A+ A A-

Gruzy absolutu, rewizja symboli

Oceń ten artykuł
(4 głosów)
(2012, album studyjny)

1. 101112

2. 270492

3. 280908

4. 111111

5. 010504

6. 260112

7. 271005

8. 120399

 

czas trwania 38:47

 

Adam Piskorz - bas, głos 

Jakub Rusakow - gitara 

Miłosz Rusakow - bębny 

Przemek Lebiedziński - głos, sample 

Radek Skowroński - gitara 

1 komentarz

  • Gabriel Koleński

    Dawno, dawno temu, za siedmioma latami, za siedmioma górami, za siedmioma trójmiastami żyło sobie pięciu panów z zespołu Gars. Tak zacząłbym gdyby to była bajka. Ale już po pierwszym przesłuchaniu najnowszej płyty zespołu jest oczywiste, że bajki nie będzie. Telewizor wybuchnie, książki spłoną, bajkopisarz udusi się. Ale może od początku. Gars to ekipa, która powstała na trójmiejskiej ziemi w 2008 roku, czyli całkiem niedawno. Nie przeszkodziło im to by już ugruntować swój styl i właśnie wydać drugi album zatytułowany „Gruzy absolutu, rewizja symboli” w barwach No sanctuary records. Prawda jest taka, że dużo o zespole mówi oficjalna notatka prasowa. Wynika z niej, że na tym krążku „jest wolniej, ciemniej i bardziej depresyjnie”. Poza tym, „mocno osadzona sekcja i soczyste gitary tworzą gęstą, duszną atmosferę” oraz zespół „łączy melancholię ze wściekłością”. Wierzcie lub nie, ale ja pod tym wszystkim osobiście podpisuję się rękoma i nogami. Zresztą sami uwierzycie jak posłuchacie. Kapela generalnie porusza się w przestrzeni szeroko pojętego post hardcore i metalu. Obecne są więc ściany gitar (zarówno ciężkie riffy, jak i melodyjne partie), liczne przejścia, ale też noise’owe dziwactwa i sample. Takich różnych smaczków jest tu więcęj. Choćby instrumentalna introdukcja albumu, gdzie ważną rolę odgrywają partie altówki, na której gościnnie zagrał Krzysztof Jakub Szwarc z zespołu Nieszksypczrze, zaproszony specjalnie w tym celu. Zresztą dźwięk tego instrumentu słychać również w kilku innych miejscach na tej płycie, co dobrze kontrastuje z wszechobecnym ciężarem i duchotą. Tempa raczej nie są zawrotne (choć z tym też różnie bywa, zdarzają się ostre galopady!), ale gitary tną raz mniej raz bardziej niemiłosiernie. Co nie zmienia faktu, że panowie potrafią operować też ciszą, budując odpowiedni nastrój. Cała ta płyta ma swój specyficzny mikroklimat, jak pisałem wcześniej, zespół już zdążył wykreować swój styl. Jeśli już pokusić się o jakieś skojarzenie, to o ile to z Neurosis jest dość banalne (bo ciężko i miarowe tempa, post metal, więc Neurosis), o tyle ja momentami słyszę tu Russian Circles, podobną specyficzną duchotę. Ale nie o podobieństwa tu chodzi. Należy wspomnieć o tym, jak album ten został wyprodukowany. Tak zwane „światowe brzmienie” może być zarówno wadą, jak i zaletą. Dla mnie najważniejszy jest w tym przypadku profesjonalizm i na „Gruzy absolutu, rewizja symboli” mamy z nim do czynienia pełną gębą. Jest soczyście, potężnie, selektywnie, ale z duszą, niekoniecznie cybernetyczną. Tylko tak po ludzku. Za miks i mastering najnowszej płyty Garsów odpowiada Jack Endino (mający na swoim koncie współpracę m.in. z Nirvaną, Skin Yard czy Mudhoney), więc jeśli coś wam się nie spodoba, to wiecie kogo winić. Na deser zostawiłem sobie wisienkę na tym torcie, to jest teksty. Przede wszystkim są po polsku, po drugie są „o czymś”. Gars poruszają tematy trudne, niewygodne, kontrowersyjne. Piszą o nich w sposób bezpośredni i szczery do bólu. To one w dużej mierze tworzą klimat tych nagrań. Nikt nie będzie tu nikogo głaskał po główce. Warstwa liryczna tego albumu dotyczy m.in. reakcji zwykłych ludzi na konflikty zbrojne, tragicznych losów zakładników wojennych, maltretowania zwierząt, problemów emigrantów rozpaczliwie próbujących ułożyć swoje życie na nowo w obcym kraju, czy hipokryzji i zakłamania ludzi uczestniczących w różnego rodzaju pochodach, marszach, wiecach i innych tego typu wydarzeniach. Często wokaliści śpiewają o emocjach i dylematach prostych, szarych obywateli, o wpływie określonych warunków na ich decyzje i postawy. By zapoznać się z tekstami odsyłam was na stronę http://www.gars.com.pl. Specjalnie napisałem wokaliści, bo na opisywanym przeze mnie albumie jest ich dość mnogo. To nie tylko duet Przemek Lebiedziński – Adam Piskorz, ale również liczni zaproszeni goście, tacy jak: Konrad Siedlecki z Radia Bagdad, Marzena Drzeżdżon z Empire czy Asia Kucharska z Kiev Office. Damskie wokale dodają całości szczyptę kobiecej wrażliwości, co nie zmienia faktu, że panie też potrafią tu pokrzyczeć. Na zakończenie powiem szczerze, że nie jest to płyta dla każdego. To ciężka muzyka, wymagająca, nie daje ukojenia i odpoczynku, nie uspokaja. Ale znakomicie brzmi, jest przemyślana i różnorodna. Jeśli lubicie muzyczne wyzwania i nie straszne wam szczerość i bezkompromisowość to zapoznajcie się z tym materiałem.
    Gabriel "Gonzo" Koleński

    Gabriel Koleński czwartek, 22, listopad 2012 16:50 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Recenzje Post Rock

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.