Red

Oceń ten artykuł
(1745 głosów)
(1974, album studyjny)
1. Red (6:20)
2. Fallen angel (6:00)
3. One more red nightmare (7:04)
4. Providence (8:08)
5. Starless (12:18)

Czas całkowity: 39:58

- Bill Bruford ( drums )
- Robert Fripp ( guitars )
- John Wetton ( bass, vocals )

oraz:
- Mark Charig ( cornet )
- Mel Collins ( soprano saxophone )
- David Cross ( violin )
- Ian McDonald ( alto saxophone )
- Robin Miller ( oboe )

2 komentarzy

  • Bartek Kieszek

    Wydany w 1974 roku Red będący ostatnim dziełem klasycznego King Crimson jest chyba najbardziej mroczną ze wszystkich płyt zespołu. Wypełniają ją bowiem niespokojne dźwięki gitar przenoszące nas w przedziwny świat koszmarnych wizji Roberta Frippa. Swojego czasu kojarzył mi się ten album z czymś na kształt przerażającego snu z którego nie można się obudzić...a nawet jeśli się nam uda, to co zobaczyliśmy zostanie z nami na długo.
    Muzyka King Crimson zawsze była w dużej mierze mocno zakorzeniona w tradycji jazz-rockowej.
    Nie inaczej ma się z tymi dźwiękami choć w tym przypadku jest tego jazzu trochę mniej. Dominują mocne niemal ascetyczne partie gitar mogące się nawet kojarzyć z hard-rockiem (fragment tytułowy,One more red nightmare)... Z rozimprowizowanych jazzowych klimatów mamy tutaj właściwie tylko kompozycję Providence (nie przypadkowo przywodzącą na myśl dzieła Lovecrafta).
    Red to jednak przede wszystkim 12-minutowa mini suita zamykająca cały album czyli Starless. Jest w tej muzyce jakaś niepojęta moc i monumentalne piękno które sprawia iż nie można się oderwać od głośników. I jeszcze ta niesamowita partia mellotronu zabierająca nas znów na dwór Karmazynowego Króla. Warto tez zwrócić uwagę na przejmujący tekst Palemera-Jamesa znakomicie uzupełniający te dźwięki.
    Chyba nie ma więc co do tego wątpliwości iż Starless to prawdziwe ukoronowanie całej twórczości King Crimson bowiem jak wiemy po wydaniu albumu Red Robert Fripp rozwiązał zespół. Na kolejne Karmazynowe objawienie trzeba było czekać aż 7 lat, ale to już zupełnie inna historia.
    5 gwiazdek.

    Bartek Kieszek wtorek, 06, listopad 2007 17:12 Link do komentarza
  • Krzysztof Michalczewski

    Dla większości ludzi na ziemi był to zwyczajny wrześniowy dzień. Dla niektórych był to jednak dzień szczególny, dzień smutku, żalu i rozczarowania. 28.09.1974 lider ich ukochanego zespołu Robert Fripp, za pośrednictwem gazet,ogłasza definitywne rozwiązanie King Crimson i to na kilka dni przed ukazaniem się jego najnowszej płyty. 5.10.1974 ukazuje się na rynku, wydana przez firmę Islands, płyta 'Red'.
    8.07.1974 zmęczeni sobą i licznymi koncertami muzycy weszli do Olympic Studios w Barnes by nagrać ósmy album w repertuarze grupy. W atmosferze nerwowości, konfliktów, niechęci do siebie, wzajemnej nieufności i podejrzliwości oraz niepewności co dalszej przyszłości zespołu , udało się muzykom stworzyć arcydzieło. Nadano mu imię Czerwień.

    Pod względem stylistycznym to bardzo rockowa i zwarta płyta. Rozpoczyna ją tytułowy 'Red' dźwiękami mellotronu i wiolonczeli ( już dzisiaj nikt nie pamięta nazwiska grającego na niej muzyka ), do których szybko dołączają metaliczne riffy gitary Frippa, imponujące siłą i zdecydowaniem. W tle słychać fuzz basu Wettona oraz lawinę dźwięków talerzy i bębnów Bruforda. To utwór instrumentalny, oszczędny w środkach wyrazu, złowieszczy i chłodny.

