A+ A A-

In The Land Of Grey And Pink

Oceń ten artykuł
(1123 głosów)
(1971, album studyjny)
1. Golf girl (5:05)
2. Winter wine (7:46)
3. Love to love you (and tonight pigs will fly) (3:06)
4. In the land of grey and pink (4:51)
5. Nine feet underground: (22:40)
- Nigel blows a tune
- Love's a friend
- Make it 76
- Dance of the seven paper hankies
- Hold grandad by the nose
- Honest I did!
- Disassociation
- 100% proof

Czas całkowity: 43:28
- Richard Sinclair ( bass guitar, acoustic guitar, vocals )
- Pye Hastings ( electric. guitars, acoustic guitar, vocals )
- David Sinclair ( organ, piano, mellotron, harmony vocals )
- Richard Coughlan ( drums, percussion )
- Jimmy Hastings ( flute, tenor saxophone, piccolo )
- David Grinsted ( cannon, bell, wind )

3 komentarzy

  • Rafał Ziemba

    Cudowny album. Śmiało można zaryzykować stwierdzenie, że jest to najlepszy album z kręgu Canterbury. Podstawą tej płyty są melodie, które aż się wylewają z głośników. Całość rozpoczyna Golf Girl, taki przyjemny beatlesowski kawałek. Potem śliczna balladka Winter Wine, następnie Love To Love You który chyba nie tylko mi kojarzy się z Wild Thing. Czwarty z kolei jest tytułowy kawałek o lekko psychodelicznej atmosferze i wreszcie dochodzimy do opus magnum sceny Canterbury czyli trwającej 22:40 suity o tytule Nine Feet Underground. Jest to kompozycja która mogłaby posłużyć za opisanie całego tego charakterystycznego stylu - lekko przymglona, bardzo melodyjna, momentami psychodeliczna a przede wszystkim dość łatwa w odbiorze. Polecam tę płytę każdemu, kto chce odpocząć od zgiełku, którego w progu czasami aż nadto.

    Rafał Ziemba środa, 03, czerwiec 2009 00:22 Link do komentarza
  • zby147

    To moja ulubiona płyta z Canterbury i na pewno pierwsza piątka wszechczasów.
    Genialne aranzacje , rewelacyjne kompozycje, wybitni artyści, ktorzy tutaj dali z siebie wszystko co najlepsze. Nigdy już później nie zagrali na tak wysokim poziomie. To jak strzelenie najważniejszego gola w decydującym o awansie meczu.
    Ocena punktowa poszczególnych utworów
    1: 5
    2: 5
    3: 2
    4: 5
    5: 5 (tu 100 w skali 100 punktowej)
    To co w suicie 'Nine feet Underground' wyczynia na klawiszach David Sinclaire oraz nieziemski wokal jego kuzyna, pod koniec tego dzieła, rzuca na kolana , wzrusza, wprawia w podziw i uwielbienie. To dzieło, które bez przesady moglyby być wpisane do dziedzictwa kulturowego naszej planety.
    I jeszcze jedno: wstyd nie znać tej płyty. Wstyd nie mieć tej płyty. Wstyd nie nosić jej przy sobie(!)

