Eclipse

Oceń ten artykuł
(6 głosów)
(2018, album studyjny)

01. El Cóndor Pasa / Locomotive - 6:49
02. Tempestad - 3:37
03. Animal - 3:53
04. Eclipse - 6:24
05. Esclavitud de Tu Ser - 4:57
06. Támesis - 3:23
07. Paraíso - 5:24
08. Almas Perdidas - 4:08
09. Eterna Proyección - 4:23
10. Líneas de Nazca - 5:27

Czas całkowity - 48:25

- Alonso Herrera - wokal, gitara
- Sergio Checho Cuadros - quena
- Gabriel Iwasaki - instrumenty klawiszowe
- Alejandro Jarrin - gitara basowa
- Alvaro Escobar - perkusja

 

Media

Więcej w tej kategorii: Flor de Loto »

1 komentarz

  • Gabriel Koleński

    „Eclipse” to ósma studyjna płyta peruwiańskiego zespołu Flor De Loto z 2018 roku, przypomniana w zeszłym roku przez firmę Oskar Productions, w formie reedycji w pięknie wydanym digipacku. Lubię takie perełki! Mało znany, choć kojarzony w progresywnych kręgach zespół, piekielnie zdolny, ze sporym dorobkiem i zdecydowanie zbyt małą popularnością. Zatem, najpierw czytamy, a potem słuchamy, najlepiej głośno!
    Flor De Loto to zespół z dużym doświadczeniem, które słychać na „Eclipse”. Muzyka zespołu ma wyraźnie ugruntowany styl i wyrobione brzmienie. Podstawą twórczości Peruwiańczyków jest rock progresywny z okolic Jethro Tull, melodyjny hard rock i ostrzejsze wtręty zdradzające inspiracje Iron Maiden. To pierwsze słychać już na samym początku. „Eclipse” otwiera wariacja na temat „El Cóndor Pasa”, klasycznego utworu peruwiańskiego kompozytora Daniela Alomíi Roblesa, połączona z „Locomotive Breath” Jethro Tull, ale z autorskim tekstem po hiszpańsku. Brzmi karkołomnie, ale w tym szaleństwie jest metoda, choć osobiście dałbym ten utwór na koniec płyty, jako bonus, a nie na początek. Dwiema bardzo charakterystycznymi cechami muzyki Flor De Loto jest wszechobecne brzmienie fletu – w melodiach, solówkach i pasażach oraz talent do melodyjnych refrenów. Większość utworów ma dość zwartą konstrukcję, opartą na precyzyjnej i nieco połamanej sekcji rytmicznej. Na większe szaleństwa panowie pozwolili sobie głównie w dwóch utworach instrumentalnych – „Támesis” i „Líneas De Nazca”. Jeden i drugi to progresywno-hard rockowa jazda bez trzymanki, z solówkami na flecie i klawiszach.
    Na „Eclipse” słychać różnorodne inspiracje muzyków Flor De Loto. Poza Jethro Tull i generalnie rockiem progresywnym, w muzyce peruwiańskiej grupy słychać sporo hard rocka i heavy metalu. Początkowa galopada perkusyjna i riff gitarowy w „Animal” momentalnie kojarzą się z „2 Minutes to Midnight”, choć wrażenie to szybko przełamuje flet, który przejmuje rolę gitary w prowadzonej melodii. Jednak, w solówkach gitarowych powracają skojarzenia z Iron Maiden. Choć cały czas jest bardzo dynamicznie, nie zawsze jest aż tak intensywnie jak we wspomnianym „Animal” czy też mocno heavy metalowym, ale bardziej stonowanym utworze tytułowym, opartym na kroczącym riffie gitarowym. Lżejsze, czerpiące więcej z klasycznego hard rocka „Tempestad” i „Esclavitud De Tu Ser” również przynoszą ogromne pokłady energii i chwytliwe melodie. Jednak, jedne z najciekawszych kompozycji pojawiają się w drugiej połowie albumu. W mocnym, ale wyważonym „Paraíso” znajdziemy jeden z najlepszych refrenów na płycie oraz przede wszystkim znakomite przyśpieszenie w połowie – ależ tu chodzi perkusja! A zaraz po tym pojawia się ekspresyjna solówka gitarowa. Podobny zabieg muzycy zastosowali w bardziej progresywnym „Eterna Proyección”, tylko tu solo na gitarze pojawia się po przejściu z melodią graną na flecie na tle gitarowego riffu. Na deser zostawiłem sobie doskonałe „Almas Perdidas” – czysty destylat najlepszej mieszanki melodii i energii, z gitarowym riffem doskonale podbitym przez flet oraz uduchowionym wokalem, aż słychać jak niesie go muzyka! Na albumie znajduje się jeszcze jeden, bonusowy kawałek, „Antes de Despertar”, utrzymany w klimacie albumu – dynamiczny, zagrany z pasją, z emocjonalnym śpiewem.
    Nie ukrywam, że zawartość „Eclipse” trochę mnie zaskoczyła, ale to głównie przez brak znajomości zespołu wcześniej. Nieco ponad 50 minut muzyki przelatuje przez słuchacza jak grom z jasnego nieba! Flor De Loto emanują nie tylko doświadczeniem, ale też ogromną pasją, którą słychać na każdym kroku. Ta radość z grania ulubionej muzyki łatwo udziela się słuchaczowi, w te dźwięki wchodzi się od razu, nie wymaga to szczególnego wsłuchiwania się. Nośność poszczególnych kompozycji na „Eclipse” jest mocno zaraźliwa, co powoduje, że albumu słucha się z dużą przyjemnością. Zdecydowanie polecam, a w kolejce do recenzji czeka na mnie jeszcze jedna płyta tej grupy!
    Gabriel Koleński

    Gabriel Koleński niedziela, 24, październik 2021 19:06 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Recenzje Folk Progresywny

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.