To właściwie miała być jedynie demówka, którą grupa chciała zachęcić jakąś wytwórnię. Odwiedzili kilka, ale te nie wykazywały żadnego zainteresowania. Wówczas trafili na Mellow Records, które nie tylko zaproponowało im nagranie nowej płyty, ale natychmiast wydało tą pierwszą... I tu tkwi cały urok tego wydawnictwa - kupa różnego rodzaju 'brudów', błędy nagraniowe, błędy w miksie, źle ustawione panoramy itp., ale za to niemal 'żywa' muzyka. A ta muzyka to piękny rock symfoniczny, bardzo fajnie zagrany, pełen doskonałych patentów, pięknych linii melodycznych i fajnych solówek, zarówno klawiszowych jak i gitarowych. Cztery utwory, 38 minut muzyki. Ostatni to siedemnastominutowa suita The girl and the moonman z pięknym fletem, monumentalnymi klawiszami i fajną gitarą. Przez cały czas należy pamiętać że to tylko demo, najlepsze dopiero miało nadejść. Nie jest epokowe dzieło, ale skoro zachwycaliśmy się wczesnym Marillionem. Polecam wszystkim fanom właśnie Marillion, wielbicielom neo-proga, a dla miłośników włoszczyzny - MUS!!!
Aleksander Król poniedziałek, 05, grudzień 2011 10:23 Link do komentarza