Stratosfear

Oceń ten artykuł
(120 głosów)
(1976, album studyjny)
1. Stratosfear (10:04)
2. Big Sleep In Search Of Hades (4:45)
3. 3am At The Border Of The Marsh From Okefenokee (8:10)
4. Invisible Limits (11:40)

Czas całkowity: 34:39
- Edgar Froese ( Mellotron, Moog synth, 12 & 6 string guitars, Grand piano, bass guitar, Mouth Organ )
- Christoph Franke ( Moog synth, organ, percussion, Loop Mellotron, harpsichord )
- Peter Baumann ( Moog synth, projekt electronic rhythm computer, Fender E-Piano, Mellotron )
Więcej w tej kategorii: « Rubycon Sorcerer »

1 komentarz

  • Piotr Paschke

    Płyta Stratosfear, a właściwie ujmując jej utwór tytułowy, dotykająca w sposób bezpośredni problemów fantastyki naukowej, metafizyki i poszerzania o nowe doznania estetyczne horyzontów potencjalnych słuchaczy w swojej pierwotnej koncepcji muzycznej miała być albumem znacznie różniącym się od swoich poprzedników, zawierającym cztery różne części składowe tworzące jedną wspólną całość, eksponującym w znacznym stopniu piękno dźwiękowych kolaży wytwarzanych przez nowe konstrukcje Mooga, Mellotrony wspomagane Harpsichordami, akustycznymi gitarami sześcio i dwunastostrunowymi, fortepianem, fletem poprzecznym oraz
    modyfikowanymi organami i harmonijką ustną.
    Peter Baumann był w tym czasie jednym z nielicznych posiadaczy komputerowego, elektronicznego rytmizera, w którym sekwencje perkusyjne, nawet te wzajemnie się uzupełniające, były bardzo bogate i precyzyjnie się zakańczające. Pracę tego urządzenia szczególnie dobrze można usłyszeć w kompozycji tytułowej, popartej dodatkowymi sekwencjami spokojnie wykorzystywanej gitary, kładącej pasaże wspólnie z wspomagającym pracę strun Mellotronem. Takie połączenie poszczególnych fraz instrumentów dało w konsekwencji zupełnie nowe rozwiązanie konwencji brzmieniowej tego albumu, dodatkowo jeszcze wspomaganego klawesynem. Kolejną częścią składową jest The Big Sleep In Search of Hades, kompozycja, którą muzycy zamknęli w mroczną formę współpracy brzmień Harpsichordu i fletu utrzymującego motyw przewodni utworu, porównywanego później do pewnego rodzaju delikatnych zapożyczeń (poprzez swe rozwiązania kompozytorskie) z muzyki Fryderyka Chopina. W następnej mini-suicie o dość tajemniczym tytule  3 AM At The Border of the Marsh From Okefenoke, można bardzo wyraźnie dostrzec kolejną muzyczną fascynację lidera Mandarynkowego Snu, który w dość szczególny sposób, dokonując niemalże reminiscencji z suity Echoes grupy Pink Floyd, transponuje rozwiązania gry instrumentów klawiszowych Ricka Wrighta.
    Uczestnicząc wspólnie z zespołem, po wnikliwym wsłuchaniu się w atmosferę tej kompozycji, słuchacz ma wrażenie rzeczywistego uczestnictwa w przedzieraniu się przez bagniste tereny Florydy, przeplatane natarczywym ostinato ustnej harmonijki i efektami bulgoczącej lub pieniącej się wody. Metaliczne brzmiący bas buduje spiralnie pulsujące rytmy jakby wyciągnięte z sequencera, przechodząc na przemian to w strunową, to znów podobną do bicia w płytki ksylofonu koncepcję partii tego instrumentu. Wydawnictwo kończą Invisible Limits z wyeksponowaną, pierwszoplanową gitarą Edgara Froese i elektronicznymi rytmizerami oraz budującym niemalże pastoralne klimaty fletem, połączonym z brzmiącym bardzo znajomo starym, dobrym fortepianem.
    To właśnie podczas procesu nagrywania tego krążka Tangerine Dream rysy w dotąd niezwykle zwartej fasadzie zespołu stawały się coraz bardziej widoczne. Stworzenie nowego longplaya Stratosfear dla samych muzyków stawało się nagle skomplikowanym i stresującym procesem. Sam zaś Peter Baumann bez przerwy podkreślał, że nowy instrument jest jego wyłączną własnością i został wykonany z myślą o jego własnych dokonaniach muzycznych. Praca na tym urządzeniu była wręcz komfortowa i bardzo ułatwiła by muzykom tworzenie, bowiem z łatwością można było uzyskać na nim takie efekty dźwiękowe, nad którymi godzinami trzeba przesiadywać przy studyjnym pulpicie. Instrument, nad którym prace zakończyły się w berlińskiej fabryce na niespełna dwa tygodnie przed przystąpieniem zespołu do dokonań, zawartych na płycie Stratosfear, był gotowy do użytku po trwającej blisko rok jego budowie. Baumann, jak nigdy przedtem, odnosił się do pozostałych