01. End of the Beginning - 8:07
02. God Is Dead? - 8:54
03. Loner - 5:06
04. Zeitgeist - 4:28
05. Age of Reason - 7:02
06. Live Forever - 4:49
07. Damaged Soul - 7:43
08. Dear Father - 7:06
Czas całkowity - 53:15
CD 2
09. Methademic - 5:58*
10. Peace of Mind - 3:41*
11. Pariah - 5:35*
Czas całkowity - 15:14
* - bonus do edycji Deluxe
- Ozzy Osbourne wokal, harmonijka
- Tony Iommi - gitary
- Geezer Butler - gitara basowa
oraz:
- Brad Wilk - perkusja
Retrospective, Thesis, Inside Again – Warszawa, „Barometr”, 15.06.2013 r.
niedziela, 16 czerwiec 2013 15:56 Dział: Relacje z koncertówTradycyjnie już z naszą - tym razem nieco mniejszą – ekipą udaliśmy się do warszawskiego „Barometru”, by posłuchać trzech zespołów, które godnie reprezentują naszą scenę progresywną. Klub jest skromnych rozmiarów, ale trzeba przyznać, że nagłośnienie tak bardzo nie raziło (przynajmniej nas jako publiki) i jedyną zawodzącą kwestią była ilość osób, która na występie Retrospective uległa znacznemu wykruszeniu. Zacznijmy jednak od początku…
Na scenie, jako pierwsi, pojawili się panowie z Inside Again i zaprezentowali nam kilka numerów ze swojej, dwupłytowej dyskografii, wśród których miło było usłyszeć: „Nowhere Land”, „Anything More Than This”, czy „Good Believer”. Kapela zagrała także dwa utwory ze swojej najnowszej EPki – „Erase This Day” oraz „Little Reminder” . Występ Inside Again okazał się bardzo intensywny – ludzi było całkiem sporo (w porównaniu do reszty) i można było dostrzec znacznie więcej ruchu. Po krótkiej przerwie na scenę wyszli chłopaki z Thesis i pomimo skromnej setlisty zauroczyli nas niesamowitą energią na scenie. Utwory pokroju „Persephona”, „Nourisher”, czy „Fates” brzmią naprawdę rewelacyjnie, głównie dzięki potężnym sekcjom gitarowym braci Rajkow-Krzywickich. Bardzo dobrze wypadł także Kacper Gugała, który swoim głosem potrafił zahipnotyzować słuchaczy. Na ich koncercie usłyszeliśmy także zupełnie nowy utwór - „Ze szkła”, który kilka dni temu pojawił się na ich kanale YouTube. Liczba osób zmalała do minimum, a tymczasem czekał nas finałowy występ zespołu Retrospective. Ci co nie byli, niech żałują, bowiem muzyka kapeli hipnotyzuje już po pierwszych dźwiękach i bardzo długo nie pozwala o sobie zapomnieć. Na początku usłyszeliśmy mój ulubiony numer z „Lost In Perception”, czyli „Swallow The Green Tones” (z fantastycznym wokalem Beaty Łagody) i to kawałki z tej płyty przeważały w ich setliście. Nie zabrakło zatem takich utworów jak: „Egoist”, przebojowego „Ocean Of A Little Thoughts”, „Lunch”, czy “The End Of The Winter Lethargy”. Poza tym posłuchaliśmy kilku kompozycji z ich EPki oraz poprzedniej płyty, gdzie szczególne wrażenie robił: „Sitting In The Red Train” oraz „Enemy World Vision” (głównie pod kątem rewelacyjnej sekcji rytmicznej). W ramach bisu usłyszeliśmy pozytywny „Drunk Star” oraz kapitalny „Asleep” z albumu „Stolen Thoughts”. Retrospective po prostu wyszedł, zagrał bardzo zawodowo, a ich występ minął bardzo szybko… Za szybko.
Po raz kolejny przekonaliśmy się o tym, jak ogromnego wsparcia potrzebuje nasza scena progresywna. Koncert pomimo małej publiczności (na końcu wręcz skandalicznej) uważam za bardzo udany i na pewno nie zniechęci to nas – jako ekipy – do odwiedzania innych klubów na terenie całej Polski. Bardzo energiczne występy Thesis oraz Inside Again i magiczny koncert Retrospective były zdecydowanie najlepszym sposobem spędzenia sobotniego wieczoru. Wierzę, że jeszcze nie raz usłyszymy ich na żywo i odpłyniemy przy ich dźwiękach. W końcu… Polska Progiem Stoi!
