Seks, narkotyki i rock’n’roll – nie po raz pierwszy okazuje się, że te trzy słowa najlepiej opisują koleje losu gwiazdy rocka. Teraz mamy okazję przekonać się o tym sięgając po biografię Slasha, wspaniałego gitarzysty, którego przedstawiać chyba nikomu nie trzeba. Zwykle wystrzegam się publikacji reklamowanych hasłami w stylu „wydaje się to grubą przesadą... sęk w tym, że to prawda” czy też zawczasu informujących mnie, że obcuję z „międzynarodowym bestsellerem”. Do sygnałów ostrzegawczych, mogących świadczyć, że mamy do czynienia z marnym skokiem na kasę dołączyć trzeba fakt, że Slasha wspomógł w pisaniu Anthony Bozza, dziennikarz muzyczny, autor m.in. książki o Eminemie.
Rok 1981 – ukazuje się kompilacyjny album Pink Floyd, zatytułowany „A Collection Of Great Dance Songs”. Słynny klasyk – „Money” zostaje do celów tego albumu zmiksowany ponownie w studiu New Roydonia.
Rok 1983 – w Alameda County w Kalifornii urodził się Thomas Armon Pridgen, obecnie perkusista formacji The Mars Volta. Już w wieku 9 lat wygrał prestiżową nagrodę Drum Off. Jest to konkurs organizowany przez największą w USA sieć sklepów Guitar Center. W rok później dostrzegli go przedstawiciele firmy Zildjian. Później zyskał stypendium w słynnym Berkele College of Music, jako najmłodszy kadet uczelni, który kiedykolwiek takowe otrzymał. Obok The Mars Volta obecnie współpracuje także z Chrystianem Scottem i metalową grupą Wicked Wisdom.
Ekran, dym i trans - relacja z koncertu Alters, 20.11.12, Tygmont, Warszawa
czwartek, 22 listopad 2012 23:22 Dział: Relacje z koncertówCzy zespół musi być szeroko znany i poważany żeby zagrać dobry koncert? Absolutnie nie. Czy należy doskonale znać twórczość zespołu (najlepiej całą na pamięć), by dobrze bawić się na jego koncercie? Ja wyszedłem z założenia, że nie, dlatego na koncert Alters, który odbył się w Warszawie 20 listopada wybrałem się bez kompleksów. Występ miał miejsce w Tygmocnie, który ogłasza się jako klub jazzowy, co zdecydowanie nie przeszkodziło Altersom by tam zagrać. Muzyka młodego zespołu raczej odbiega od jazzu (aczkolwiek mówię to jako człowiek nie znający się na tego typu muzyce, więc może bluźnię). Panowie, a jest ich trzech, tworzą dźwięki nowoczesne, trudne w odbiorze. Niekiedy rytmy są mocno połamane (i może w tych miejscach ktoś dostrzegłby ślady jazzu, kto wie), gdzie indziej hipnotyzujące, niemal transowe. Można się w nich zapomnieć. Nie dziwiło skupienie i zaangażowanie muzyków, biorąc pod uwagę morderczą niekiedy pracę sekcji rytmicznej. Pozwalał na nią wysoki poziom umiejętności tych młodych ludzi. W twórczości grupy przeważa granie instrumentalne, ale panowie potrafią też zaśpiewać. I to bardzo ładnie. I to po polsku! Niekiedy swoimi dość wysokimi głosami po prostu tworzą klimat. Urzekający dodam. Zwłaszcza w utworze, który zwieńczył warszawski koncert wokalizy były delikatne jak mgiełka, co między innymi zadecydowało, że utwór ów chyba najbardziej wówczas przypadł mi do gustu. To co wykonuje Alters zalicza się czasem do kręgu rocka psychodelicznego. Na tym koncercie jak najbardziej było słychać i widać dlaczego tak się dzieje. Muszę przyznać, że niektóre zabawy dźwiękiem mi osobiście kojarzyły się nieco z prehistorycznymi dokonaniami Pink Floyd. Takimi na długo przed „Dark side of the moon”. I wszystko unurzane w psychodelicznym sosie i oparach dymu. To nie koniec ciekawostek. To właśnie 20 listopada dowiedziałem się, że można grać na basie klangiem przy pomocy… pałeczki perkusyjnej oraz grać na jednym syntezatorze czterema rękoma na raz. O właśnie tak. Poza tym, za muzykami znajdował się okrągły ekran, na którym zespołowy magik pokazywał swoje czary. Dość dziwne wizje to były. Ale bardzo pasowały do klimatu, potęgowały wrażenie. Jeśli wydaje wam się, że pisząc tą relację odleciałem nieco, to możecie sobie wyobrazić co działo się na tym koncercie. Krótkim niestety, bo trwał on ledwie około 50 minut. Ale i tak było warto. Jedyna rzecz, która trochę mi przeszkadzała to ustawione brzmienie, które jak dla mnie było trochę zbyt głośne, zbyt dudniące, zbasowane. Na koniec dodam tylko, że frekwencja była niewielka, więc występ miał bardzo kameralny charakter.
