2. Nebulous Dawn (18:00)
3. Origin Of Supernatural Probabilities (20:12)
4. Zeit (17:43)
Czas całkowity: 75:55
- Christoph Franke ( VCS 3 synth, cymbals, keyboards )
- Peter Baumann ( VCS 3 synth, organ, vibraphon )
- Steve Schroeder ( organ )
- Florian Fricke ( Moog synth )
- Christian Vallbracht, Jochen Von Grumbcow, Hans Joachim Brune & Johannes Lucke ( cello )
2 komentarzy
-
Płyta jak na Tangerine Dream bardzo nietypowa. Przede wszystkim uderza jej dronowy i minimalistyczny charakter. Szereg zespołów krautrocka miało podobne zapatrywania jak psychodeliczny duet Calakacra, Klaus Schulze, nagrywając Irrlicht, Faust - zespół de facto antycypujący eksperymentalny post-punk, utwór "Traummaschine" z debiutu Ash Ra Tempel, "Vuh" z płyty In Der Gaerten Pharaohs zespołu Popol Vuh... z różnych pobudek to wynikało, czy to inspiracje mocno medytacyjną, repetytywną muzyką orientalną, czy to po prostu jako środek artystyczny, wyrażenie przesłania.
Edwin Sieredziński środa, 02, kwiecień 2014 01:48 Link do komentarza
Tutaj dronowy, monotonny charakter płyty ma ukazywać upływ czasu. A ten wiadomo jaki jest - przecież jaki koń, każdy widzi - właśnie pełny monotonii. To taki dron świata rzeczywistego, bardzo stopniowo pojawiające się zmiany. Środek jest zatem celowy. Został on nieco wzbogacony poprzez kwadrofoniczną rejestrację dźwięku tworzącą efekt sztucznej głowy.
Wydawnictwo dwupłytowe zawierające 4 utwory nie schodzące poniżej 15 minut. Widać zatem, że późniejsi minimaliści mieli godnych poprzedników. Płyta wprowadza w mroczny, wręcz grobowy nastrój, to już nie muzyka kosmiczna... mogłaby służyć za podkład do jakiegoś horroru. Gdy się wsłucha, napięcie cały czas wisi w powietrzu, album ma taki klaustrofobiczny nastrój; no właśnie - człowiek w pułapce upływu czasu, wymiaru odwiecznego, kiedy sam ma ograniczony czas życia. Skłaniać mógłby zatem do refleksji o charakterze filozoficznym bądź egzystencjalnym. Jest zdecydowanie mroczniejszy niż Alpha Centauri, zdecydowanie najmroczniejszy w całym dorobku Tangerine Dream. Po prostu muzyczny obraz zimnego, pustego wszechświata bez żadnych ubarwień. Niepokojący obraz, lecz czy nie bardzo refleksyjny i - o zgrozo - prawdziwy?
Zmienia się również instrumentarium. Rośnie udział syntezatorów, między innymi grupa używa pierwszego własnego Mooga. Na nim gra również Florian Fricke z Popol Vuh, ostatni raz, ponieważ później poszedł bardziej w inspiracje klasyczne i etniczne, odchodząc od elektroniki. Od strony technicznej można zaobserwować tutaj ewolucję w stronę efektów dźwiękowych oraz syntezatorowych, zmniejszającą się rolę gitar. Tutaj de facto kończy się space rock, rock eksperymentalny, a zaczyna nowy rozdział elektroniki i ambientu, ciągnięty po dziś dzień przez zespół Froesego. (Choć rockowe reminiscencje pojawiają się później - vide gitarowe partie w Ricochet i Force Majeure, czy ewidentnie progresywno-rockowy Cyclone).
Każdy utwór na tej płycie jest inny. Czasem zapoznając się z muzyką dronową czy minimalistyczną można mieć wrażenie, że nie wiadomo kiedy jeden się zaczyna, a drugi kończy. Tutaj każdy kawałek ma w sobie to coś, co go wyróżnia. Na pewno najbardziej rozpoznawalny jest "Birth of Liquid Plejads" ze względu na wykorzystanie kwartetu smyczkowego.
Nie mam zamiaru ukrywać, że jest to album ciężki. Należy dać mu trochę czasu, aby pojąć jego głębię. Ciężko tutaj o dobry klucz mający pomóc w "załapaniu" - być może Irrlicht Klausa Schulze, nawiasem mówiąc wydany w tym samym roku i przez tą samą wytwórnię? Z punktu widzenia miłośnika Tangerine Dream, wstyd tego wydawnictwa nie znać, ponieważ jest jedyne w swoim rodzaju w dorobku grupy. Nigdy więcej nie podejmowała ona się tworzenia muzyki dronowej. Następne albumy to już okres świetności grupy, zresztą najbardziej przeze mnie u nich lubiany.
