Our Days Mind The Tyme

Oceń ten artykuł
(3 głosów)
(2009, album studyjny)
01. The Only One (4:50)
02. Solid For Sinners (2:29)
03. A Sound For Two (3:15)
04. Coffin Love (3:16)
05. My Heavenly Way (2:56)
06. Borne With Gills (2:57)
07. Enjoy A Paranoia (5:34)
08. Memory Layne (3:43)
09. Our Brave New World (2:45)
10. The Ectasy Once Told (5:02)
- Dandy Lyon ( vox & guitar )
- Jak Housden ( guitar )
- Ricky Drabsch ( bass )
- Martin Walters ( keys )
- Chris Rudge ( drums )

1 komentarz

  • Rafał Ziemba

    Czasami nie znajduję innego określenia na muzykę niż czarująca. Jednak nie wiele zespołów zasługuje na nie w takim stopniu jak The Dolly Rocker Movement.

    Our Days Mind The Tyme to ich trzeci album, i podobnie ja poprzednie dwa, do tej pory dostępny był jedynie w Australii za sprawą wytwórni Off The Hip. Kapela miała jednak to szczęście, że zainteresowała się nimi duńska wytwórnia Bad Afro Records. Po wypuszczeniu 7 calowego singla, teraz przyszedł czas na wydanie pełnego albumu. Zmieniona została jedynie niecoekawa okładka wersji australijskiej.

    Europejska premiera albumu została przewidziana na 22 lutego 2010 roku, czyli w chwili pisania tych słów zostało do niej jeszcze trzy dni. Samą płytę wytwórnia przesłał mi już jednak na tyle dawno, że zdążyłem ją przesłuchać wiele razy... i dałem się zaczarować.


    Do niedawna myślałem, że progresywny folk stoi na straconej pozycji. W życiu bym się nie spodziewał, że ratunek przyjdzie z Australii, która co prawda scenę rockową zawsze posiadała mocną (Ac/Dc, Buffalo, Rose Tattoo) ale z progową to było naprawdę słabo. Dobre kapele można było policzyć na palcach jednej ręki, a reszta to raczej przeciętniacy. A tu nagle taka niespodzianka&


    Piękne brzmienie organów, charakterystyczny męski wokal i gitary trochę w brit rockowym stylu (zarówno te elektryczne jak i akustyczne), dodatkowo trochę space rocka. Wszystko ze sobą świetnie współgra, a to dopiero otwierający płytę The Only One.
    Bardzo psychodelicznie robi się za sprawą Solid For Sinners. To piękne melodie w stylu The Doors, Love i innych reprezentantów tego wspaniałego nurtu z USA.
    Również do niektórych numerów The Doors nawiązuje A Sound For Two, Utrzymany w konwencji walczyka przypomina Wintertime Love ale i troszkę Whisky, Mystic & Man. Czarujący utwór, genialnie zaaranżowany, Mogę tego słuchać w kółko.
    Bardzo ładnym elementem muzyki zawartej na Our Days Mind The Tyme są wokale. Mamy tu dialogi między męskim a kobiecym głosem. Za przykład może tu służyć Coffin Love. Folkowe melodie przyozdobione w psychodeliczno surf rockowy klimat.
    Jedynym klasycznie rockowym numerem jest My Heavenly Waym, który uwidacznia lekką inspirację The Stooges. Szczególnie element klaskanie przypomina mi ekipę Iggy Popa.
    Borne With Gills ma z kolei marszowy rytm i kojarzy mi się trochę z muzyką do westernów. Myślę, ze wszyscy wiecie o jaki rodzaj grania mi chodzi. Trochę jakby urockowić muzykę do filmów Sergoio Leone.
    Kolejna prawdziwa perła to Enjoy A Paranoia. Cudowna melodia, ładny kobiecy wokal i niepowtarzalna atmosfera. Pewnie to was rozbawi, ale gdy tego słucham nieodmiennie wydaje mi się, że za chwilę zostanę zamknięty wraz z całym swym światem w bańce mydlanej i odlecę:) Folkowo, bajkowo, magicznie, czarująco.
    Zespół burzy klimat sielanki wraz z utworem Memory Lane. Melodyka jest bardzo udziwniona, trochę w stylu niektórych nagrań Blur. Est to zdecydowanie zasługa klawiszowca, który wygrywa partie bardzo wżerające się w umysł. Interesujące i drażniące zarazem. Ale muzyka musi czasami podrażniać człowieka.
    Our Brave New World to kolejny powrót do lat sześćdziesiątych. Połączenie folku i psychodelicznego rocka. Znów królują świetne melodie i aż szkoda, że całość trwa niecałe trzy minuty.
    A na zakończenie mamy The Ecstasy Once Told. Powraca kobiecy wokal i klimat z Enjoy A Paranoia. Muzyka płynie spokojnie aż do ostatniej nutki. I znowu wszystko zostaje osiągnięte prostymi środkami wyrazu. Gitara akustyczna, dwa wokale, perkusja i klawisze. Tak naprawdę wszystko zależy od umiejętności kompozytorskich i aranżacyjnych . Nie trzeba szybkości, techniki, elektroniki, natłoku instrumentów. Jeśli ma się łatwość pisania dobrych melodii to może grać je nawet na tarce. Zawsze wyjdą świetnie.

    Cudowny album. Kolejny świetny materiał, który ukaże się pod szyldem Bad Afro Records. Jeśli cenicie sobie świetne melodie, folk, psychodelię lub tylko jeden z tych elementów - powinniście zaznajomić się z tą płytą. Jeśli nie możecie jej kupić w normalnej formie Cd czy lp (oczywiście te polecam), to wytwórnia postarała się o odpłatny download, więc do wyboru do koloru. Myślę, że sam Syd Barrett byłby dumny z tego zespołu.

    5/5

    Rafał Ziemba piątek, 19, luty 2010 23:04 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Recenzje Folk Progresywny

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.