Przybył, zobaczył, wysłuchał, wrócił i spisał,
Gabriel „Gonzo” Koleński
01. Apocalyptic Love (3:28)
02. One Last Thrill (3:09)
03. Standing In The Sun (4:03)
04. You're A Lie (3:50)
05. No More Heroes (4:23)
06. Halo (3:22)
07. We Will Roam (4:49)
08. Anastasia (6:07)
09. Not For Me (5:21)
10. Bad Rain (3:46)
11. Hard & Fast (3:02)
12. Far And Away (5:14)
13. Shots Fired (3:48)
Czas całkowity: 54:20
- Myles Kennedy (vocals, guitars)
- Slash (guitars)
- Todd Kerns (bass, backing vocals, scream)
- Brent Fitz (drums)
"Jesteśmy akustycznym ekwiwalentem death metalu" rozmowa z Rogerem Woottonem z Comus
czwartek, 22 listopad 2012 07:39 Dział: Wywiady
Comus to brytyjska grupa muzyczna założona w roku 1969. Na początku lat 70-tych wykreowała niepowtarzalny muzyczny styl, łącząc folk, psychodelię oraz rock progresywny i nadając jej bardzo mrocznego i zagadkowego wyrazu. Comus wyraził się w pełni wydając debiutancki album First Utterance, jednak z wielu przyczyn musiał ogłosić upadłość w roku 1972. Formacja po krótkim epizodzie w roku 1974 po 34 latach (2008) reaktywowała się i w roku 2012 wydała trzeci album pt. Out of the Coma. Z liderem formacji, Rogerem Woottonem, rozmawiam na temat historii zespołu, komercyjnej klęski na początku lat 70-tych, o szczegółach dotyczących powrotu grupy na scenę, nowej płycie oraz planach na przyszłość.
Jest dla mnie wielkim zaszczytem móc z Tobą porozmawiać. To wspaniałe widzieć Comus znów żywym. Jak śpiewacie na najnowszym wydawnictwie "przebudziliście się ze śpiączki", czy mógłbyś opowiedzieć o szczegółach Waszej reaktywacji? Jak to się stało, że po 34 latach przerwy wystąpiliście na Melloboat Festival?
Kiedy ponownie wydaliśmy pierwsze dwa albumy Comus w roku 2005 pojawiło się wiele głosów namawiających nas do reaktywacji. W roku 2007 Stefan Dimle, osoba zajmująca się odbywającym się w Sztokholmie Melloboat Festivals zaproponował Opeth występ na festiwalu. Lider zespołu, Michael Akerfeldt, który jest wielkim fanem Comus postawił warunek, że Opeth zagra tam tylko wtedy, kiedy Stefanowi uda się namówić nasz zespół do zagrania na Melloboat. Stefan oraz Mikel przyjechali do nas do Londynu i podpisaliśmy kontrakt.
Czy trudno było skompletować zespół w niemal pełnym składzie z roku 1971?
Wiesz, zaskakująco łatwo było zebrać wszystkich członków razem. Tylko jedna z osób nagrywających First Utterance nie zdecydowała się dołączyć do grupy. Rob Young został więc z konieczności zastąpiony Jonem Seargoattem, który jest mężem Bobbie Watson (wokalistki Comus, przyp.red.).
Porozmawiajmy o Out of the Coma. Dlaczego zdecydowaliście się nagrać nowy materiał?Naprawdę wiele osób pytało mnie o nowy materiał więc w końcu zacząłem go pisać.
