A+ A A-

In The Garden of The Rainy King

Oceń ten artykuł
(22 głosów)
(2005, album studyjny)
1. Memory of Kings (7:33)
2. Elfs and The Fog Ghosts (9:35)
3. Lady of The Green Pond (6:09)
4. Dancing Yellow Water Lillies (7:58)
5. Tempting The Wizard (5:48)
6. Horses on The Crystal Bridge (8:40)
7. In The Garden of The Rainy King (11:17)
8. Meditations in The Moonlight (4:57)
9. Burning Rainbow (2:06)
10. Trifling with The Wind (6:43)

   Czas całkowity: 71:00
Andrzej Mierzyński:all instruments

1 komentarz

  • Paweł Tryba

    Pewnie każde większe miasto na tej planecie ma takie nieodkryte muzyczne skarby. Kiedy nie tak dawno temu przeprowadzałem się do Olsztyna, wiedziałem, że z nudów nie umrę, bo i solidny death metal tu łoją (Vader) i blues rocka posłuchać można (Harlem) i piosenka poetycka na poziomie się znajdzie (Czerwony Tulipan). Nie słyszałem jednak, żeby w grodzie nad Łyną działał jakiś zdolny elektronik. Dopiero doroczny przegląd el-muzyki odbywający się w zamkowej fosie uświadomił mi istnienie bohatera tej recenzji.

    Nie jestem wielkim znawcą elektroniki, co najwyżej sympatykiem. Twórczość ukrywającego się pod pseudonimem Andymian Andrzeja Mierzyńskiego, przemówiła do mnie jednak od razu. Dzięki wyczuwalnemu w niej ciepłu, pozytywnemu nastrojowi. Chyba najłatwiej je dostrzec właśnie na tej płycie. Pan Andrzej nagrał ilustracyjny koncept-album, prowadząc nas przez baśniową krainę rządzoną przez Deszczowego Króla. Zamieszkują ją Elfy i Duchy Mgły, przez rzeki wiodą Kryształowe Mosty itd. - bajkowy sztafaż w pełnej krasie! Wątpię czy album posiada jakąś fabułę, poszczególne utwory mają po prostu zilustrować wyobraźnię twórcy i pobudzić ją u słuchacza. Andymian znakomicie wywiązał się z tego zadania.

    Ciężko mi wychwycić jakieś punkty styczne z klasykami gatunku, bo nigdy go na poważnie nie zgłębiałem. Zamiast analizy skupię się więc na subiektywnych odczuciach. Przede wszystkim - w bajkowym królestwie czas płynie leniwie. Nie nastawiajcie się na szaleńcze galopady, "Ogród..."sprawdzi się raczej w domowym zaciszu niż w samochodzie. Siądźcie wygodnie, zamknijcie oczy i dajcie się tej muzyce otoczyć. Wielkim plusem albumu, przy pozornej jego prostocie, jest wielopłaszczyznowość, którą zaczynamy zauważać dopiero przy kolejnych przesłuchaniach. Delikatne bity i plamy syntezatorów tworzą podkład pod repetycyjne melodie, a może raczej motywy - oszczędne, minimalistyczne, ale na swój sposób urocze. Przejścia od tych kruchych struktur do czystego ambientu są praktycznie niezauważalne. Kiedy indziej utwory są zrytmizowane znacznie wyraźniej (może elfy właśnie wtedy tańczą?), by znów za chwilę roztopić się w sielskiej atmosferze. Nie będę opisywać poszczególnych kompozycji, postrzegam "In The Garden Of A Rainy King" jako całość - nader udaną zresztą.

    Fanom elektroniki polecam gorąco, a pozostałych - zachęcam. Jeśli miałbym zgłosić jakieś zastrzeżenia, to byłyby raczej pozamuzycznej natury. Po pierwsze - tytuł. Już kiedyś pewien polski elektronik odkrywał ogród należący do baśniowego króla. Pewnie wiecie o kogo chodzi. Po drugie - lista utworów nie zgadza się z zawartością krążka, na CD mamy siedem tracków zamiast wyszczególnionych w spisie treści dziesięciu. Ale to kwestia kosmetyczna, nietrudno wyłapać, gdzie zaczynają się kolejne kompozycje. Słucham tej płyty od tygodnia, bo liczę, że za którymś przesłuchaniem przekroczę magiczne wrota. Jestem przekonany, że to klucz do innego, fascynującego świata. Coś jak księga w "Nie kończącej się opowieści".

    4/5
    Paweł Tryba

    Paweł Tryba poniedziałek, 07, wrzesień 2009 23:50 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.