Io Sono Murple

Oceń ten artykuł
(12 głosów)
(1974, album studyjny)
1. Antartide
2. Metamorfosi
3. Pathos
4. Senza un perché
5. Nessuna scelta
6. Murple rock
7. Preludio e scherzo
8. Tra I filí
9. Variazioni in 6/8
10. Fratello
11. Un mondo cosí
12. Antarplastic
- Mario Garbarino ( bass, bongos, triangle )
- Pino Santamarià ( lead vocals, guitars, chorus )
- Duilio Sorrenti ( drums, timbales, gong, tympani )
- Pier Carlo Zanco ( lead vocals, keyboards, synthesizers, bowed contrabass, chorus )

1 komentarz

  • aleksander król

    Na włoskiej scenie rockowej lat 70. działo się naprawdę dużo. Powstawały różne formacje, jedne lepsze inne gorsze. Siłą rzeczy powstało i kilka znakomitych. Kilka z nich przetrwało, kilka zgasło po wydaniu jednej, jedynej, często genialnej płyty. Tak było również w przypadku znakomitej grupy MURPLE. Założona w 1971 roku przez dwóch pasjonatów, bez większego doświadczenia muzycznego (bas i perkusja), którzy znając swoje ograniczenia zapraszają do współpracy absolwenta Konserwatorium Muzycznego w Santa Cecilia w klasie fortepianu, kontrabasu i kompozycji, a następnie doskonałego gitarzystę i wokalistę. Przez prawie rok czasu nie koncertowali tylko ćwiczyli techniki gry po kilkanaście godzin dziennie, jednocześnie przygotowując materiał na swoją debiutancką (i jak się później okazało - niestety jedyną) płytę. Zakupili świetny sprzęt - syntezator Arp Odyssey, organy Hammonda, gitarę Gibson les Paul model Custom, bas Fender Jazz Custom i perkusję Ludwig z podwójną 'stopą'. To naprawdę potęga. W 1973 roku zagrali kilka doskonale przyjętych przez publiczność koncertów. Po jednym z nich podpisali kontrakt sponsorski z firmą BASF i weszli do studia żeby nagrać płytę. Pomysł już mieli - koncept album o życiu zwierząt, w tym sympatycznego pingwina o dźwięcznym imieniu... Murple, czyli już wiemy skąd nazwa zespołu. Nie znam włoskiego, ale znajomy Włoch tłumaczył mi, że tak naprawdę to nie chodzi tu o zwierzaki tylko o próbę spojrzenia na ludzi z perspektywy zwierząt. Tytułowy Murple opuszcza swój dom na Antarktydzie i wyrusza w podróż. Wszystko szło dobrze dopóki nie spotkał człowieka. Został niewolnikiem, najpierw trafił do cyrku, potem do zoo, gdzie odtworzono mu jego dom - jednak góra lodowa, na której mieszkał była z plastiku.... Smutne libretto. A muzyka? Dwanaście utworów powiązanych tematycznie i stylistycznie. Podstawą jest duet - klawisze z perkusją według sprawdzonego patentu ELP, doskonale uzupełniony gitarą i basem. Wokal jest ograniczony do minimum. W rezultacie powstała bardzo dobra płyta, zaliczana do absolutnej czołówki włoskiego proga. Utwory są bardzo fajnie zaaranżowane i jeszcze lepiej zagrane, linie melodyczne miejscami nawet doskonałe. Miłośnicy włoskiej sceny rockowej lat 70. pokochają ten album za melodyjność i perfekcyjne wykonanie, inni być może po prostu polubią.

    aleksander król sobota, 29, styczeń 2011 00:26 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Recenzje Włoski Rock Progresywny

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.