P.S. Ogromne podziękowania dla Moniki Kurowskiej za zaproszenie na koncert oraz umożliwienie przyjazdu do klubu.
Łukasz ‘Geralt’ Jakubiak
Zapraszamy także na facebookową stronę Polska Progiem Stoi:
https://www.facebook.com/pages/Polska-Progiem-Stoi/554841414549050?fref=ts
1. Blacksmith's death 7:19
2. Ataractic Drug 5:13
3. Mickey Finn 4:07
4. Sunday 8:33
5. Ignaz 3:41
6. Tranquilizer 7:58
7. Ousmilk 3:11
8. Copelandia 6:37
Czas całkowity: 46:37
- Sebastian Mac (guitars, keybords, moog)
- Dominik Drapikowski (drums)
- Vasen Piparjuuri (electronics)
- Jacek Nizioł (bass guitar, synthesiser, programming)
Kraków, 14-06-2013, Rotunda… Moja ulubiona sala koncertowa w tym mieście…. Godzina 20:15, gasną światła, na scenie pojawia się sam Artur Chachlowski (Mały Leksykon Wielkich Zespołów, Radio Alfa) i w kilku słowach zapowiada (bo przedstawiać przecież nie trzeba…) dzisiejszą gwiazdę – krakowskie Millenium. Pojawiają się powoli, pojedynczo, z godnością kłaniając się licznej publiczności, spokojnie zajmują miejsca za swoimi instrumentami… To taka tradycja w tej grupie. Pretekstem koncertu jest 15-lecie istnienia Lynx Music i 13-lecie wydania debiutanckiego krążka Millenium – Vocanda. A więc będzie Vocanda na żywo – pierwszy raz w historii grupy w całości ! Przy okazji płyty EGO pisałem, że ta grupa, tą płytą przekroczyła pewną granicę, to już nie jest ekstraklasa krajowa, To liga mistrzów… I te dwie i pół godziny udowodniły tą tezę nie tylko mnie, ale i całej publiczności – po pierwsze – materiał. Po drugie – jakość dzwięku. Po trzecie - luz , spokój i precyzja na scenie… Pełny profesjonalizm, aż miło… Powiem krótko – świetny koncert ! Owacja na stojąco i bisy są tego dowodem… A muzyka …? Ona tu jest najważniejsza – oczywiście była cała Vocanda, a po niej co smakowitsze kąski z innych płyt, ze szczególnym uwzględnieniem dwóch ostatnich. Wiele wspaniałych chwil na scenie działo się za sprawą Dariusza Rybki – świetnego saksofonisty rodem z Moonrise, gościnnie wspierającego Millenium. Innym „gościem” był naprawdę dobry damski wokal (Karolina Leszko ) udzielający się również w roli narratora. A samo Millenium ? Klasa sama w sobie. Począwszy od doskonałych klawiszy lidera (Ryszard Kramarski) przez gitarę (Piotr Płonka) , wokal (Łukasz Gall) do świetnej sekcji (bębniarz Tomek Paśko i basista Krzysiek Wyrwa) – wszystko niemal bezbłędne i w doskonałych proporcjach… Piękna muzyka i doskonałe wykonanie, więc i koncert piękny, z bardzo pozytywnym przekazem… I znów na koniec muszę powiedzieć, że jestem dumny, że to nasza POLSKA grupa i nasz POLSKI koncert. Wiele osób na sali nie kryło wzruszenia i było zachwyconych z tego właśnie powodu … Ta grupa to nasza progresywna wizytówka - oczywiście jak zwykle moim, cholernie subiektywnym zdaniem…
Aleksander Król
Anna Idzikowska-Czubaj 2011, Rock w PRL-u. O paradoksach współistnienia
sobota, 15 czerwiec 2013 08:03 Dział: Recenzje książekAnna Idzikowska-Czubaj 2011, Rock w PRL-u. O paradoksach współistnienia Wydawnictwo Poznańskie 354 pp.