Wiele osób również pytało o to, co się z nami działo przez tych 35 lat, więc tytuł albumu Out of the Coma zdawał się idealną odpowiedzią. Mając przygotowane trzy nowe utwory zauważyliśmy duże zainteresowanie fanów tym, co się stało z Malgaard Suite (ostatecznie niewydany materiał Comus, przyp.red.). Nagrania które posiadaliśmy były w naprawdę słabej jakości, ale fanom nie robiło to wielkiej różnicy. Archiwalny utwór włączyliśmy do całości. Co do nowego materiału to wolałem poczekać do momentu, kiedy będzie na tyle dobry, aby mógł doczekać się wydania. Aktualnie kontynuuje pisanie muzyki na kolejny krążek.
Czy mógłbyś opisać proces nagrywania Out of the Coma?
Dwie gitary oraz bas nagraliśmy na żywo z wokalem prowadzącym, natomiast partie solowa, a nawet perkusja zostały nagrane w dalszej kolejności.
W mojej recenzji krążka napisałem, że Out of the Coma jest niejako hołdem dla First Utterance. Czy zgodzisz się z tym?
Tak. Staraliśmy się stworzyć OOTC jako kontynuację głównych treści oraz ducha mroku i szaleństwa utworów z debiutu.
Chciałbym zapytać Cię o postać z okładki wydawnictwa. Czy to ta sama postać, która znalazła się na okładce First Utterance?
Wyjście ze śpiączki było oczywistym tematem związanym z naszą reaktywacją i zdawało się pewnego rodzaju nawiązaniem utworu The Prisoner z debiutu. Trzy nowe utwory były w naszym zamyśle kontynuacją First Utterance. Osoba ukazana na okładce jest tą samą osobą z płyty z roku 1971, posiada kroplówkę podpiętą do jej nosa i wije się budząc się ze śpiączki.
Jak myślisz, co spowodowało brak komercyjnego sukcesu Comus w latach 70-tych i przyczyniło się do rozwiązania zespołu?
Myślę że stało się to z tego względu, że szliśmy całkowicie naprzeciw regułom i modom panującym w muzyce na początku lat 70-tych. Wyłonił się glam rock, a my byliśmy całkowitym przeciwieństwem mody na tę muzykę. W tym czasie w Anglii scena muzyczna była zdominowana przez pewne muzyczne trendy i musiałeś do nich pasować. Aktualnie istnieje całkowita artystyczna swoboda i nie ma żadnej muzycznej dyskryminacji, dlatego Comus przyciąga fanów mających od siedemnastu do siedemdziesięciu lat. Rozwiązaliśmy się w roku 1972 ponieważ nikt nie był zainteresowany naszymi koncertami, przestaliśmy przyciągać widownie.
Dlaczego The Maalgard Suite nigdy nie zostało wydane?
Nie było zainteresowania wydaniem albumu ze strony naszej wytwórni, dla której nasz materiał był zbyt niekomercyjny. Wszystko co nam zostało to jedno amatorskie nagranie kogoś z widowni podczas koncertu. Była i druga część tytułowej suity, lecz po tylu latach całkowicie jej nie pamiętam, a żadne nagranie jak i teksty nie istnieją.
Czy macie w planach ponowne nagranie tego albumu i wydanie go w jego wersji z początku lat 70-tych?
Osobiście chciałbym aby dać duchowi Malgaard spoczywać w pokoju i pracować nad całkowicie nowym materiałem.
Jak dziś oceniasz The Keep from Crying?
To Keep from Crying jest niepowodzeniem na wiele sposobów. Materiał nigdy nie był planowany dla Comus. Do pracy nad płytą udało mi się zresztą zaangażować dwóch członków zespołu. Szczerze żałuję wydania tego krążka.
Składanka Song to Comus: The Complete Collection zawiera kilka nieznanych utworów z lat 1970/1971, In the Lost Queen's Eyes, Winter is a Coloured Bird i All the Colours of Darkness. Jaka jest ich historia?
Wszystkie te utwory pochodzą z sesji nagraniowej z roku 1970. All the Colours of Darkness było jedynie demem, którego nigdy nie zamierzaliśmy wydawać.
Jak oceniasz rolę Michaela Akerfeldta w popularyzowaniu Waszej muzyki?
