Błąd
  • JUser::_load: Nie można załadować danych użytkownika o ID: 158

Cunning Stunts

Oceń ten artykuł
(60 głosów)
(1975, album studyjny)
1. The Show of Our Lives (5:47)
2. Stuck in a Hole (3:09)
3. Lover (5:08)
4. No Backstage Pass (4:35)
5. Welcome the Day (4:03)
6. Dabsong Conshirto (Pt. 1 the Mad Dabsong...) (18:01)
7. The Fear and Loathing in Tollington Park (1:09)

Czas całkowity: 42:32

dodatkowo na reedycji z 2001 roku:
8. Stuck In A Hole (3:10)
9. Keeping Back My Love (5:14)
10. For Richard (18:34)
- Richard Coughlan ( drums, percussion )
- Pye Hastings ( vocals, guitars )
- Geoff Richardson ( viola, guitars, flute )
- David Sinclair ( keyboards )
- Mike Wedgwood ( basses, vocals, congas )

oraz:
- Jimmy Hastings ( brass arrangements )

1 komentarz

  • Gacek

    O grupie Caravan recenzenci najczęściej piszą w samych superlatywach opiewając wielkość płyty 'In the Land of Grey and Pink'. Trudno się z tą opinią nie zgodzić, ale trzeba pamiętać że zespół także później wydał sporo albumów, które już tak jednoznacznie oceniane nie są. Jednym z ostatnich naprawdę ciekawych wydawnictw grupy Caravan jest płyta 'Cunning Stunts'.

    Jako miłośnika wczesnego Caravanu od razu uderzyło mnie nieco brzmienie tego albumu, które niby nie różni się aż tak bardzo od wcześniejszych płyt ale jest jakby trochę bardziej gładkie. Od pierwszego utworu zatytułowanego 'The Show Of Our Limes' słychać, że grupa stawia coraz bardziej na przyjemne i spokojne melodie niż na instrumentalne kombinacje. Nie można jednak całości odmówić uroku, bo otwierająca kompozycja to niewątpliwie blisko sześć minut spokojnych, delikatnych dźwięków. Kolejnym przyjemnym chociaż trochę bardziej żywym kawałkiem jest 'Stuck In A Hole', a nieco później 'Welcome The Day'. Szczególnie pierwszy wpada w ucho za sprawą charakterystycznego zaśpiewu w refrenie. Utwory te są nieśmiałym zwiastunem nowej stylistyki grupy, która zagości na stałe już na kolejnym albumie 'Blind Dog At St. Dunstans'.
    Dla odmiany 'Lover' to podniosła momentami i nastrojowa kompozycja, która pomimo swojej prostoty także może wzbudzić sympatię słuchacza. Utworem o nieco podobnej stylistyce jest 'No Backstage Pass', ale tutaj słuchać bodaj po raz pierwszy na płycie TEN delikatny caravanowy klimat. Wyciszona, nastrojowa zwrotka pobrzmiewa obok ożywionego refrenu a całość od pierwszego przesłuchania wpada do głowy i długo nie daje spokoju. Niewątpliwie kompozycja jest jedną z najciekawszych na płycie i mogłaby spokojnie znaleźć się na którymś z wcześniejszych albumów zespołu.
    Na koniec grupa serwuje tradycyjną 18 minutową suitę 'The Dabsong Conshirtoe'.
    Od razu należy powiedzieć, że nie jest to granie na miarę 'Nine Feet Underground', ale jest tutaj czego posłuchać. Utwór jest utrzymany raczej w spokojnym nastroju, który z czasem staje się nieco bardziej żywy, pojawiają się partie instrumentalne, chociaż brak tutaj jednak tej spontaniczności, która kiedyś biła z nagrań zespołu. Jak na lekarstwo jest także wyciszonego nastroju z dawnych kompozycji. Utwór wieńczy charakterystyczne, lekko kakofonicze zakończenie przywodzące na myśl bałagan z końcówki utworu 'The Devil's Triangle' zespołu King Crimson. Na tle głośnej melodii pojawiają się coraz to dziwniejsze chaotyczne dźwięki, w których można usłyszeć nawet fragmenty caravanowych utworów. Nie jest to ani odkrywcze, ani porywające, ale tak kończy się ta płyta.
    Prawie tak, bo na końcu jest jeszcze 70 sekund akustycznego brzdękana pod tytułem 'The Fear And Loathing In Tollington Park'.

    Album 'Cunning Stunts' to bez cienia wątpliwości płyta ciekawa, chociaż do pierwszych albumów Caravanu jej daleko. Ja traktuje to wydawnictwo jako koniec pewnego okresu. Po tej płycie bowiem muzyka zespołu uległa uproszczeniu, zniknęły z niej długie wielowątkowe utwory i - niestety - z dawnego stylu pozostało niewiele. Poza tym album kończy kilka lat współpracy grupy z wytwórnią Decca.
    Na pewno spore piętno na opisywanym albumie wywarły ciągłe przetasowania muzyków w zespole, jednak jako całość 'Cunning Stunts' jest dziełem zdecydowanie wartym polecenia. Pomimo że nie ma tutaj porywających partii instrumentalnych i wciągającego klimatu znanego chociażby z 'In the Land...' to jakiś pierwiastek dawnego stylu pozostał i unosi się nad tym całkiem dobrym jeszcze albumem.

    Daje z czystym sercem 4 i polecam nie tylko zatwardziałym fanom grupy Caravan

    Gacek wtorek, 11, maj 2010 21:31 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.