Muzyka rockowa w PRL-u kształtowała się zupełnie inaczej niż w krajach Europy Zachodniej. Specyficzne realia historyczne wpłynęły nie tylko na moment pojawienia się poszczególnych odmian rocka w naszym kraju, ale także sprawiły, że wytworzyły się specyficzne zwyczaje z tą muzyką związane. Informacje na ten temat znajdziemy w książce Rock w PRL-u. Warto jednak zwrócić uwagę na jej podtytuł gdyż pokazuje on na czym w największym stopniu skupiła się autorka, a więc na relacjach między aparatem władzy a muzykami i fanami rocka.
Książka rozpoczyna się od opisu tworzenia się kultury młodzieżowej w Stanach Zjednoczonych aby następnie położyć nacisk na szczególne warunki w jakich zaczęła się ona kształtować w powojennej Polsce, począwszy od trudnych lat pięćdziesiątych. Autorka pokazuje kulturę rocka na szerszym, historycznym tle, co sprawia, że lektura książki staje się jeszcze bardziej wciągająca. Ciekawym zabiegiem jest to, że każda część książki poprzedzana jest wstępem nakreślającym realia społeczno-polityczne danego okresu. Pozwala to inaczej spojrzeć na zagadnienia związane z muzyką i rozrywką.
W książce przeczytamy między innymi o pierwszym zespole rock'n'rollowym w Polsce (Rhytm and Blues) i dowiemy się jakie są źródła nazwy grupy, która się z niego później wyłoniła, a więc Czerwono-Czarnych. Zwrócono także uwagę na wszystkie ważne zjawiska, które były w mniejszym lub większym stopniu związane z kulturą młodzieżową (np. ubiór, fryzury, charakter prywatek itp). Ciekawe są też historie dotyczące nagrywania materiału w latach 60, powstanie programu III Polskiego Radia i Studia "Rytm" W tekście pojawiają się informacje o klubach, magazynach, audycjach radiowych i różnego rodzaju inicjatywach mających na celu poszerzanie dostępu do muzyki rockowej. Nie pominięto też problemów związanych z wydawaniem płyt i instytucjami takimi jak np. Polskie Nagrania czy Tonpress. Dowiadujemy się także, w jaki sposób władza patrzyła na muzykę, jakie były mechanizmy kontroli, jak działała cenzura, a jednocześnie jak starano się wszystkie te przeciwności omijać lub minimalizować ich wpływ. Ciekawe są opisy inwigilacji środowisk punkowych w latach osiemdziesiątych, a także fragmenty poświęcone festiwalowi w Jarocinie. Autorka wykorzystuje przy tym bardzo różnorodne źródła, począwszy od książek, poprzez artykuły w czasopismach muzycznych i prasie codziennej, filmy fabularne, dokumenty i programy archiwalne Telewizji Polskiej, aż po korespondencję i rozmowy przeprowadzone osobiście z tak ważnymi dla polskiego rocka osobami jak np. Franciszek Walicki. Analizie poddane zostały także oficjalne dokumenty partyjne, czy akta IPN. Ważne jest również to, że w książce, to bogactwo źródeł udało się połączyć w jedną spójną całość i stworzyć wciągającą opowieść. Niemniej ciekawe bywają także niektóre przypisy i warto na nie zwrócić uwagę podczas lektury. Treść ubarwiają też ciekawostki i anegdotki. Jedna z ciekawszych to opowiedziana przez Franciszka Walickiego historia cenzora, który nie chciał pozwolić na publikację zdjęcia Jimmiego Page'a ze względu na jego długie włosy. Walicki przekonał go jednak, że Jimi Page jest kobietą, drugą po Janis Joplin wokalistką rockową.
Dla osób, które po przeczytaniu tej książki wciąż będą odczuwały niedosyt wiedzy na temat rocka w PRL-u dodatkowym jej atutem okaże się bogata i interesująca bibliografia, a także spis audycji i filmów, oraz płyt i utworów, które wykorzystano w tej publikacji. Znajdują się wśród nich pozycje, które na pewno zainteresują niejednego miłośnika krajowej sceny rockowej. Innym ciekawym uzupełnieniem jest zestaw kilkudziesięciu fotografii, reprodukcji pamiątkowych znaczków, plakatów czy okładek magazynów, które doskonale wpisują się w treść tego wydawnictwa. Rock w PRL-u. O paradoksach współistnienia to książka naukowa, a jednocześnie pasjonująca lektura, która zaciekawi wszystkich zainteresowanych historią muzyki rockowej w Polsce. Jednocześnie jest to jedna z najciekawszych książek o muzyce rockowej jaką miałem okazję przeczytać.