Jesteśmy niesamowicie wdzięczny Mikaelowi za wspominanie o nas oraz promowanie naszej muzyki tak wiele razy podczas jego wywiadów. Wygląda na to, że zdobyliśmy dzięki temu sporo metalowej widowni. Myślę że to z tego powodu, iż jesteśmy jakby akustycznym ekwiwalentem death metalu.
Czy mógłbym prosić Cię o opinię dotyczącą Strom Corrosion (projekt M. Akerfeldta i S. Wilsona, przyp. red.). W moim odczuciu jest on niesamowicie zainspirowany Waszą muzyką.
Chętnie się z nim zaznajomię, gdyż nie słuchałem jeszcze tego albumu.
Jaki macie plany na najbliższa przyszłość?
Pracujemy nad nową płytą. Szybko gromadzimy materiał, mam kilka nowych utworów, nad którymi zaczynamy wkrótce pracować wspólnie.
Czy planujecie coś w rodzaju europejskiej trasy koncertowej? My serdecznie zapraszamy do Polski!
Aktualnie negocjujemy możliwość przeprowadzenia takiej trasy i byłby miło włączyć do niej również Polskę.
Rozmawiał: Paweł Bogdan
Rok 1976 – w Helsinkach, w Finlandii urodził się Ville Hermanni Valo, wokalista, kompozytor, autor tekstów najbardziej znany jako lider zespołu HIM. Ponadto jest także członkiem grającej rocka gotyckiego, formacji The 69 Eyes. Ponadto Valo współpracował z kilkoma znanymi zespołami i artystami, min: Apocalyptica, Cradle Of Filth czy Natalia Avelon.
Rok 1997 – w jednym z pokojów hotelowych w Sydney znaleziono ciało martwego frontmana słynnej grupy INXS, Michaela Hutchence’a. Jak się później okazało muzyk od kilkunastu miesięcy wciąż śledzony prze głodne sensacji media popadał w liczne depresje, zażywając jednocześnie coraz większe ilości środków uspakajających.
1. The Laws of Nature - Jerry Goodman, John Wetton, Tony Levin (7:19)
2. Over Again - Geoff Downes, Richard Page (9:04)
3. The Technical Divide - Alan Parson, Chris Squire, Gary Green (7:55)
4. Social Circles - Annie Haslam, Peter Banks (8:03)
5. Buried Beneath - Billy Sherwood, Larry Fast, Steve Hillage (8:11)
6. Following the Signs - John Wesley, Tony Kaye (7:27)
7. Check Point Karma - Colin Moulding, Rick Wakeman (7:14)
1. 101112
2. 270492
3. 280908
4. 111111
5. 010504
6. 260112
7. 271005
8. 120399
czas trwania 38:47
Adam Piskorz - bas, głos
Jakub Rusakow - gitara
Miłosz Rusakow - bębny
Przemek Lebiedziński - głos, sample
Radek Skowroński - gitara
Rok 1968 – w Bournemouth, w Anglii urodził się Alex James, najbardziej znany jako basista i okazjonalnie wokalista brit-popowej formacji Blur.
Rok 1977 – urodził się Myles Haskett, australijski perkusista zespołu Wolfmother, poruszającego się wokół kanonów hard rocka, rocka psychodelicznego oraz tzw. stoner rocka.
Rok 1995- zmarł Peter Grant, brytyjski menadżer takich zespołów jak The Yardbirds, Led Zeppelin czy Bad Company. Kierował także wytwórnią fonograficzną Swan Song Records, która wydawała płyty popularnych Zeppów. Powodem śmierci był atak serca.
01.Descent Of Your Destiny (5:18)
02.In the End (3:52)
03.Voice Of Eternal Love (3:54)
04.Who Never Loved (5:25)
05.Siren (4:43)
06.Servants Of Beauty (3:39)
07.Prince Of Night (3:43)
08.Don't Let Them Cut My Wings (3:39)
09.Juliet's Tale (5:50)
10.Creed (5:01)
Czas całkowity: 45:04
- Kinga "Eydis" Magiera (vocals)
- Marcin "Utis" Tomaszek (guitar)
- Arkadiusz "V." Kwaśny (bass, orchestration)
- Konrad "MrNice" Gąsiorowski (drums)