A Black Box

Oceń ten artykuł
(13 głosów)
(1980, album studyjny)
1. Golden Promises
2. Losing Faith in Words
3. The Jargon King
4. Fogwalking
5. The Spirit
6. In Slow Time
7. The Wipe
8. Flight

- Peter Hammill ( vocals, keyboards, guitars )
- David Jackson ( saxes and flute )
- David Ferguson ( synths, tambourine )

2 komentarzy

  • Michał Szczęsny

    Zacznę od tego że twórczości PH można podzielić na okresy pod kątem stylistycznym. Album Black Box zamyka okres eksperymentalno-nowofalowy i jest najwybitniejszym jego przedstawicielem. (okres wspomniany zaczął się w 1978 roku płytą 'The Future Now' później 'pH7' i na koniec 'Black Box' - zdecydowanie najbardziej spójna płyta. Zaczyna się od dwóch 'piosenek' oczywiście hammillowskich :) 'Golden Promises' zaczynający sie od charakternej perkusji która nie da nam zapomnieć o sobie rzez cały krótki utwór (2:56)+ dominujące brzmienie gitary. 'Losing Faith In Words' opowiadający o problemach w komunikacji między ludźmi zaczyna sie od smutnych jakby stłumionych dźwięków syntezatorów i podobnego wokalu hammilla by za moment osiągnąć pułap wtedy rozbrzmiewają dźwięki fortepianu i reszta aranżacji a głos Petera przechodzi w krzyk wciągu sekundy jak to u mistrza bywa. Po tym piosenkowym wstępie płyta sie nam rozwija i to rozwija szybko bowiem od razu rzucani jesteśmy na głębokie wody za sprawą Jargon King Jedno z najdziwniejszych nagrań Mistrza. Rodzaj melodeklamacji na tle programowanych sekwencji bębnów i talerzy z samplera grających szaleńczo wręcz opętańczo + gitara Utwór w zasadzie bez melodii prawie bez muzyki leczy wywołujący masę emocji Mroczy,przerażający i chłodny rzekł bym 'matematyczny' zarazem. Awangarda absolutna
    Potem mroczny,niepokojąco spokojny 'Fogwalking'. To kolejny eksperymentalny utwór na płycie. Oparty na syntezatorach i programowanej perkusji. Następie mamy 'The Spirit' Najbardziej konwencjonalna i klasycznie rockowo brzmiąca kompozycja gitara,bas,perkusja , żadnych klawiszy czy tym bardziej eksperymentów. Tu warto wspomnieć ze cała płyta brzmi dość archaicznie każdy instrument brzmi jak by osobno ciężko to opisać Ale mnie ten efekt bardzo odpowiada
    Kolejnym utworem jest The Wipe. To nie jest w zasadzie utwór tyko przerywnik składający sie z dziwacznych dźwięków zapożyczonych z Jargon King. Ten przerywnik buduje nastrój przed Opus Magnum płyty Arcydzieło absolutne,suita 'Flight' Jest tam wszystko Cudowny delikatny wokal na tle samego fortepianu,momenty eksperymentalne
    Brzmienie nowofalowe wspaniale wpisuje oraz spisuje sie David Jackson z VDGG Mam problem by coś konkretniej napisać o tym Arcydziele ale to jedna z największych kompozycji Petera Hammilla. Jest jeden mankament o którym napiszę z uczciwości. Kiepska perkusja. Niestety nie ma tutaj Guya Evansa a na bębnach gra sam Hammill,co powoduje że rym jest nieznośnie zwyczajny i beż pomysłu. Ale to nie tragedia bo cała reszta jest świetna. Ogólnie podsumowując: Album chodź są na nim tak rożne utwory stanowi niezwykle spójna całość,brzmiącą przyjemnie szorstko . Kropka nad I zamykająca okres Eksperymentów 78-80. Potem przyjdzie czas na bardziej konwencjonalny rock,ale to już inna historia.