Krzysztof Pabis
Dom Wydawniczy REBIS zapowiada biografię KRAFTWERK
"Dziś wszystko w muzyce elektronicznej zawiera jakąś cząsteczkę Kraftwerku."
Stephen Morris, New Order
18 czerwca nakładem Domu Wydawniczego REBIS ukaże się pierwsza w Polsce książka poświęcona muzyce elektronicznej, a dokładnie grupie Kraftwerk. Książka z pewnością zainteresuje miłośników krautrocka oraz szeroko pojętej elektroniki. Kraftwerk był jedną z pierwszych grup wpisujących się w formułę kosmische musik i jedną z najważniejszych grup na niemieckiej scenie awangardowej.
Autor książki David Buckley jest związany z magazynem Mojo. Stworzył najpełniejszą jak dotychczas biografię tego zespołu. Jest to jednak nie tylko historia legendy, ale szeroka, retrospektywna wyprawa w głąb muzyki przyszłości. Elementarz dla chcących lepiej poznać niełatwą historię prekursorów, zrozumieć powab, sens i nowatorstwo takich kompozycji oraz płyt jak Autobahn, Die Mensch-Maschine czy Computer Welt. Okazało się przecież, że zawarta w ich futurystycznych brzmieniach i tekstach wizja rzeczywistości wypełnionej komputerami czy robotami, gdzie człowiek oraz maszyna są sobie nawzajem niezbędne, to w XXI wieku samospełniające się proroctwo.
Muzyka grupy Kraftwerk jest nieodłącznie związana z innymi dziedzinami sztuki, szczególnie sztukami wizualnymi, czego najlepszy przykład stanowi dopracowana oprawa koncertów. Z tego też względu książka KRAFTWERK. PUBLIKATION wydana będzie w twardej oprawie z obwolutą i tłoczeniami, w wysmakowanej, przygotowanej specjalnie dla niej przez Malcolma Garretta, formie graficznej, której wizytówką jest arcyciekawa okładka.
Książka będzie też doskonałym uzupełnieniem koncertu Kraftwerk, który odbędzie się 28 czerwca w Poznaniu w ramach Malta Festival.
Recenzję tej pozycji wkrótce znajdziecie państwo na stronach serwisu progrock.org.pl.
Zapraszamy także na stronę wydawcy www.rebis.com.pl
01. Chapter I - 13:53
02. Chapter II - 10:36
03. Chapter III - 6:58
04. Chapter IV - 7:07
05. Chapter V - 13:26
Czas całkowity - 52:03
- Daniel Kurtyka - gitara
- Paweł Fabrowicz - instrumenty klawiszowe
- Aleksander Szałajko - perkusja
1. Se taire 4:13
2. Elle espere 3:55
3. Annees lumiere 5:15
4. Ici encore 6:08
5. Espoir part 1 5:38
6. Espoir part 2 6:57
7. Controle 5:44
8. En paix 6:21
9. Elle 4:56
10. Crash 8:45
wokale - Anastasia S., Damien D.
gitara - Lionel G.
klawisze - Patrice C.
bas - Jean-Vincent F.
perkusja - Julien B.
S ą jeszcze w Polsce ludzie, którym coś się chce. Elżbieta i Andrzej Mierzyńscy z Olsztyna do takich właśnie ludzi należą. Nagrywają kolejne albumy wypełnione ilustracyjną muzyką i ciągle eksperymentują. Niedawno ukazało się ich kolejne dwupłytowe wydawnictwo. Mają kilka pomysłów na audiowizualne spektakle, a ostatnio zdobyli sporo fanów... w Chicago. Dość daleko od rodzinnego Olsztyna, nieprawdaż?
Już drugi raz wydajecie w jednym etui dwie zupełnie różne płyty.