Jako miłośnik zjawisk dziwnych i niespotykanych dałbym chętnie 4,5-5, zostawiam jednak do oceny słuchaczom. -
Płyta Czas to Largo w czterech częściach, na które składają się kolejno kompozycje: Birth of Liquid Plejades, Nebulous Down, Origin of Supernatural Probabilites oraz tytułowy Zeit, nagrany przez grupę już za pomocą pierwszego własnego syntezatora Mooga, zakupionego od Micka Jaggera - wokalisty i pianisty The Rolling Stones.
Piotr Paschke piątek, 06, marzec 2009 16:06 Link do komentarza
Poszukiwania muzyczne członków zespołu poszły w tym przypadku bardziej w kierunku efektownego zapisu proponowanej muzyki, dokonywanego przy pomocy techniki zapisu kwadrofonicznego i wykorzystywania w o wiele większym stopniu stereofonii tzw. sztucznej głowy niż wzbogacenia samej faktury dźwiękowej Brak jakiejkolwiek dynamiki powoduje jednak nadanie tym propozycjom synonimu już nie muzyki kosmicznej lecz cmentarnej i pomimo oczywistej złośliwości, zawartej w takim sformułowaniu, trudno się z tym kryterium i wnioskiem nie zgodzić. Takie nawarstwienie dźwięku świadczyło już niezbicie nie o nowych, nie katastroficzno-kosmicznych, lecz o katastroficzno-egzystencjalnych zainteresowaniach
członków zespołu. Ten podwójny album zawiera bowiem nagrania niezwykle eksperymentalne, chociaż pamiętać należy, że niemalże w tym samym czasie ukazał się także singiel Ultima Thule- part one and two z typowo rockowymi, zaaranżowanymi przez Froesego utworami, łącznie trwającymi około ośmiu minut i dosyć często promowanymi na falach radiowego eteru.
Skłaniający się ku muzycznej idei, proponowanej przez muzyków z Mandarynkowego Snu, francuski krytyk muzyczny Harve Picart, zaprosił grupę do stworzenia koncertowego widowiska podczas trwania festiwalu odbywającego się w Wielkim Teatrze LOuest w Paryżu. Spotkała się na nim śmietanka elektronicznego rocka z terenu Niemiec i Francji, a wśród nich grupy Kraftwerk i Ash Ra Tempel. W lutym 1973 roku Picard, zafascynowany występem zespołu i longplayem Zeit napisał : - Płytę, zainspirowaną filozofią Parmenidesa, wypełnia muzyka abstrakcyjna, niezwykle intelektualna i kreacyjna, poprzez dźwięki tworząca nowy rytm naszego istnienia. To muzyka zimnego kosmosu, elektroniki bez dystansu technologii . Trzech instrumentalistów z Tangerine Dream kreuje dla was nowy wymiar i dzięki długim, falującym frazom tej grupy chce się, aby trwał on nieprzerwanie.
Nagrania, zawarte na tej płycie posłużyły, przeniesione we fragmentach, za oprawę dźwiękową filmu Vampira w reżyserii Georgea Moorsea.
Dziś płyta nie przekonuje, a czas, niestety, mocno ja 'nadszarpnął'. Traktować ją należy jednak jako swoisty zapis muzyki eksperymentalnej tamtych czasów.
Albumy wg lat
Recenzje Rock Elektroniczny
- Może jest to wyświechtana fraza, ale czasem warto wyjść poza… Skomentowane przez Gabriel Koleński Daydreamer & Nightwalker (Przemysław Rudź & Roman Odoj ) (Rudź, Przemysław)
- Słowo „mundane” oznacza doczesny, światowy, ziemski. Tak zatytułowany został nowy… Skomentowane przez Gabriel Koleński Mundane (Kayanis)
- Kolejna w roku 2015, wydana przez Lynx Music płyta z… Skomentowane przez Krzysztof Pabis Transmundane (Kayanis)
- Są tacy którzy mówią, że we współczesnej muzyce rozrywkowej rozwija… Skomentowane przez Krzysztof Pabis The First Breath (White Raven)
- Ale sypnęło w tym roku elektroniką od Trzech Muszkieterów z… Skomentowane przez Paweł Tryba Deep Sea (Duda, Krzysztof)
- Ilu „elektryków” zaczynało od grania rocka? Oj, to byłaby długa… Skomentowane przez Paweł Tryba Back To The Labyrinth (Rudź, Przemysław)
- Witamy w Mieście Przyszłości! Wycieczkę funduje Marek Wyrwas działający pod… Skomentowane przez Paweł Tryba Future City (Lunar Synth)
- Ciężko pisze się recenzje absolutnych klasyków. Nie dość, że to… Skomentowane przez Edwin Sieredziński Phaedra (Tangerine Dream)
- Przemierzając krainę starożytnego rocka, nie sposób nie natrafić na byty… Skomentowane przez Edwin Sieredziński Timewind (Schulze, Klaus)
- Od ostatniego studyjnego krążka Roberta Kanaana – bardzo udanej „Gai”… Skomentowane przez Paweł Tryba Continuum (Kanaan, Robert)