Timeless

Oceń ten artykuł
(26 głosów)
(2011, album studyjny)
01. The Watch
02. Thunder has Spoken
03. One day
04. In the Wilderness
05. Soaring On
06. Let us now Make Love
07. Scene of the Crime
08. End of the Road
09. Exit

10. Bonus: Stagnation - from the "Blue show 2010"
- Simone Rossetti (vocals)
- Giorgio Gabriel  (guitars)
- Guglielmo Mariotti  (bass)
- Valerio De Vittorio  (keyboards)
- Marco Fabbri  (drums)

guest:

- John Hackett (flute)
Więcej w tej kategorii: « Vacuum

2 komentarzy

  • Aleksander Król

    To już siódma odsłona tej grupy. (Tak, siódma - to nie pomyłka. Ich pierwsza płyta była wydana w 1997 roku jako Night Watch.) I jest to pewnego rodzaju ewenement - siódma, bardzo dobra płyta w ich dyskografii, a przecież logika podpowiada, że kiedyś musi przyjść kryzys. Ale jeszcze nie teraz... Mamy więc tu wszystko to, za co kochamy gabrielowskie Genesis - począwszy od wokalu, do złudzenia przypominającego Mistrza, przez charakterystyczną rytmikę, do Hacketowskiej gitary i klawiszy jakby żywcem granych przez Banksa. Nie zliczę ilu znajomych nabrałem tą muzyką informując ich wcześniej, że mam 'zaginioną' płytę Genesis z 1972 roku, którą teraz zespół odnalazł i wydał... Miałem niezły ubaw widząc ich miny, gdy się dowiedzieli, że to The Watch. A ich najnowsza płyta to kontynuacja kierunku który wybrali 14 lat temu. Dziewięć utworów. 36 minut muzyki. 36 minut podróży w czasie, żeglugi ku bajkowym płytom Genesis z lat 70. Zamykając oczy daję się ponieść fali i wręcz namacalnie czuję swoje wzruszenie, gdy jako kilkunastoletni chłopak przyniosłem z giełdy 'Pod Przewiązką' Fokstrota, rozdziewiczyłem go i niemal z czcią pierwszy raz przesłuchiwałem... Ech, były czasy... I za to kocham tę grupę, bo dziś ta muzyka to już ani awangarda, ani moda, ale dla takich dinozaurów jak ja to po prostu powrót do źródeł - zaginiona ścieżka do tajemniczego ogrodu, zagubionego dzieciństwa...

    Polecam wszystkim kochającym stare Genesis i wczesny symphonic-rock z początków magicznych lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku.

    Aleksander Król wtorek, 28, luty 2012 07:56 Link do komentarza
  • Krzysztof Baran

    The Watch stali się ostatnio ulubieńcami polskiej publiczności. Koncertują bowiem u nas regularnie (w roku 2012 też przyjadą!) czarując swych odbiorców znakomitym odgrywaniem klasyków starego, dobrego Genesis. Nie wszyscy jednak kojarzą zespół z materiałami autorskimi. A przecież wydany w 2010 roku album 'Planet Earth?' to dzieło bardzo dobre i pośród znawców gatunku doceniane. Nowy album zatytułowany 'Timeless' przynosi swego rodzaju mieszankę. Obok autorskich dokonań The Watch znajdziemy na płycie kolejnych kilka coverów Genesis, tym razem z tych pierwszych, szczenięcych lat kiedy to menadżerem tego zespołu był Johnattan King. Tym razem jednak The Watch nie odgrywają wiernie tego co panowie: Gabriel/Banks/Rutherford/Philips i Silver grali w 1969 roku. Muzycy z Mediolanu postanowili zaaranżować te utwory na swój sposób i trzeba przyznać, że wyszło im to całkiem nieźle. W sumie jednak poprzedni album 'Planet Earth?' stawiam o poziom wyżej, choć i 'Timeless' przynosi dużo przyjemnej, dobrej muzyki. Gorąco polecam za to występy na żywo Włochów! To jest dopiero majstersztyk!!!

    Krzysztof Baran wtorek, 28, luty 2012 07:56 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Recenzje Włoski Rock Progresywny

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.