A+ A A-

Wskrzeszenie Hobouda

Oceń ten artykuł
(24 głosów)
(2009, album studyjny)
1. Zaklinanie
2. Mninuty
3. Stojała Dziywczyna
4. Łożania Sia
5. Burmnistrzówno
6. Nieszczajscie
7. Eszcze Nie Buł Dziań
8. Borozin
9. Zielóno Łońka
10. Łolstynska Pole
11. Ksiot
12. Łoboczysz Że Jaśku
- Maria Rumińska ( piano, meloton, śpiew )
- Marcin Rumiński ( mandolina, gitara elektryczna, śpiew )
- Agnieszka Symołon ( śpiew )
- Marcin Drabik ( skrzypce elektryczne i akustyczne, nyckelharpa, śpiew )
- Sławomir Przytuła ( gitary akustyczne i elektryczne, śpiew )
- Michał Jaros ( kontrabas )
- Roman Ślefarski ( perkusja )
- Edward Cyfus ( narracja )

1 komentarz

  • Krzysztof Michalczewski

    Na południe i południowy wschód od Zalewu Wiślanego rozciąga się historyczna i geograficzna kraina, którą dawno, dawno temu nazwano Warmią. Zajmuje ona obszar około 4250 kilometrów kwadratowych, jej granicę określono w 1375 roku i z niewielkimi zmianami przetrwała ona do dnia dzisiejszego. W dużym przybliżeniu można ją sobie wyobrazić jako linię poprowadzoną od Braniewa, poprzez Lidzbark Warmiński i Reszel, poniżej Biskupca i Olsztynka, dalej przez Gietrzwałd do Fromborka. Jeszcze w XIII wieku ziemię tę zamieszkiwał lud Warmów. Warmowie podzielili los innych plemion pruskich ulegając potędze Zakonu Krzyżackiego. Krótko po tym jak Bracia Zakonni podbili Warmię na ten teren zaczęli przybywać osadnicy z okolic Lubeki i Śląska. Najprawdopodobniej to z nimi przywędrował tu domowy krasnal - kobold. Wyobrażano go sobie i przedstawiono jako skrzata wielkości dziecka, ze szpetnym obliczem i długimi, zwężającymi się ku górze uszami. Stworzenie to słynęło z przykrego i kapryśnego charakteru, skłonne było do złośliwych psot, ale czasami w przypływie dobrego humoru pomagało ludziom w pracach domowych. Tak czy owak ludzie za nim nie przepadali, starali się go unikać, przypisywali mu różne złe uczynki i czynili odpowiedzialnym za sprowadzanie pożaru na domostwo. W podobny sposób przedstawiono i opisywano hobouda z tą różnicą, że warmiński figlarz miał rogi i długi ogon. Można jednak zaryzykować tezę, że chodzi o tego samego złośliwca i psotnika.
    Mijały wieki, a wraz nimi przemijała wiara w domowego krasnala. Warmiacy coraz mniej bali się jego śmiechu, coraz rzadziej przejmowali się też jego nastrojami i coraz mniejszą wagę przykładali do jego psot, w końcu ignorowany przez wszystkich hoboud zapadł się gdzieś pod ziemię. Dzisiaj pamiętają o nim już tylko nieliczni, a wśród nich jest Edward Cyfus, znany piewca warmińskiego folkloru i autor kilku książek o tej tematyce.