    Po nim następuje ballada 'Fallen Angel', w której artystom z podstawowego składu towarzyszą Robin Miller na oboju i Mark Charig na kornecie. W tym utworze, dla odmiany, Fripp gra bardzo delikatnie, zarówno na gitarze elektrycznej jak i akustycznej. Partia oboju wprowadza do piosenki podniosłą atmosferę, dostojeństwo i nadaje jej cechy klasyczności. Mocne i znowu metaliczne brzmienie gitary rozpoczyna kolejny utwór, tj. 'One More Red Nightmare', w którym po raz pierwszy pojawia się Ian McDonald ze swym saksofonem altowym, dając popis gry na tym instrumencie. Jego drapieżne solo w drugiej części tego utworu to jeden z najbardziej 'upiornych' momentów na tej płycie.

    Tak lubiane przez licznych muzyków, którzy przewinęli się przez King Crimson, improwizacje i tu znajdują swoje miejsce i swój czas. To 'Providence', utwór zagrany przez zespół na koncercie w Palace Theatre w Providence na Rhode Island 30.06.1974. Przez pierwszych kilka minut słuchamy dźwięków skrzypiec Davida Crossa ( w tym czasie nie był on już członkiem zespołu ), do których dołączają po kolei dźwięki, rywalizujących z sobą, instrumentów perkusyjnych, gitary i basu.

    W końcu przychodzi pora na ten najważniejszy na płycie i na ten jeden z najważniejszych w twórczości King Crimson utwór, na prawdziwe arcydzieło, a mianowicie 'Starless'. Jest on tak wielki jak ten, który kończy pierwszą płytę zespołu, tj. 'In The Court Of The Crimson King'. To bardzo emocjonalny utwór, otwiera go śpiewny i melodyjny temat zapoczątkowany akordami granymi na gitarze i skrzypcach, z wszechobecnym w tle mellotronem. Nad instrumentami unosi się głos Wettona, pełen bólu, smutku, zwątpienia i rozpaczy. Po tym delikatnym i nostalgicznym początku, utwór powoli nabiera mocy, nabrzmiewa, w końcu zaczyna kipieć i wylewa się z kotła niesamowitą partią dwóch saksofonów: altowego McDonalda i sopranowego Mela Collinsa.
    To ci dwaj muzycy na krótki czas przejmują władzę nad muzyką, dyktują warunki, to im podporządkowują się pozostali artyści. I nagle, jak za skinieniem czarodziejskiej różdżki, muzyka traci na sile, łagodnieje, powraca główny motyw z majestatycznym brzmieniem gitary prowadzącej. Tak kończy się 'Bezgwiezdne', tak kończy się ta płyta.


    W rok później ukazała się jeszcze płyta 'USA', czyli reminiscencje z serii koncertów w tym kraju, a w 1976 miłośnicy zespołu otrzymali na osłodę od Roberta Frippa 'A Young Person's Guide To King Crimson'.
    W ten sposób, ten wielki zespół zamierzał pożegnać się z fanami na całym świecie. Na szczęście maestro Fripp nie dotrzymał słowa. W 1981, już w innym składzie, grupa powróciła na koncerty i do studia, najpierw jako Discipline, a następnie pod starą nazwą - Karmazynowy Król.

    Omawiając 'Red' nie sposób nie wspomnieć o 'In The Court Of The Crimson King'. To dwie najbardziej rockowe płyty spośród wszystkich nagranych przez zespół w latach 1969-74, obie spinają jakby klamrami pierwszy okres jego działalności. Łączy je jeszcze osoba Roberta Frippa, a przede wszystkim Iana McDonalda.
    Ten drugi był autorem prawie całego repertuaru na debiutanckim albumie, przede wszystkim 'I Talk To The Wind' i 'The Court Of The Crimson King', to dzięki niemu powstał King Crimson i przetrwał pierwsze miesiące. Muzyk pojawia się raz jeszcze na płycie King Crimson, właśnie na 'Red' i chociaż nie wymienia się go jako autora zawartych na niej utworów, to jego wkład w powstanie tej muzyki jest nad bardzo wyraźnie widoczny: 'Starless', 'One More Red Nightmare'. Wydaje się, że takie były warunki kontraktu McDonalda, a sam Fripp łasy na chwałę i uznanie, zazdrosny o wpływy w zespole oraz dbający o tantiemy ( na tym tle wiele razy poróżnił się z kilkoma muzykami ), niechętnie ustąpił pola swojemu koledze z początków istnienia zespołu.
    Ian McDonald jest cichym i niedocenianym bohaterem w burzliwych dziejach King Crimson. Czy byłoby więcej tak doskonałych płyt, jak te wyżej wymienione? Tego zapewne już nigdy się nie dowiemy.
    'Red' trzeba mieć, dla siebie, dzieci i wnuków. Moja ocena  5/5

    Krzysztof Michalczewski wtorek, 06, listopad 2007 17:12 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować
© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.