Homo Erraticus

Oceń ten artykuł
(15 głosów)
(2014, album studyjny)

Part 1: Chronicles
1. Doggerland [4:20]
2. Heavy Metals [1:29]
3. Enter The Uninvited [4:12]
4. Puer Ferox Adventus [7:11]
5. Meliora Sequamur [3:32]
6. The Turnpike Inn [3:08]
7. The Engineer [3:12]
8. The Pax Britannica [3:05]

Part 2: Prophecies
9. Tripudium Ad Bellum [2:48]
10. After These Wars [4:28]
11. New Blood, Old Veins [2:31]

Part 3: Revelations
12. In For A Pound [0:36]
13. The Browning Of The Green [4:05]
14. Per Errationes Ad Astra [1:33]
15. Cold Dead Reckoning [5:28]

Czas całkowity: 51:38

Skład:

- Ian Anderson (vocals, flute, acoustic guitar)
- John O'Hara (Hammond organ, piano, keyboards)
- David Goodier (bass guitar, glockenspiel)
- Florian Opahle (electric guitar)
- Scott Hammond (drums, percussion)
- Ryan O'Donnell (vocals)

 

Wydawnictwo: Calliandra Records/Kscope, 2014

Więcej w tej kategorii: « The Secret Language Of Birds

1 komentarz

  • ŁukaszWąś

    Po dwóch latach od wydania "TAAB2", kontynuacji kultowej płyty Jethro Tull "Thick As A Brick" z 1972 roku, brytyjski flecista postanowił o sobie przypomnieć kolejnym premierowym materiałem studyjnym.

    Ian Anderson od lipca 2011 roku konsekwentnie unika występowania pod szyldem "Jethro Tull". Jak mówił kiedyś w wywiadach, jest "Alexem Fergussonem rock'n'rolla" i ma prawo wybierać sobie do współpracy takich ludzi jakich tylko zapragnie. Już od dziesięciu lat gra koncerty firmowane własnym nazwiskiem z udziałem młodego niemieckiego gitarzysty Floriana Opahle. Skład uzupełniają basista David Goodier (od 2002 roku), pianista John O'Hara (od 2003), perkusista Scott Hammond (od 2010) oraz dodatkowy wokalista i aktor Ryan O'Donnell (od 2012).

    Wygląda na to, że Anderson definitywnie rozstał się z wieloletnimi członkami Tull, gitarzystą Martinem Barre (od 1969) i bębniarzem Doanem Perrym (od 1984). Niektórzy sugerują jakieś niesnaski między muzykami, ale na potwierdzenie takiej tezy nie ma żadnych empirycznych dowodów.

    Zresztą granica między Jethro Tull a solowym Ianem Andersonem zawsze była bardzo płynna. Wszak zdaniem wielu osób "Jethro Tull" to tylko pseudonim sceniczny flecisty. Prawie od początku kariery JT autorem zdecydowanej większości muzyki i tekstów zespołu jest właśnie Anderson. "Na półce w markecie są dwa pudełka. Na jednym napisane jest "Jethro Tull", na drugim "Ian Anderson". W obu są te same stare płatki kukurydziane" - często żartuje artysta.

    Po długich latach odcinania kuponów od chwalebnej przeszłości, odgrzewania kotleta na multum sposobów, Ian znów tworzy nową muzykę.

    Według jego zapowiedzi, "Homo Erraticus", nad którym pracę rozpoczął 1 stycznia 2013 roku o godzinie 9. rano, miał być utrzymany w stylistyce "folk-prog-metalowej". Rzeczywiście, pierwiastek ludowy i progresywny rock jest tu silnie obecny. Jednak za "metalowe" można uznać jedynie kilkusekundowe solo gitarowe Floriana Opahle w środku rozpoczynającego album "Doggerland".

    Na nowym krążku nie ma perełek na miarę niezapomnianego "A Change Of Horses" z "TAAB2". Ewidentnie brakuje dobrych pomysłów na jakże liczne linie wokalne. Niemal wszystkie brzmią "na jedno kopyto". Niektóre fragmenty płyty drażnią banalnością i przewidywalnością.

