Błąd
  • JUser::_load: Nie można załadować danych użytkownika o ID: 158

Lizard

Oceń ten artykuł
(1308 głosów)
(1970, album studyjny)

01. Cirkus (including Entry Of The Chameleons) - 6:27
02. Indoor Games - 5:38
03. Happy Family - 4:23
04. Lady Of The Dancing Water - 2:47
05. Lizard - 23:15
   . Prince Rupert Awakes
   . Bolero – The Peacock’s Tale
   . The Battle of Glass Tears
   . Big Top

Całkowity czas: 42:32

- Robert Fripp - gitara, mellotron, instrumenty klawiszowe
- Mel Collins - flet, saksofon
- Gordon Haskell - gitara basowa, wokal
- Andy McCulloch - perkusja
- Peter Sinfield - słowa, zdjęcia
oraz:
- Robin Miller - obój, rożek angielski
- Mark Charig - kornet
- Nick Evans - puzon
- Keith Tippet - pianino
- Jon Anderson - wokal (5)

2 komentarzy

  • Michał Seemann

    Jazz i surrealizm. Te słowa doskonale opisują muzykę zawartą na trzeciej płycie Crimsonów. Muzykę trudną, skomplikowaną, czasami chaotyczną (ale przecież podstawa twórczości KC to chaos), nierockową właściwie a jazzową. Samo instrumentarium mówi o tym. A wykonanie jest również jazzowe - czyli niby mamy muzykę, ale w każdym (no może poza 'Lady of the dancing water' - przepięknej balladzie) każdy instrument gra swoją solową partię, czasami wszystkie naraz; trzeba więc kilka razy danego utworu wysłuchać by wychwycić te wszystkie elementy, szczegóły crimsonowej układanki. Wyróżnia się 'Happy family' z partią fortepianu Keitha Tippeta (czyli samego Emersona z ELP) - no i sam utwór groteskowo obrazujący rodznkę...
    Ale największe brawa należą się na pewno Lizardowi. 23-trzyminutowa suita pełna piękna i chaosu, pełna spokoju i piekła, pełna muzyki i ciszy; kwintestencja pierwszego okresu KC; 'Bolero' na na jazzowo fenomenalne. Ocena może być jedna - 5

    Michał Seemann poniedziałek, 14, wrzesień 2009 15:34 Link do komentarza
  • Gacek

    Koniec lat 60 był czasem wielkiego wysypu grup wykonujących ambitne odmiany rocka. King Crimson jak powszechnie wiadomo był prekursorem tego ruchu. Można wskazać co prawda kilka mniej lub bardziej udanych prób łączenia rocka z elementami muzyki klasycznej i tym podobnych już dużo wcześniej ale jako taki początek nowemu nurtowi dał Crimson. Zespół dowodzony przez Frippa w sposób absolutnie doskonały wykorzystał wszystkie możliwe sposoby aby wznieść się ponad podziały i stworzyć wzór nowej jakości w muzyce rockowej.
    W roku 1969 po ukazaniu się płyty 'In the court of the crimson king' grupa była na szczycie. Niestety część muzyków nie wytrzymała ogromnej presji otoczenia i opuściła zespół. 'In the wake of poseidon' nagrany w zredukowanym składzie ustępował nieco debiutowi pod względem przekazu słownego jak i niekiedy warstwy muzycznej.
    Trzeci krążek czyli 'Lizard' to już płyta ściśle podporządkowana osobie Frippa.
    Album rozpoczyna nagranie zatytułowane 'Circus'. Początkowo wyciszony delikatny wstęp kompozycji nagle zostaje rozdarty potężnymi dźwiękami, później słuchacza czaruje piękna akustyczna gitara na której gra sam mistrz i niesamowity melotron. Dopełnieniem całości jest niełatwy w interpretacji ale piękny zarazem tekst Sinfild'a. Utwór w pełni oddający fenomen grupy.
    'Indoor games' jest zaskakująco lekkim i wpadającym w ucho nieco groteskowym utworkiem, którego naprawdę miło posłuchać po 'ciężkim' początku. Na zupełnie przeciwnym biegunie mieści się lekka i nastrojowa ballada 'Lady of the dancing water', która w swojej dziedzinie raczej nie ma sobie równych. 'Happy family' to kolejna po 'Indoor games' groteskowa i jeszcze bardziej zwariowana jazzująca kompozycja.
    Najważniejszym jednak punktem albumu 'Lizard' jest kompozycja tytułowa. Przez 23 minuty wraz z zespołem słuchacz przemierza tutaj surrealistyczne krainy w poszukiwaniu tytułowego jaszczura. W wędrówce towarzyszy głos Johna Andersona - wokalisty znanego z formacji Yes. Głos zaproszonego gościa, tajemniczy tekst, przebogate instumentarium i niezliczone zmiany nastrojów budują niesamowity baśniowy nastrój, który nie pozwala oderwać się od głośnika. Żaden chyba zespół nigdy wcześniej ani nigdy później nie nagrał tak doskonałego dzieła utrzymanego w tej konwencji. Jak zrobił to Robert Fripp do dziś jest zagadką.
    Nie ulega wątpliwości fakt że 'Lizard' to album, który tworzy ścisły kanon muzyki progresywnej. Jest to dzieło w każdym stopniu doskonałe i pozbawione wad. Nad płytą unosi się mgiełka tajemniczości, 'Lizard' jest dziś płytą dość zapomnianą, pozostającą w cieniu innych albumów zespołu. Wszystko to sprawia że jest to propozycja obowiązkowa dla każdego fana gatunku.

    Gacek poniedziałek, 14, wrzesień 2009 15:34 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować
© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.