Andrzej Mierzyński: Album „Bezsenność Anioła” / „Spirit - Escape From Civilization” spotkał się z zainteresowaniem, postanowiliśmy więc kontynuować ten pomysł. Chyba utrzymamy taką formułę w przyszłości - jedna płyta z wokalnymi popisami Elżbiety, druga instrumentalna. Za każdym razem dwie historie, dwa różne koncepty. To pozwoli słuchaczowi obcować ze zróżnicowanym materiałem.
A jakie historie opowiadacie tym razem?
AM: Pomysł na płytę „Ładna dla Nieba, wredna dla Piekła” narodził się przypadkiem. Znajomy poprosił nas o stworzenie muzyki do swojej filmowej etiudy, to była satyra o Olsztynie. Zastanawialiśmy się, co by tu nagrać. W pewnym momencie Ela stanęła za mikrofonem, zaczęła „wyrzucać” z siebie bardzo rytmicznie pojedyncze sylaby. Spodobało mi się to, dopisałem muzykę, a Ela dograła wokalne improwizacje, tworzące specyficzny klimat. Efekt spodobał nam się na tyle, że postanowiliśmy pójść za ciosem i nagrać całą płytę w tym duchu. W części utworów są tylko sylaby, w innych - pojedyncze zdania, krótkie frazy, czasem coś w rodzaju wymówek lub wyznań.
Elżbieta Mierzyńska: Przy nagrywaniu wokalu mam jeden warunek. Taki, aby mój głos był nieprzetworzony. Mogę zaśpiewać wyżej, niżej - jak potrzeba. Ale to ma być mój głos, beż żadnych wokoderów. Muzyka Andrzeja grana na syntezatorach jest dość bogata brzmieniowo, więc dodatkowa obróbka mojego głosu byłaby przesadnym udziwnieniem. W ogóle odkąd zaczęłam śpiewać, zastanawialiśmy się, jak będzie dziś odebrany taki wokal jak mój. Śpiewam czysto, nie chrypię, a dziś jest moda na to, by w głosie coś ostrego i brudnego siedziało, najlepiej zardzewiałe żyletki (śmiech). Trudno...
A drugi, instrumentalny album?
AM: „Atlantis...” to efekt mojej fascynacji starożytnością, prehistorią. Interesują mnie programy historyczne, filmy o dawnych cywilizacjach. Atlantyda kojarzy mi się z idealnym królestwem, rajem na Ziemi. Ale też z czymś, co zniknęło i już nie wróci. Szkice niektórych utworów zrobiłem jeszcze w 2004 roku, ale dopiero niedawno zerknąłem do archiwum i zacząłem te skromne projekty rozwijać do pełnych kompozycji. Powstała ponadgodzinna suita z muzyką ilustracyjną - między utworami nie ma żadnych przerw. W kilku miejscach dograłem głos Eli jak cytat i echo tamtego świata.
Przy pierwszym przesłuchaniu całości zwróciłem uwagę na początek „Ładnej dla Nieba...”. Utwór „Budzi się serce z uśpienia” zaczyna się jak pewna słynna płyta...
AM: To świadomy hołd. Wrzuciłem tam bicie serca, bo jestem wielkim miłośnikiem Pink Floyd, a „Ciemnej strony Księżyca” w szczególności. Różnica polega na tym, że Floydzi imitowali to serce, a moje jest prawdziwe (śmiech). Pierwiastek rockowy dają też tej płycie brzmienia gitarowe. Wszystkie solówki zagrałem z ręki w jednym podejściu i tak je zostawiłem. Dodałem i inne przyprawy, na przykład w „Siostrze złotego fletu” pojawiają się klimaty orientalne, w których dobrze znalazły się „zawijasy” Elżbiety.
Czy nowa muzyka doczeka się jakiejś szczególnej oprawy? Na urządzanych przez Was co roku Elektronicznych Pejzażach Muzycznych byli już mimowie, tancerze ognia, teatry ruchu – nie zliczę wszystkich Waszych pomysłów.
AM: Tu mam smutną wiadomość. Elektroniczne Pejzaże - a byłaby to już ich IX edycja - w tym roku, z przyczyn od nas niezależnych, nie odbędą się podczas Olsztyńskiego Lata Artystycznego. Nie oznacza to bynajmniej, że nic się nie będzie działo. Mamy zaplanowane dwa projekty multimedialne. Pierwszy to „Muzyka w Obrazie”. Olsztyńskie Centrum Edukacji i Inicjatyw Kulturalnych ogłosiło konkurs fotograficzny. Najlepsze komplety fotografii zostaną zilustrowane muzyką przeze mnie i kilku moich znajomych twórców el-muzyki. Nazwisk na razie nie podam, ale to ciekawi artyści. Drugi to Olsztyn-Chicago, ale o nim na pewno więcej opowie Elżbieta.
