01. Scarcity Hunter - 9:47
02. As I Stood Upon The Shore - 6:00
03. Nethergrove - 13:12
Czas całkowity - 28:59
- Zofia Fraś - wokal, sample
- Aleksander Łukomski - gitara, dodatkowy wokal
- Michał Rejman - gitara basowa
- Mateusz Badacz - perkusja
01. Scarcity Hunter - 9:47
02. As I Stood Upon The Shore - 6:00
03. Nethergrove - 13:12
Czas całkowity - 28:59
- Zofia Fraś - wokal, sample
- Aleksander Łukomski - gitara, dodatkowy wokal
- Michał Rejman - gitara basowa
- Mateusz Badacz - perkusja
Obscure Sphinx to fenomen na naszym rynku muzycznym. Jeden z naprawdę niewielu polskich zespołów post metalowych z wokalistką, który praktycznie nigdy nie zmienił raz obranego kierunku artystycznego, choć stale go rozwija. Na początku tego roku grupa powróciła z trasą koncertową u boku Blindead23, Wija i Kryształu oraz premierową epką - "Emovere".
Początek "Scarcity Hunter" to niby umiarkowane tempo, ale od razu wchodzą ołowiane riffy, a poza tym, to w stylu grupy niewiele się zmieniło - wciąż dominuje post metalowa chłosta. Na zmianę niemal breakdownowe zwolnienia, melodyjne przejścia (również takie z czystym wokalem), wyciszenia czy bardziej miarowe łojenie, bez zbędnych przyśpieszeń. Tu nikt nie goni, nikt nikogo nie popędza, ale przebieg poszczególnych utworów śledzi się jak thriller - nie wiadomo co pojawi się za chwilę, a w jednym utworze mieści się więcej pomysłów niż część kapel potrafi mieć na całe albumy. W moim ulubionym na płycie, "As I Stood Upon The Shore", zwraca uwagę charakterystycznie zaśpiewany, jakby po ukraińsku, refren, co nadaje dodatkowego kolorytu. Poza nim, oczywiście bardzo dużo się dzieje, choćby w partiach perkusji, które same w sobie stanowią dużą ozdobę kawałka. Ale przede wszystkim to, co dominuje tak naprawdę w całej twórczości Obscure Sphinx - przeogromna ilość kipiących zewsząd emocji, które niosą nie tylko Wielebną, ale i cały zespół. A że muzycy potrafią to odpowiednio zaaranżować i obudować tkanką muzyczną, to już zupełnie inna sprawa. I przede wszystkim, talent. Wszystkich tych elementów nie zabrakło również w zamykającym epkę "Nethergrove", który rozpoczyna się dość delikatnie, jak na ten zespół, i tajemniczo - to kolejne oblicze Sfinksa. Oczywiście, kompozycja stopniowo rozwija się i narasta, bo grupa nie zaczęła nagle pisać ballad. Środek utworu leje się z głośników ciemną smołą, choć przebijają się przez nią świdrujące post rockowo gitary. Pod koniec wraca początkowy motyw - spokój przeradzający się powoli w apokalipsę.
Obscure Sphinx powrócił w glorii i chwale - piszę to z pełną stanowczością, zarówno na podstawie osłuchania ich najnowszego materiału, jak i po doskonałym koncercie w Progresji (a podobno cała trasa tak przebiegła). Dobrze, że zespół wraca, bo bez nich polska scena metalowa była zdecydowanie uboższa. To jest świetny, choć bardzo ciężki, przyznaję, początek roku. Próbując się otrząsnąć, zdecydowanie polecam.
Gabriel Koleński