Skogsrock

Oceń ten artykuł
(2 głosów)
(2007, album studyjny)
01. Dansa dansa dansa
02. solpäls
03. Skogen
04. Memento mori
05. Vänner
06. Gängsäng
07. Hon sa
08. Stjärnljus
09. Stillarsittarliv
10. Väggevisan
11. Pygmalion
12. Gillstensrud

1 komentarz

  • Rafał Ziemba

    Paganus... kojarzy Wam się to z nazwą progowej kapeli? Mnie nie. Jakoś niefortunnie się nazwali ci, zapewne sympatyczni, panowie z Norwegii. Gdyby grali jakiś pagan black metal, czy inny viking metal to tak... ale w tym wypadku, to nie był strzał w dziesiątkę. Tym bardziej, że nazwa i tak niezbyt oryginalna.
    Paganus nie ma z metalem jednak wiele wspólnego, a jest kapelą próbującą grać progresywny folk. Nie każdy jednak zespół tego gatunku może się stać kolejnym Jethro Tull, Gryphon czy Phoenix. I Paganus na pewno się nimi nie stanie.

    Zaczyna się dziwnie rockowym brzmieniem, które faktycznie mogło by się znaleźć na środkowych i późnych płytach Jethro Tull. Tutaj jest ono jednak jakoś dziwnie przytłumione. Dansa Dansa Dansa jest numerem, który niewątpliwie miał potencjał jeszcze w sali prób, ale zgubił go gdzieś po drodze do studia.
    Ciekawym elementem jest śpiew w rodzimym norweskim. Oryginalność jest plusem, choć sam wokalista wybitnym nie jest.
    A co z folkiem? Pierwszy numer przynosi go niewiele. I jest to ten rodzaj folkowania, któremu nie tak daleko do Hooters.
    Podobnie także jest z drugim numerem. Brzmienie jest trochę demówkowe, wszystkie instrumenty poza gitarą są mocno w tle. Refren wpada troszeczkę w ucho, ale i on mógłby być lepszy.
    Skogen to instrumentalny utworek, który jawnie nawiązuje do folkowych momentów trzeciego albumu Led Zeppelin. Nic się w sumie w nim nie dzieje, ale przynajmniej jest krótki.
    Memento Mori to groźny tytuł i próba pogodzenia hard rockowych gitar ze skrzypcami. Niezbyt jednak udana. Bo ani riffy nie specjalne, ani linie melodyczne nieszczególne. Jeszcze w dodatku wkradają się tu zupełnie zbędne orientalizmy. Już miałem krzyknąć NEXT! gdy nagle utwór się niespodziewanie urwał.
    A następny ku mej postępującej rozpaczy nie przyniósł niczego nowego. Ale tak literalnie niczego. Nawet nie jestem już pewien czy słucham kolejnego utworu, gdyż jest tak samo nijaki, co poprzednik.
    Trochę ciekawszej muzyki zawiera w sobie Gangsang. Więcej folku, mniej oczywista (choć tez niezbyt udana) melodia.
    W tym samym klimacie próbuje pozostać kolejny numer.
    Zupełnie nie wiem o co chodzi tej kapeli. Może mają przynajmniej jakieś ciekawe teksty. W żaden sposób niestety nie mogę tego sam stwierdzić, ani nie znam nikogo kto by mógł.
    Ósmy numer jest znów przewidywalny do bólu. Nie mam siły do niego.
    Natomiast pewne odświeżenie przynosi Stillasittartittarliv (oddam połowę swoich płyt i rękę księżniczki temu, kto przeczyta ten tytuł za pierwszym razem), ale tylko w tempie, które jest nietypowe dla tej płyty.
    Już w zasadzie nie mam sił do tego albumu, ale brnijmy dalej...
    Vaggevisa jest nieciekawą balladą o bardzo nijakiej melodii.
    Pygmalion zalatuje w początkach naszą tatrzańską muzyką góralską, ale za chwili psuje to toporny riff gitary. Ten hard rock jest tu tak bardzo nie na miejscu, że chyba bardziej byłby tylko któryś z naszych słynnych bliźniaków w drużynie Chicago Bulls.
    Jest jeszcze ostatnia kompozycja, ale jako, że jest tak samo nijaka jak reszta albumu, to nie będę już o niej tu pisał.

    Paganusowi nie wyszło. No dwója. Dwója jak nic. Z plusikiem powiedzmy, ale jednak. Może teksty są dobre...

    2,5/5

    Rafał Ziemba wtorek, 27, październik 2009 16:14 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Recenzje Folk Progresywny

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.