EM: Opowiem z przyjemnością, bo aż podskoczyłam, kiedy pewnego dnia wieczorem odebrałam telefon i usłyszałam: Dzień dobry, Idalia Błaszczyk z polskiego radia w Chicago. Zatkało mnie. Dziennikarka odwiedziła naszą stronę w sieci i postanowiła dopytać się o to, co my właściwie robimy. Odpowiedziałam, że po prostu pracujemy, a po pracy spełniamy się w artystycznej dziedzinie, bo to nasza pasja. Robimy projekty autorskie, niszowe, niezależne, współpracujemy z młodymi ludźmi, eksperymentującymi w sztuce scenicznej, gramy swoje. Dziennikarka z Chicago zapytała: To tak można? I postanowiła, że porozmawiamy o tym w jej audycji na żywo, tyle że ona tam, a ja tu. No i jak porozmawiałyśmy, to potem jeszcze powstały następne audycje, od lutego do czerwca cztery i wszystkie oprawione naszą muzyką. Kiedy ja udzielałam głosu dla radia, Andrzej siedział w drugim pokoju, odsłuchiwał całość w necie i nagrywał. To było zabawne!
AM: I dziwne, bo najpierw słyszałem głos Elżbiety zza ściany, a potem to samo dochodziło do mnie z kilkusekundowym opóźnieniem z głośnika – przez Atlantyk i z powrotem. (śmiech) Zaistnieliśmy w radiu, które ma około miliona słuchaczy, ale akurat w porze dość wczesnej, bo między godz. 10 a 11 ich czasu. Nie liczyliśmy zatem na wiele. Tymczasem po audycjach napływały maile – w sumie dostaliśmy ich ponad 400.
EM: Przyznam, że przed pierwszą rozmową miałam pietra. Radio jest komercyjne, myślałam, że pewnie dają tylko „modne” piosenki, a tu ja ze swoim flecikowym głosem, szok. Poza tym Chicago słucha bluesa. A ja nie mam w głosie chrypki, nie mam tych żyletek w gardle... Bałam się. Okazało się jednak, że uznano nas za innych i to wzbudziło ciekawość. Otrzymałam nawet maila, że gdybyśmy mieszkali w Stanach, już by się nami jakiś impresario zajął! (śmiech). Z tego narodził się kolejny projekt. Poprosiliśmy słuchaczy z Chicago o nadsyłanie zdjęć prezentujących ich miasto w sposób, który by ilustrowała także nasza muzyka. Nawiązaliśmy ścisłą współpracę z kilkoma osobami. Otrzymaliśmy około dwóch tysięcy zdjęć, bo tak intensywnie pracowali! Właśnie zamknęliśmy scenariusz. Teraz będziemy tworzyć kompozycje muzyczno-tekstowe, a Andrzej dodatkowo graficzne wizualizacje - z układem wybranych zdjęć.
Co przedstawiały nadsyłane zdjęcia?
EM: Bardzo różne rzeczy. Justyna na przykład pokazała nam na zdjęciach Chicago ze snu - fantastyczne przejścia z metalicznej barwy wieżowców do kwiatów, którym zmieniała kształty według własnej wyobraźni. Jan zrobił serię zdjęć miasta we mgle i zaproponował wyprowadzić z niej dziwne postaci, o które do zdjęć się zresztą postarał, podsuwając nam pewien pomysł. Stanisław z kolei zaryzykował i poszedł fotografować Chicago nocą, choć po zmroku to bardzo niebezpieczne miasto. Łukasz przeraził nas fotografiami masakry ulicznej, ale zaraz potem wyjaśnił: spokojnie, to tylko kadry z kręconego filmu. Bardzo nas ucieszyły zdjęcia z polskiej parady, która odbywa się tam z okazji 3 Maja. Światowy Dzień Polonii obchodzony jest na bogato, piękne kostiumy, dziesiątki udekorowanych platform, dużo radości i jakiejś takiej dumy w podkreślaniu, że są to Polacy. Przepraszam, nie powiem nic więcej, trzeba będzie to przeżyć podczas naszego projektu Olsztyn-Chicago, który - mamy nadzieję - uda się zrealizować i zaprezentować w Olsztynie.