    W Olsztynie, stolicy Warmii, od 15 lat działa grupa folkowa Shannon specjalizująca się w muzyce celtyckiej, a wśród jej członków są między innymi Maria i Marcin Rumińscy. Od lat pasjonują się oni historią Ziemi Warmińskiej i jej folklorem. Któregoś dnia 2008 roku w czasie przeglądania zapisów osiemnasto- i dziewiętnastowiecznych pieśni i opowieści, natknęli się oni na ślad prawie zapomnianego hobouda. Zafascynowani opowiadaniami na jego temat postanowili przywrócić go do życia i tak powstał pomysł na 'Wskrzeszenie Hobouda'.
    Szybko znaleźli się chętni do wzięcia udziału w tym muzycznym projekcie, któremu na imię Hoboud. Okazali się nimi zdolni, wykształceni i wszechstronni muzycy: Agnieszka Symołon (śpiew), Marcin Drabik (skrzypce elektryczne i akustyczne, nyckelharpa, śpiew), Sławomir Przytuła (gitary akustyczne i elektryczne, śpiew) Michał Jaros (kontrabas) i Roman Ślefarski (perkusja). Aranżacją tradycyjnych warmińskich melodii zajęli się Maria (śpiew, pianino, meloton) i Marcin (mandolina, gitara elektryczna, śpiew) Rumińscy.
    Teksty powierzono znawcy gwary warmińskiej, wspomnianemu wyżej Edwardowi Cyfusowi.
    ' Wskrzeszenie Hobouda ' to nie tylko słowa i melodie dawnej Warmii, to również udana rekonstrukcja życia codziennego dawnych mieszkańców tej krainy. Służą temu historie opowiadane gwarą przez Edwarda Cyfusa ('poziedywane gyszychty'), którymi oddzielono poszczególne piosenki od siebie i które są do nich wprowadzeniem. Wykorzystano też odgłosy burzy, bijący na trwogę dzwon, dźwięk otwieranych drzwi, okrzyki wystraszonych ludzi i chichot czającego się gdzieś w ciemności licha - hobouda. Ta płyta, to trwająca 65 minut wycieczka w przeszłość, to udana próba wskrzeszenia dawnej kultury, to ocalone od zapomnienia obyczaje oraz wierzenia dawnej Warmii.
    Pięknie zaśpiewane gwarą warmińską piosenki (dwugłos, wielogłos i typowy dla muzyki ludowej śpiewokrzyk) mówią o zwykłych i codziennych sprawach - raz są żartobliwe, a innym razem smutne i tragiczne.
    Melodie skromnie zaaranżowane, głównie na skrzypce i gitary akustyczne, łatwo wpadają w ucho i słucha się ich przyjemnie, a niektóre z nich mają w sobie to wszystko, co mieć powinien potencjalny przebój, np. 'Łożania Sia', 'Mninuty', 'Eszcze Nie Buł Dziań'. W instrumentacji kilku utworów wykorzystano brzmienie szwedzkiego, ludowego instrumentu strunowego, przypominającego swą budową współczesne skrzypce, tj. nyckelharpy.
    Pod względem muzycznym ' Wskrzeszenie Hobouda ' jest mieszanką jazzu, tradycyjnego folku i rockowych rytmów, z wyraźną przewagą tego pierwszego. Skoro jazz i skoro rock, to powinny być instrumentalne partie solowe. I są takie - ma chwile dla siebie skrzypek, mają gitarzyści, ma też i kontrabasista, a wszystkie choć krótkie, zachwycają maestrią wykonania. Do moich ulubionych fragmentów z tego krążka należą: 'Łolstynska Pole' i 'Łoboczyszże Jaśku'.
    Muzyka z tej płyty jest niezwykłym i niecodziennym połączeniem muzyki ludowej, współczesnego jazzu i rocka, jest też zderzenie tradycji z nowoczesnością. Zadowoli ona zarówno miłośników folka, jak i zwolenników współczesnych brzmień. Trudna to sztuka zadowolić wszystkich - Hoboudowi się udała.
    Krążek zapakowano w pomysłowy, oryginalny i elegancki digipack, zaprojektował go i swoimi rysunkami ozdobił Marcin Rumiński.
    Teksty utworów na język angielski przełożył Sławomir Przytuła.
    Nagrania zrealizowali Marcin Rumiński i Ryszard Szmit, ich produkcją zajęli się Maria i Macin Rumińscy, a dokonano ich w 'Kaktus Studio' i 'Pro Studio' w Olsztynie, w czerwcu i lipcu 2009.

    Omawiany album jest efektem długiego i żmudnego wysiłku wielu ludzi. Wyobrażam sobie, że na ten trud złożyły się: dwumiesięczna praca w studiu, godziny spędzone w Muzeum Budownicta Ludowego w Olsztynku, studia nad archiwalnymi dokumentami, dyskusje do białego rana, pukanie do drzwi różnych instytucji i organizacji, by dla pomysłu przywrócenia Hobouda żyjącym pozyskać mecenasów, partnerów i sponsorów. Opłaciło się i warto nagrodzić ten wysiłek, a nagrodą niech będzie moja ocena. - 5/5.
    'Wskrzeszenie Hobouda' jawi mi się jako najprawdziwsze dzieło sztuki i dlatego gorąco polecam tę płytę, nie tylko miłośnikom muzyki folkowej.
    A co z warmińskim Hoboudem? No cóż, ten już na zawsze pozostanie z nami.

    Krzysztof Michalczewski niedziela, 25, październik 2009 13:58 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Recenzje Folk Progresywny

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.