członków zespołu bardzo chłodno, a na muzyczne czy techniczne problemy, dotyczące materiału dźwiękowego zawartego na płycie niemal nie reagował. Z tego też powodu Froese i Franke opuszczali studio po pracy rozdrażnieni i bardzo zmęczeni atmosferą panującą w zespole oraz świadomi tego, że czas przeznaczony na dokonanie nagrań znacznie się przedłuża i kosztuje fortunę, a sama produkcja trwała już cztery tygodnie. Koniec końców, pod wyraźną presją pozostałych kolegów i ekipy technicznej Peter Baumann oddał swój sequencer do dokonania nagrań, nie wytrzymywały bowiem obciążeń maszyny nagraniowe, umieszczone wewnątrz studia. Po ich naprawie, dokonanej zresztą w rekordowym czasie trzech dni, system Dolby w pokoju inżyniera dźwięku powrócił do normy.
    W obliczu tych ważnych i skomplikowanych wydarzeń, mających w znacznym stopniu wpływ na brzmienie całego wydawnictwa oraz problemów personalnych gotowy materiał nie zadowalał nawet samych muzyków.
    Pomimo obaw lidera grupy nowa płyta okazała się jednak znaczącym dokonaniem na rynku muzyki elektronicznej, chociaż uważał on otwarcie, że fani kupowali ją z tzw. rozpędu, z chęci porównania nowego materiału ze starszymi, wspaniałymi longplayami. W okresie kiedy wielu byłych fanów odchodziło od tego nurtu, szukając psychicznego kontaktu z hordami coraz liczniej okupujących ulice przedstawicieli modnego punk-rocka, wydana w październiku 1976 roku płyta wchodzi na listę TOP 40 w Wielkiej Brytanii i okupuje ją przez następne trzy tygodnie, znajdując również duże uznanie w oczach przedstawicieli Billboardu, w efekcie czego płyty grupy trafiają do sieci amerykańskich sklepów muzycznych. Muzycy z Tangerine Dream mieli jednak w owym czasie obawy, czy stosunkowo nowy nurt niemieckich eksperymentatorów trafi do przekonania słuchaczy zza oceanu, tym bardziej, że zbliżało się zaplanowane na 1977 rok bardzo ważne dla grupy tournee po Stanach Zjednoczonych. Wzajemne stosunki Froese-Baumann, pogłębiające stale atmosferę wrogości od momentu nagrania Stratosfear, aż do końca 1976 roku przybierając jeszcze bardziej na sile. Edgar Froese o Christopher Franke doskonale zdawali sobie sprawę z powagi sytuacji, mogącej w krótkim czasie doprowadzić do zupełnego rozpadu zespołu. Na początku 1977 roku Peter Baumann wyjeżdża do Londynu, by promować swoją pierwszą solową produkcję Romance 76 i zabiera ze sobą cały sprzęt do nowo powstałego i przystosowanego do jego potrzeb studia w Berlinie. W wywiadach udzielanych w muzycznej prasie, pytany o dalszą współpracę z liderem Tangerine Dream i o własne plany, stwierdzał bez ogródek :
    - Grając razem nie wzięliśmy przecież ze sobą ślubu wiecznej przyjaźni W grupie zawsze było zresztą tak samo - Edgar i reszta... Każdy ma jakiś status, którego musi przestrzegać od początku naszej wspólnej pracy. Przez sześć kolejnych lat troje ludzi bardzo się różniących, a w sposób przedziwny powiązanych przez muzykę, którą razem tworzą, nie potrafiło zaakceptować tych samych uwarunkowań muzycznych i personalnych. Ja jestem już tym zmęczony. Edgar jest starszy ode mnie osiem czy dziewięć lat, jest żonaty, ma dziecko. To wszystko, w moim przekonaniu, ma ogromny wpływ na kształt muzyki, którą proponuje. Świat słucha tych samych propozycji przez kolejne sześć lat. Pora więc chyba na nowy początek  bez poniżenia! Koniec Ricochet i początek Stratosfear to czas dobry na zmiany.
    Znudzony ustawiczną wrogością i świadomy możliwości rozpadu grupy Edgar Froese tłumaczy Peterowi Baumannowi, że nie widzi możliwości dalszej współpracy i jego obecności w składzie osobowym zespołu, jeżeli Baumann nie zweryfikuje swego stanowiska. Ten w odpowiedzi ponownie wyjeżdża do Londynu, by dokonać ostatnich poprawek przed wydaniem obwoluty na wspomniany już wcześniej album solowy, wytwarzając tym posunięciem bardzo drastyczną sytuację w grupie pomimo łagodzących ją informacji o sukcesie albumu Stratosfear w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie. Dyskusje i wątpliwości dziś pozostawmy historii i usiądźmy wygodnie przed odtwarzaczem, by rozkoszować się klimatem wyśmienitej muzyki elektronicznej najwyższych lotów !

    Piotr Paschke środa, 04, marzec 2009 19:17 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.