    Prawie każda kompozycja kojarzy się z wcześniejszymi dokonaniami zespołu Andersona. Skądinąd świetny "Doggerland" utrzymany jest w stylu płyt "Stormwatch" i "Roots To Branches", "rapowane" wersy "Enter The Uninvited" mają dużo wspólnego z "Hot Mango Flush" z albumu "J-Tull Dot Com", frymuśne zakończenie "The Engineer" przywołuje na myśl brzmienie płyty solowej IA "The Secret Language Of Birds", a "Tripudium Ad Bellum" stary przebój Tull "Living In The Past". I tak dalej, i tak dalej...

    Co nie oznacza, że jest to album zły. Jest tu gdzie "ucho zaczepić". "Homo Erraticus" słucha się z przyjemnością, w tej muzyce całkiem sporo się dzieje, zastosowano wiele ciekawych rozwiązań aranżacyjnych.

    Jednym z najlepszych kawałków, jeśli nie najlepszym, jest nadłuższy na płycie "Puer Ferox Adventus" opowiadający o początkach chrześcijaństwa. Ta urokliwa rockowa ballada zawiera piękne neoprogresywne partie instrumentalne nawiązujące do muzyki średniowiecznej, okraszone efektownymi partiami perkusji. Mimo wspomnianego podobieństwa do jednego z nowszych utworów Jethro Tull, "Enter The Uninvited" brzmi całkiem świeżo i intrygująco. Podobać się też może energiczny folk-rockowy "The Turnpike Inn" z lekką domieszką psychodelii, dostojny "The Pax Britannica" (sposób śpiewania oraz dźwięk instrumentów klawiszowych i fletu idealnie podkreśla "angielskość" tej piosenki, traktującej o królowej Wiktorii i księciu Albercie), czy majestyczny "Cold Dead Reckoning" z klimatycznymi aranżami keyboardu Johna O'Hary, ładnymi partiami fletu Andersona i mocnymi niemal dudniącymi bębnami Scotta Hammonda. To bodaj najbardziej ponury kawałek z całej piętnastki, przesiąknięty klimatami rycerskimi i średniowiecznymi a'la "Broadsword And The Beast". Następuje po nim krótka optymistyczna melodia na flet, instrumenty klawiszowe i glockenspiel. To ona kończy album.

    Niewątpliwą ciekawostką jest silna inspiracja muzyką kościelną w szybko wpadającym w ucho "Meliora Sequamur". Duet wokalny Andersona i Ryana O'Donnella jest rzeczą wartą uwagi.

    Jak przystało na progresywny concept album, kilka motywów, między innymi ten z "Doggerland" i "Enter The Uninvited", powtarza się parokrotnie w trakcie trwania całej płyty, co daje ciekawy rezultat.

    Być może by w pełni radować się z tych nowych nagrań, należy jednocześnie zająć się analizą ważnych i równie niełatwych w odbiorze tekstów, napisanych niby przez Geralda Bostocka, fikcyjnego autora "Thick As A Brick". Są one opowieścią o dziejach ludzkości zwłaszcza w kontekście historii Wielkiej Brytanii.

    Warto "zainwestować" w limitowaną "luksusową" edycję albumu zawierającą dwie płyty CD i dwie płyty DVD umieszczone w ilustrowanej książce dużego formatu w twardej materiałowej okładce ze złotym nadrukiem. (Dostępna jest wyłącznie w wybranych sklepach internetowych). Na dodatkowych krążkach znajdują się między innymi nagrania video ze studia nagraniowego w posiadłości Iana w hrabstwie Wiltshire, wywiady z muzykami, dźwiękowy zapis wspólnego odsłuchiwania nowej płyty przez niemal cały zespół Andersona (wraz z komentarzami muzyków) z angielskiego Bristol, i przede wszystkim nagrania demo wszystkich utworów z hotelu na wyspie Barbados, z lutego 2013 roku. To bardzo ciekawy historycznie materiał pokazujący początki procesu twórczego.

    Już teraz można stwierdzić, że jest to jedna z najbardziej kontrowersyjnych propozycji flecisty. Zadowolić może tylko tych największych miłośników jego twórczości. Ze wszystkich solowych projektów Iana Andersona właśnie ten najbardziej brzmi jak... Jethro Tull. Może więc czas zakończyć dywagacje o tym, co jest Andersonem, a co Tull?

    Łukasz Wąś

    ŁukaszWąś piątek, 18, kwiecień 2014 12:43 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Recenzje Folk Progresywny

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.