A+ A A-

House of the Restless

Oceń ten artykuł
(6 głosów)
(2018, album studyjny)

01. Air - 5:32
02. Meditation - 5:56
03. Disappearance - 4:26
04. Unreal City - 7:46
05. Abandoned World - 6:33
06. Rush - 4:43
07. Like a Stone - 4:26
08. Time - 6:30
09. House of the Restless - 6:54


Czas całkowity - 52:64



- Marek Sikora – instrumenty klawiszowe, gitara, gitara akustyczna



Więcej w tej kategorii: « Insomnia Last Passenger »

1 komentarz

  • Gabriel Koleński

    Marek Sikora powraca ze swoim projektem Mars Project. W zeszłym roku ukazała się bardzo ciekawa płyta „Insomnia”, w tym roku będziemy mieć do czynienia z „House Of The Restless”. Już sam tytuł sugeruje, że może być nieco inaczej, niepokojąco, smutno, może trochę schizofrenicznie. By dowiedzieć się, czy tak rzeczywiście jest, zachęcam do przeczytania recenzji.
    Mars Project to w dalszym ciągu instrumentalne utwory, w których prym wiedzie gitara akustyczna, plemienne rytmy oraz liczne dodatki aranżacyjne. Nastąpiła jednak delikatna zmiana klimatu. Debiutancki album projektu Marka Sikory niósł ze sobą dużo lekkości, muzyka była bardzo przestrzenna i przyjemna w odbiorze. Na nowym krążku pojawia się niespotykany dotąd w twórczości Mars Project smutek, zaduma, ale też mrok, którego nie spodziewałbym się w tym przypadku. Już w otwierającym płytę „Air” słychać, że będzie mniej Mike’a Oldfielda, a więcej Dead Can Dance. Na „House Of The Restless” próżno szukać szybkich, zwiewnych kompozycji z debiutu. Zastąpiły je wolniejsze utwory, nie mniej nastrojowe, ale utrzymane w innej atmosferze. Klawisze w „Disappearance” i „Unreal City” brzmią wyjątkowo złowieszczo, ten drugi mógłby spokojnie stanowić ścieżkę dźwiękową do filmu grozy. W „Abandoned World” pobrzmiewają echa muzyki etnicznej (swoją drogą idealny tytuł). „Rush” nie ma niczego wspólnego ze słynnym kanadyjskim zespołem, za to dynamiczne i optymistyczne partie gitary akustycznej wywołują silne skojarzenia z debiutem Mars Project. Lekki niepokój, dla odmiany w delikatnej, jazzowej aranżacji powraca w „Like A Stone”. Oniryczne, nastrojowe „Time” niewiele wnosi na albumie, chyba, że ktoś wybitnie lubi taki specyficzny ambient. Tytułowy utwór, który zamyka płytę, jest w pewnym sensie podsumowaniem całości. Z jednej strony, w sposób klamrowy łączy się z pierwszą kompozycją, z drugiej zawiera elementy akustyczne, ambientowe i elektroniczne zagrane w taki sposób, że powracają skojarzenia ze ścieżkami dźwiękowymi do horrorów.
    To co tworzy Marek Sikora pod szyldem Mars Project to muzyka bardzo niszowa, przeznaczona dla grupy koneserów, którzy będą w stanie docenić wyjątkowy, kameralny nastrój i wszystkie smaczki aranżacyjne. To również muzyka dla ludzi cierpliwych, ponieważ Mars Project daleko do przebojowości i chwytliwości większości albumów wychodzących w barwach Lynx Music. Debiutanckiego „Insomnia” najlepiej słuchało mi się podczas jazdy samochodem, tymczasem „House Of The Restless” pasuje zdecydowanie bardziej do spokojnego słuchania w domu. Jako, że obecnie robi się ciemno o 16:00, nie pozostaje nic innego jak usiąść wygodnie, zaopatrzyć się w ulubiony trunek (może być herbata) i strój (może być dres i koc) i wejść do świata Mars Project. Miłych wrażeń życzę, tylko nie zgubcie się w tym świecie.
    Gabriel „Gonzo” Koleński

    Gabriel Koleński niedziela, 11, listopad 2018 21:26 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Recenzje Art Rock

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.