Little Red Record

Oceń ten artykuł
(18 głosów)
(1972, album studyjny)
1. Starting in the Middle of the Day, We Can rink Our Politics Away (2:31)
2. Marchides (8:25)
3. Nan True's Hole (3:36)
4. Righteous Rhumba (2:50)
5. Brandy as in Benj (4:24)
6. Gloria Gloom (8:06)
7. God Song (2:59)
8. Flora Fidgit (3:26)
9. Smoke Signal (6:37)

Czas całkowity: 42:56
- Dave McRae ( grand piano, electric piano, Hammond organ )
- Robert Wyatt ( drums, mouth )
- Phil Miller ( guitars )
- Bill MaCormick ( bass )

oraz:
- Brian Eno ( synthesizer )

1 komentarz

  • Mikołaj Gołembiowski

    Problem trafu moralnego polega z grubsza na tym, że pewne osoby, które zachowywały się całe życie w sposób poczciwy, albo nawet dokonywały wiele dobrego, w sytuacji gdyby zmieniła się rzeczywistość i musieliby odgrywać inną rolę, niż im przypadło, mogliby okazać się złodziejami, zbrodniarzami, tyranami itp. W pewnym sensie traf moralny dotyczy nas wszystkich, bo trudno powiedzieć, jak byśmy się zachowali, gdybyśmy znaleźli się w sytuacji, w której nie przyszło nam nigdy działać. Tym niemniej w moim przekonaniu, kto jak kto, ale Robert Wyatt może mówić o tym, że traf był dlań wyjątkowo łaskawy. I płyta Little Red Record jego zespołu Matching Mole jest najlepszym tego dowodem.

    Wyattowi przypadła znakomita rola - jest jednym z najwybitniejszych muzyków rockowych chodzących po ziemi. To on wraz z pierwszym swoim zespołem - Soft Machine - położył podwaliny pod awangardowe odmiany rocka progresywnego. Wielokrotnie udowadniał, jak bardzo wszechstronne są jego zainteresowania muzyczne i jak niesamowite perełki potrafi stworzyć, pracując nad swoimi nieziemskimi skądinąd pomysłami. Gdyby za tworzenie muzyki rockowej stawiano pomniki, Wyatt powinien mieć ich tyle samo, ile ma pomników w Polsce Jan Paweł II.

    Na płycie Little Red Record ekipa Wyatta udowadnia po raz kolejny wielką klasę. Muzyka ta jest z jednej strony eksperymentem, zabawą, z drugiej zaś - stanowi dzieło przemyślane, które w żadnym momencie słuchacza nie nudzi. Jest tu mnóstwo ciekawych elementów, z których na szczególną uwagę zasługuje przetwarzanie motywów zaczerpniętych z muzyki chińskiej. Jest to znakomicie słyszalne w otwierającym album utworze: Starting in the Middle. Dalej mamy wszystko, za co należy tę ekipę lubić. Jest oczywiście mnóstwo jazzu, i elementów z tej muzyki zaczerpniętych, jest fantastyczny avant-rockowy ciężar Nan True's Hole, jest nawiązanie do dziecięcych wyliczanek w Righteous Rumba, po których następują wspaniałe partie instrumentalne. Warto również wspomnieć o niesamowitym Smoke Signals, w którym jazzrockowe improwizacje wpadają w coś przypominającego trochę dzisiejszy dark ambient. W ogóle wyróżnianie poszczególnych utworów i opowiadanie o nich nie ma większego sensu, bo ta muzyka po prostu stale jest w ruchu, płynie i w związku z tym mówienie o niej musiałoby mniej więcej tyle samo czasu zająć, ile trwa długość albumu. Tyle się tam dzieje! Więc najlepiej samemu tego posłuchać, bo naprawdę warto.

    Natomiast wracając do trafu moralnego, jakież to szczęście dla ludzkości, że Wyatt został muzykiem, a nie politykiem! Doprawdy nie jestem w stanie pojąć, jak ktoś komponujący tak znakomitą i inteligentną muzykę jak Wyatt może posiadać takie poglądy, jak on. I to już nawet nie chodzi o sympatię do ideologii komunistycznej, bo ta była zjawiskiem powszechnym w jego środowisku. Ale czym innym jest zaczytywać się w Marksie, a czym innym opiewać w swoich dziełach komunistyczne zbrodnie. Bo nie ukrywajmy, rewolucja kulturalna, do której nawiązuje zarówno tytuł płyty jak i teksty, to nie był żaden oddolny ruch ciemiężonych robotników, lecz sterowana z góry zbrodnicza polityka. I o ile jeszcze w 1967 roku można było mieć jakieś złudzenia, to w 1972 bronić tego mogli chyba jedynie fanatycy najcięższego kalibru. W dodatku Wyatt w bardzo przyjemnym skądinąd utworze Gloria Gloom śpiewa wyraźnie, iż walkę o socjalistyczny świat należy przedkładać nad swoje muzykowanie, albo innym razem deklaruje, że pod powłoką miłego człowieka kryje się osoba, której marzy się światowa rewolucja, która woli rzeczywistość chińskiej rewolucji kulturalnej niż świat zachodu. W takim razie możemy tylko się cieszyć, że Wyatt nie miał okazji realizować swoich politycznych aspiracji, za to tworzył wyjątkową, nieszablonową muzykę. Los był dla Wyatta najwyraźniej niezwykle łaskawy.

    Warto podkreślić jedną ważną cechę Little Red Record. Otóż mimo iż jest to płyta politycznie zaangażowana, to ocena muzyki na niej zawartej właściwie zupełnie nie zależy od oceny przekazywanych tam treści. Mimo rewolucyjnego zapału muzyków, utwory mają raczej, jak na Scenę Canterbury przystało, łagodne, delikatne i wysmakowane brzmienie. Nie ma w tym ani prostactwa późniejszych lewicujących punkowych kapel, ani nadmiernego patosu, charakterystycznego dla symfoników. (Aż strach pomyśleć, jak mogłaby brzmieć np. Symfonia z Nowego Czerwonego Świata w wydaniu jakiegoś zapatrzonego w symfoników lewicującego muzyka!) Muzyka na Małym czerwonym krążku jest po prostu piękna i ponadczasowa. Wymaga co prawda pewnego osłuchania i specyficznego nastawienia ze strony słuchacza, ale nie jest czymś tak znowu bardzo ciężkim i nie do przejścia dla miłośników różnych odmian zwykłego proga, którzy jakoś tam się już o awangardę otarli. Dlatego z czystym sumieniem polecam ten album uwadze czytelników ProgRock.org.pl.

    Mikołaj Gołembiowski sobota, 12, marzec 2011 17:21 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.