Taki projekt aż się prosi o DVD!
EM: I namawiam do tego Andrzeja, ale póki co, będą krótkie filmy na youtube.
AM: Natomiast duża ilość zdjęć panoramicznych i chęć pokazania tego w odpowiedniej formie, zmusiły nas do szukania miejsca. I tu z pomocą przyszło Olsztyńskie Planetarium. Mam nadzieję, że dzięki życzliwości tej instytucji, będziemy mogli pokazać niektóre nasze wizualizacje w technice 3D. Koncert ma odbyć się w listopadzie lub w grudniu tego roku.
EM: Nasza cudowna pani z chicagowskiego radia powiedziała nam, że nieraz dzięki jej audycjom nawiązywali kontakty ludzie z różnych stron świata. Ale chyba pierwszy raz ci ludzie stworzą coś artystycznego razem w rzeczywistości, a nie tylko w przestrzeni wirtualnej. Bardzo się cieszę, bo to chyba będziemy my!
Dziękuję za rozmowę!
Rozmawiał: Paweł Tryba
Nowe polskie wydawnictwo, firma Pronet Records nastawia się na wydawnictwa z kręgów rocka progresywnego i jego okolic. Wydawnictwo związane ze stacją radiową Proradio.pl proponuje debiut obiecującej, polskiej formacji z Przemyśla – zespołu Arlon. Album będzie miał oficjalną premierę podczas VII Festiwalu Rocka Progresywnego w Gniewkowie, czyli w dniach 29-30 czerwca.
Płyta „On The Edge” przynosi 9 premierowych utworów, utrzymanych w melodyjnej konwencji rocka neoprogresywnego, ale muzycy zespołu Arlon nie zamykają się hermetycznie wokół jednego klimatu, z powodzeniem stosując w swej muzyce także elementy rodem z innych gatunków muzycznych. Usłyszymy tu zatem elementy pop-rocka, jazzu, funky a także hard rocka. Stosowany z powodzeniem w utworach dźwięk saksofonu dodaje muzyce wyjątkowego klimatu. Również teksty utworów potrafią rozkołysać duszę odbiorcy. Opowiadają o marzeniach bezradności człowieka toczącego odwieczną walkę o własne szczęście, piętnują głupotę, stawiają wiele pytań nie odpowiadając na żadne. Nie chcemy zmieniać świata – mówią – zmieniajmy siebie.
Zespół powstał w 2009 roku w Przemyślu z inicjatywy perkusisty Pawła Zwirna. Po kilku zmianach personalnych uformował się skład zespołu, który istnieje do dziś. Zespół tworzą: Paweł Zwirn – perkusja, Maciej Napieraj – bas, Wiesław Rutka – git, Jacek Szott – klawisze, saksofon oraz Paweł Szykuła – wokal.
Playlista:
- On The Edge
- Dream
- Everything For Her
- Lies
- The Key
- It’s Your Day
- Equals
- Can I
- Was It Worth It
Slow Earth to zespół z Ukrainy, który został sformowany w 2009 roku. „Latitude and 023” to ich debiutancki album, przynoszący muzykę z kręgów nowoczesnego post rocka, opartego na silnych związkach z rockiem progresywnym i melodyjnym rockiem. Pierwsza kompozycja Slow Earth pt. „Indentify” wcześniej zaprezentowana przez muzyków w Internecie była niezwykle popularna, prezentowana w wielu internetowych stacjach radiowych. Przy realizacji epki, skąłdającej się z pięciu kompozycji, zespołowi pomagali znani w Wielkiej Brytanii producenci, natomiast projektem okładki zajął się sam legendarny Storm Thogerson. W czerwcu w 2013 roku Slow Earth wyrusza w trasę koncertową po całej Europie, zajrzy także do Polski!
Slow Earth
Format: CD EP
Rok wydania: 2013
Gatunek: rock, progressive, electronic
Label: Self Released
Distribution: Pronet Records