Spiritchaser

Oceń ten artykuł
(35 głosów)
(1996, album studyjny)
1. Nierika (5:44)
2. Song of the Stars (10:13)
3. Indus (9:23)
4. Song of the Dispossessed (4:55)
5. Dedicacé Outò (1:14)
6. The Snake and the Moon (6:11)
7. Song of the Nile (8:00)
8. Devorzhum (6:13)

Czas całkowity: 51:57
- Lisa Gerrard ( vocal, assorted instruments )
- Brendan Perry ( vocal, assorted instruments )

oraz gościnnie:
- Renaud Pion ( Turkish clarinet )
- Peter Ulrich ( percussions )
- Lance Hogan ( percussions )
- Ronan O'Snodaigh ( percussions )
- Robert Perry ( percussions )

1 komentarz

  • Paweł Tryba

    Dead Can Dance nigdy do progresu zaliczani oficjalnie nie byli, co dziwne. Wszak nie na tym polega granie 'podrasowanego' folku, żeby zrzynać z The Strawbs czy Jethro Tull, ale żeby zaproponować coś swojego. I Deadzi faktycznie, są jedyni w swoim rodzaju. Na ich muzyce wychowały się gotyckie divy (rodzimy Artrosis miał w repertuarze utwór 'Lisa', na cześć miss Gerard) i cała masa artystów zrzeszonych w ich macierzystej wytwórni 4AD i Cold Meat Industry. Dead Can Dance konsekwentnie łączyli folklor z najróżniejszych stron świata i muzykę dawną w niesamowity, tajemniczy i mroczny konglomerat. 'Spiritchaser',niestety ostatnie ich dzieło, jest śmiałą wycieczką w stronę Czarnego Lądu. Muzyka Tańczących Umarłych nigdy jeszcze nie była aż tak zrytmizowana. Zresztą spójrzmy na listę płac. Aż czterech gościnnych bębniarzy! W zasadzie jest tu jedna tradycyjnie pojęta pieśń (bo słowo 'piosenka' do twórczości Dead Can Dance nijak nie pasuje) - 'Song Of The Disposessed',ku mojej uciesze zaśpiewana przez Brendana Perry'ego. Przyznaję, że zawsze wolałem te utwory Umarłych, w których odzywał się on, a nie egzaltowana Lisa Gerard. Cała reszta to afrykańskie rytuały wżerające sie w mózg stałymi, powtarzalnymi figurami rytmicznymi. Tak samo traktowane są głosy wokalistów. Albo mi się zdaje, albo Perry i Gerard niniejszym dowiedli, skąd wywodzi się koszmarek pt. techno. Artyści naszego kręgu kulturowego nieraz sięgali po muzykę afrykańską, weźmy na przykład Davida Byrne'a, Paula Simona czy Petera Gabriela. Ze wszystkich tych prób moim zdaniem najlepiej wypadł australijski duet. Bo najbliżej tu do natywnych brzmień, najmniej nachalnego wspomagania afrykańskich rytmów elektroniką. Arcydzieło, godne epitafium wielkiej kapeli. Ocena maksymalna 5/5. I tylko szkoda, że po 12 latach od nagrania 'Spiritchasera' Gerard wydała całą masę lepszych i gorszych płyt, a Perry tylko jedną (choć w mojej opinii będącą arcydziełem).

    Paweł Tryba piątek, 18, kwiecień 2008 19:31 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Recenzje Folk Progresywny

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.