    Michał Szczęsny wtorek, 29, listopad 2011 16:54 Link do komentarza
  • Michał Seemann

    Po kilku albumach 'bardziej' zespołowych Hammill zaczął nagrywać sam (bądź z naprawdę niewielką pomocą kolegów z Van Der Graaf Generator). Kolejne albumy (Over, Future Now, pH7) sypały się jak z rękawa. I by nie było żadnych wątpliwości były to płyty tylko dobre lub bardzo dobre. 'Black Box' też można śmiało postawić obok wyżej wymienionych, ale niekoniecznie pod względem muzycznym. 'Czarna skrzynka' jest o wiele bardziej mrocznym - gęstym od dziwnych, nieokreślonych dźwięków - by nie powiedzieć przytłaczającym, muzycznie albumem; każda kompozycja to swoista czarna kostka tego sześcianu. Hammill nie byłby sobą gdyby nie poeksperymentował - czy to z dźwiękiem czy ze swoim wokalem, czy też z samą kompozycją. Tu eksperymentów mamy bez liku - chociaż na poprzednich albumach wokalista VDGG też nam ich nie oszczędzał (np. Future Now).

    Czarna okładka z tytułem i wykonawcą. I dwa rodzaje utworów - krótkie 7 i 20-minutowy długi jeden.

    Jeszcze dość niewinny 'Golden Promises' to solidny, rockowy kawałek, z dość normalną perkusją, plumkaniem fortepianowym i elektryczną gitarą; a i Hammill śpiewa zadziornie, z werwem. Piosenka niby zwyczajna, ale tu wygląda jak wprowadzenie w mrok.
    Grany na koncertach właściwie do dziś fortepianowy (klawiszowy) - z elektroniczą perkusją - 'Losing Faith In Words' wprowadza nas w temat, który często pojawia się w jego twórczości - brak komunikacji interpersonalnej.
    'Jargon King' to z kolei najbardziej odjechany utwór na płycie; ostry, poszarpany, pocięty, naszpikowany elektroniką, dziwnymi podziałami rytmicznymi; z Hammillem szalejącym wokalnie; a jednocześnie chłodny, wręcz mechaniczny. Wydaje mi się, że śmiało mógł być inspiracją dla niektórych kompozycji Radiohead z okresu 'Kid A'.
    'Fogwalking' to chyba najmroczniejszy utwór Hammilla; bohaterem jest tu XIX-wieczny Londyn oraz sam Kuba Rozpruwacz. Wolne tempo niczym mgła nad Tamizą, zawodzenie saksofonu, może wywoływać tylko dreszcze i
    strach przed czyhającym tuż tuż mordercą. I te klawisze - czysty rock gotycki!
    'The Spirit' to typowa rockowa piosenka, których u Hammilla mamy jak na lekarstwo. Perkusja, bas, gitara i nic więcej nie trzeba.
    W 'In Slow Time' Hammill znów stawia na nastrój - mamy ambientowe plamy, dziwne dźwięki. Sam utwór miał być wykorzystany jako podkład muzyczny do baletu; istnieje nawet 'teledysk' do tej piosenki - w oparach mgły pojawiają się jacyś tancerze, tylko Hammill prosty jak
    szczotka recytuje tekst utworu.
    Liczący ledwie minutę i czterdzieści kilka sekund 'The Wipe' to kolejna podróż w stronę awangardy; kolaż dziwnych dźwięków, w różnych proporcjach wprowadza nas w najważniejszą kompozycję czyli 'Flight'.
    Delikatne balladowe (fortepianowe) wprowadzenie, chór kilkunastu Hammillów w tle... Tak się rozpoczyna; potem mamy jeszcze kilka części, z różnymi motywami - czy to tylko fortepianowymi, czy z ostrą gitarą, czy z saksofonowym atakiem Jaxona, czy z gęstymi syntezatorowymi dźwiękami; spokój płynnie wymienia się z awangardą. Jedyne co może razić (mnie jednak nie razi) to dość 'koślawa', 'kwadratowa' perkusja - sam Hammill spróbował na niej grać i wyszło jak wyszło. Ale jako całość utwór ten powala i długo zostaje w pamięci, głównie samym śpiewem i grą Hammilla na fortepianie - można to zobaczyć chociażby na bootlegu dvd K-Group 'Rockpalast 1981'; można posłuchać również solowego wykonania tego utworu przez Hammilla (istnieje kilka co najmniej bootlegów) - i tu trzeba mu oddać wielkość. 20 minut grania na fortepianie i śpiewania samemu to mistrzostwo.
    'Black Box' jest jedną z lepszych płyt Hammilla; jest jednorodna, nie ma zbytniego eklektyzmu; można ją polecić każdemu kto chce czegoś innego niż zwykły progrock.

    Michał Seemann wtorek, 29, listopad 2011 16:54 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować
© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.