    zby147 środa, 03, czerwiec 2009 00:22 Link do komentarza
  • Paweł Niedomagała

    Są płyty w historii rocka progresywnego nad którymi obojętnie przejść się nie da chociażby nie wiem jak bardzo się starać. I nie chodzi tu tylko o takie wydawnictwa jak 'In The Court Of The Crimson King', 'Dark Side Of The Moon' czy też 'Close To The Edge'. Jedną z takich pozycji jest także 'In The Land Of Grey And Pink'.
    Początek bardzo udany - wręcz materiał na przebój. Kompozycję 'Golf Girl' zaczyna saksofonem tenorowym Jimi Hastings, a później jest już interesująca melodia z lekko połamanym refrenem i opowieść jaką snuje Richard Sinclair o dziewczynie poznanej na polu golfowym. Kompozycja bardziej pasująca do stylu Pye'a Hastingsa, ale jej autorem jest Richard.
    'Winter Wine' - drugi utwór na płycie uderza zupełnie niespodziewanie w to, co w człowieku najlepsze - w wyobraźnię i poczucie muzycznego piękna. Świetna melodia i niesamowite popisy instrumentalne w środkowej części kompozycji - na początek (przed dalszym ciągiem albumu) niewielką próbkę swoich możliwości i inwencji melodycznej przedstawiają nam David Sinclair (klawisze) i Richard Coughlan (perkusja). Śpiewa Richard Sinclair. Utwór, który powoduje całkowite wyłączenie wszystkich zmysłów z wyjątkiem słuchu - chciałoby się żeby ta muzyka, te następujące po sobie motywy nigdy się nie kończyły. Nie mógłbym słuchać 'Winter Wine' siedząc za kierownicą samochodu pomimo faktu, że znam ten utwór na pamięć od ponad piętnastu lat...
    'Love To Love You (And Tonight Pigs Will Fly)' - jedyna na tej płycie kompozycja Pye Hastingsa. Jakże dla niego charakterystyczna - zwiewna, delikatna, opatrzona bardzo humorystycznym i przewrotnym tekstem. Być może są to 3 minuty muzyki pop, ale tej z najwyższej półki. Tak jakby na chwilę w Caravan pojawił się Kevin Ayers.
    'In The Land Of Grey And Pink' - tylko pozornie błahy, nieskomplikowany melodycznie temat. David Sinclair skomponował ten utwór troszkę jakby dla siebie - prawie połowa kompozycji to jego partia solowa wykonywana najpierw na fortepianie a następnie na organach. Pozornie najmniej efektowny utwór na płycie jest jej kompozycją tytułową.
    No i 23 minuty muzyki doskonałej w każdej nutce i w każdej sekundzie - suita 'Nine Feet Underground'. Zaczyna się łagodnie, ale konkretnie. Bez pięciominutowego wstępu jak to bywało w przypadku Pink Floyd albo Yes. Spokojne, organowe popisy Davida Sinclaira (twórcy tej kompozycji) zmieniające się po dwóch minutach w saksofonowe solo Jimmy Hastingsa. A później jest już coraz mniej spokojnie. Wszystko zaczyna się komplikować, pojawia się coraz więcej fragmentów o zmiennej, jazzrockowej dynamice. Początkowo prosty, bardzo melodyjny temat jest stopniowo rozwijany, przeplatany zmianami rytmu i fraz a muzyka zaczyna wręcz hipnotyzować swoim niesamowitym, nieziemskim nastrojem. Za to w niemal hardrockowej końcówce jesteśmy świadkami instrumentalnego pojedynku pomiędzy Davidem Sinclairem a Pye Hastingsem.
    Utworem tym - jego złożonością i wykonaniem grupa Caravan pokazuje, co potrafi - a potrafi naprawdę dużo. Natomiast David Sinclair udowadnia że jest wirtuozem instrumentów klawiszowych i że jego miejsce jest obok największych gwiazd kanterberyjskiej pianistyki takich jak Dave Stewart, Mike Ratledge i Alan Gowen.
    Niestety - 4 miesiące po wydaniu płyty 'In The Land Of Grey And Pink' David decyduje się na opuszczenie Caravan. W poszukiwaniu nowych inspiracji postanawia przyłączyć się do Roberta Wyatta i do formowanej przez niego grupy Matching Mole. Zawiesi sobie poprzeczkę tak wysoko, że w ustawicznej pogoni za czymś nowym spędzi kolejne lata i na dobrą sprawę nigdy (przynajmniej w swoim własnym mniemaniu) nie spełni się muzycznie.

    W mojej krótkiej, końcowej opinii na temat albumu 'In The Land Of Grey And Pink' nie będę oryginalny. To jedna z najważniejszych płyt w historii rocka. Pod wieloma względami wybitna, jedyna i niepowtarzalna. Wstyd jej nie znać, wstyd jej nie mieć i wstyd się nią nie zachwycać. A ocena może być tylko jedna - 5 na 5.

    Paweł Niedomagała środa, 03, czerwiec 2009 00:22 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.