Exequatur

Oceń ten artykuł
(7 głosów)
(2009, album studyjny)
1. Tchnienie (7:16)
2. Analogowo (9:58)
3. Mglisty Poranek (8:45)
4. ARP (8:48)
5. Orientalna Podróż (5:12)
6. Światło Nadziei (7:27)
7. Arboretum (14:26)
8. Tęsknota (7:34)
9. Ogrody Namiętności (6:42)

   Czas całkowity: 76:08
Marcin Chmara: keyboards
Tomasz Florek: guitar
Więcej w tej kategorii: « Przebudzenie Minus Plus »

1 komentarz

  • Paweł Tryba

    Druga płyta duetu Electronic Revival trafiła do naszej redakcji ze sporym poślizgiem, jej premiera odbyła się jeszcze w 2009 roku. Zawsze jednak warto pisać o dobrej muzyce, a poza tym nadarza się okazja, żeby przypomnieć o festiwalu The Day Of Electronic Music, którego pomysłodawcami są panowie Marcin Chmara (klawisze) i Tomasz Florek (gitara), a którego piąta już edycja odbędzie się 23-24.07 w Cekcynie. Tyle tytułem wstępu. Co dostajemy na talerzu? Bardzo smaczne danie!

    Panowie wydali album własnym sumptem i, jak to często bywa w takich przypadkach, wyszło ładniej niż w majorsie. Gruba, rozkładana tektura może i zawiera tylko podstawowe informacje (Marcin Chmara gra na klawiszach - ale jakich?), ale wygląda elegancko, a pierwsze wrażenie zawsze się liczy. A kolejne - już muzyczne - są jeszcze ciekawsze. Formacja prezentuje dość rzadkie podejście do elektroniki. Niby się mówi, że ten albo tamten gra elektronicznego rocka, ale i tak z reguły kończy się na rozlanych plamach syntezatorów, które do rockowego rytmu i energii mają się nijak. Ten zarzut w żadnym razie nie dotyczy naszych bohaterów. Electronic Revival grają muzykę ze znacznie bardziej wyeksponowanym rytmem, ale nie jest to prymitywna 'techniawa', tylko fajne melodie poparte konkretnym bitem. Do tego - co najważniejsze - współdecydujące o brzmieniu zespołu partie gitar: elektrycznej i akustycznej. Całość ma bardzo nowoczesne, ale też przestrzenne brzmienie. Pojawiają się ciekawe wokalne patenty. Kompozycje są długie, ale w żadnym razie nie monotonne. Płyną sobie swobodnie, ale dość zmiennym nurtem. Nie jest to oczywiście muzyka, przy której można pogować, ale do naładowania akumulatorów nadaje się idealnie.

    Weźmy pierwsze z brzegu Tchnienie. Zaczyna się rytmem niczym z Industrial Revolution Jarre'a, by zaraz ożywić się dzięki riffującej gitarze. Dalej klawiszowe wyciszenie i świetne gitarowe solo w stylu, powiedzmy, Piotra Grudzińskiego. Bardzo podoba mi się początek Analogowo. Wsamplowane kobiece parlando z uparcie powtarzanym tekstem: Electro-compulsive therapy part one. I like that!. Nie mam pojęcia o co chodzi, ale brzmi świetnie, a wygrywana przez gitarę melodia jest autentycznie chwytliwa! (Electronic Revival w ogóle maja rękę do dobrych melodii i gdyby chcieli się kiedyś przekwalifikować na electro pop - idę o zakład, że zaistnieliby na listach przebojów!). Następnie mamy zmianę klimatu za sprawą wejścia gitary akustycznej i wokalnego dwugłosu obu panów, który zbliża całość do stylistyki New Age. I jeszcze ten lekko swingujący fortepian! W Mglistym Poranku po introdukcji z brzmieniem kościelnego dzwonu znowu słyszymy Tomasza Florka w wersji dynamicznej. Jego popis na moment przerywa rytmiczna klawiszowa wstawka Chmary. Kobiecy wokal z prawdziwego zdarzenia dostajemy w pierwszych minutach ARP, potem znów rockowa gitara, ale w końcówce prym wiodą klawisze - możemy usłyszeć ich najrozmaitsze barwy i zabijcie mnie, jeśli chwilami nie brzmią jak na płytach Daab! Poważnie! Orientalna Podróż - tytuł mówi wszystko. Odrealniony kobiecy śpiew pod Lisę Gerrard, ale też niesamowite rzeczy dzieją się z wokalem męskim. Beatbox? Tak to chyba trzeba nazwać. Plus odpowiedni, chwilami wręcz industrialny podkład. Dość onirycznie robi się w Świetle Nadziei - to głównie polirytmiczne dźwięki syntezatorów, gitara ma tu dość ograniczoną rolę w porównaniu z innymi utworami. Na całość duet poszedł w Arboretum. Nie tylko ze względu na czas trwania (prawie kwadrans!), ale także na zmienność nastrojów. Zaczyna się niewinnie, słodko, prawie jak u Bilińskiego. Ale potem te wtopione w tło chorały, zdecydowany rytm... Gdybym miał zgadywać powiedziałbym, że ktoś tu się zainspirował suitą Bug Eye Galahad! A to tylko początek bardzo ciekawej podróży. Zdarzają się momenty najbliższe typowej, rozlanej el-muzyce, ale też grane na akustyku melodie i klawiszowe przestrzenie godne space rocka! Tęsknota na początku brzmi jak zwolniony Equinoxe 4 mistrza Jarre'a, a kiedy pojawiają się obowiązkowe malarskie sola gitary, w ich tle pobrzmiewa nieco bristolski rytm. Dość subtelnie prezentują się Ogrody Namiętności - w sam raz by wyciszyć narosłe w słuchaczu po wszystkich zafundowanych mu przez Electronic Revival doznaniach.

    Jeśli do czegoś miałbym się przyczepić - to długość albumu. Odchudzony o jeden utwór (ale który???) byłby lepiej przyswajalny. Taki już jednak los artystów niezależnych - często umieszczają na płytach jak najwięcej materiału, bo nie wiadomo, kiedy wydadzą następną. Życzyłbym więc Electronic Revival zachowania pełnej niezależności artystycznej pod skrzydłami jakiejś większej, godnej ich talentu wytwórni. Exequatur może nie wytycza nowych ścieżek, ale zapewnia masę bardzo przyjemnych wrażeń. Duet odnalazł swoją formułę - atrakcyjną i rozpoznawalną - i porusza się w jej ramach z dużą gracją. Moja ocena: 4/5. I like that!

    Paweł Tryba sobota, 10, lipiec 2010 02:09 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.