mainstreamie. Było to sporym osiągnięciem zważywszy, że artysta proponował elektroniczną muzykę instrumentalną, a ta rzadko gościła na listach przebojów. Jean Michel Jarre zaciekawił jednak swoimi dokonaniami liczną grupę fanów, w tym takich, którzy dotąd raczej nie byli zaznajomieni z el-muzyką, i umiejętnie podtrzymywał to zainteresowanie w rozmaity sposób. A to jako pierwszy zachodni muzyk wyruszył na koncerty do Chin, a to zlicytował jedyną kopię nagranego albumu zatytułowanego przewrotnie 'Music For Supermarkets', komisyjnie paląc taśmy-matki, a to wreszcie jako jeden z pierwszych sięgnął po wątki etniczne i wplótł je do swojej muzyki.

    Ta ostatnia koncepcja może nie wydawać się przesadnie oryginalna, ale w połowie lat osiemdziesiątych z pewnością taka była. Pomysł na album 'Zoolook', bo o nim mowa, był w gruncie rzeczy dość prosty: wziąć sample ludzkich wypowiedzi w różnych językach, często bardzo egzotycznych, połączyć z głosami znanych osób z różnych wystąpień i piosenek, zmiksować i zrobić z tego muzykę. Ale przy ówczesnych możliwościach technologicznych proces obróbki pozyskanego materiału zajął ładnych kilka miesięcy. Z tego też zapewne względu Jean Michel Jarre sięgnął po wątki kompozycyjne wykorzystane już na wspomnianym albumie 'Music For Supermarkets', i część muzyki z tego albumu w nowej postaci pojawiła się na 'Zoolook'. Ciekawe, co na to powiedział szczęśliwy nabywca 'Music...'

    Album ostatecznie ukazał się w listopadzie 1984 roku i po dziś dzień pozostaje znaczącą pozycją w dorobku artysty. 'Zoolook' różni się przy tym znacznie od płyt, które Jean Michel Jarre nagrywał bezpośrednio przed nim i po nim. W porównaniu z takimi np. 'Rendez-vous' czy 'Magnetic Fields' więcej na 'Zoolook' muzycznych eksperymentów, omawiany album jest też znacznie bardziej mroczny i posępny, momentami wręcz smutny. No i zaznaczyć też należy, że na 'Zoolook' Jean Michel Jarre zdecydował się poszerzyć wykorzystywane instrumentarium i zaprosić do współpracy także muzyków pochodzących spoza świata el-muzyki. Na 'Zoolook' pojawiają się bowiem Laurie Anderson, Adrian Belew, czy też Marcus Miller. I zwłaszcza obecność tego ostatniego artysty jest od razu słyszalna. Pulsujący bas niejednokrotnie stanowi o charakterze i głębi nagrań zawartych na 'Zoolook'.

    Ale 'Zoolook' przede wszystkim syntezatorami i samplami stoi. No i świetnymi kompozycjami, czarującymi zmianami tempa i nastroju, tak jak bez wątpienia najlepszy na całej płycie utwór 'Ethnicolor', wyraźnie podzielony na część melancholijną i radosną. Przetworzone elektronicznie trąbienie słoni i ociekające smutkiem samplowane 'cyt-cyt' i dziś może wywołać ciarki na plecach. Natomiast w połowie utworu zaczyna się trwająca już do końca wokalno-syntezatorowa przeplatanka, podbita dodatkowo czujną grą sekcji rytmicznej (aż się prosi by zacytować 'szarp pan bas, bo gdy pan go szarpie krew wre w nas, charczą rytmu harpie' ;-)). Jednak zamykające całą płytę nagranie 'Ethnicolor II' z wplecionym rytmicznym stukotem jakiejś maszyny ponownie zaraża melancholią.

    A co z pozostałymi nagraniami? Orientalizująca 'Diva' zaczyna się urzekająco gaworzeniem dziecka, ale później jest nieco na siłę udziwniona: trzeba było jakoś uzasadnić obecność Laurie Anderson na płycie. Trochę to burzy klimat wytworzony przez 'Ethnicolor', choć już skoczne zakończenie 'Divy' skłania do rytmicznego potuptania. Podobnie pokręcony jest utrzymany w marszowym tempie utwór 'Blah Blah Cafe'. Pozostałe utwory trzymają wyższy poziom. 'Wooloomooloo' wyróżnia się odhumanizowaniem, 'Zoolookologie' niemal w całości jest zbudowane na samplach ludzkich głosów, co tworzy efekt więcej niż intrygujący, zaś tytułowy, bardzo dynamiczny, wręcz rozbujany 'Zoolook', okraszono wprost piorunującą partią basu.

    Mimo upływu lat, świetnie się tej płyty słucha. Czy 'Zoolook' jest najlepszym dziełem artysty, to bym dyskutował, ale niewątpliwie jest to najbardziej oryginalny album w jego dorobku. A że Jean Michel Jarre umiejętnie pożenił dźwiękowe eksperymenty z chwytliwymi melodiami, tym większa przyjemność płynie z obcowania z 'Zoolook'.

    Michał Jurek czwartek, 27, grudzień 2012 18:57 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.