Le Mani

Oceń ten artykuł
(8 głosów)
(2006, album studyjny)
1. Tarantella
2. Il Palazzo
3. Canto
4. Mani
5. La Casa Del vento
- Claudio Fucci / vocals
- Dario Piana / keyboards, pianoforte and Hammond organ
- Roberto Bianconi / flute, saxophone
- Mario Orfei / bass
- Maurizio Gazzi / drums
- Dario Guidotti / flute (5)

1 komentarz

  • Aleksander Król

    Grupa powstała na początku lat 70-tych. Był to klasyczny włoski zespół progresywny grający muzykę również typową dla włoskiego nurtu czyli rock symfoniczny oparty na instrumentach klawiszowych. Ponieważ reprezentowali bardzo wysoki poziom, zagrali na chyba wszystkich festiwalach w tamtym okresie, otwierając również koncerty wielkich gwiazd typu Banco i PFM. Rozpoczęli nawet nagrania swojej pierwszej, debiutanckiej płyty. Rozpoczęli - to jest właściwe słowo. Nigdy nie skończyli. Zignorowani przez wytwórnie płytowe (!!!), zmęczeni koncertami, rozczarowani komercjalizującym się rynkiem muzycznym - przestali istnieć... Kolejna doskonała włoska grupa z tamtego okresu, która błysnęła jedynie przez moment.... Świat o nich nie wiedział, rodzinna Italia błyskawicznie zapomniała... Minęły lata, całe wieki nawet i pojawiła się kapitalna wytwórnia płytowa Vinyl Magic... Odgrzebała w starych archiwach stare zakurzone taśmy.. Niewiele tego było, jedynie 18 minut. Ale poziom i jakość zrobiły na szefach firmy takie wrażenie że błyskawicznie zapadła decyzja o publikacji płyty. I tak w 2006 roku pojawiła się na rynku jedyna jak dotąd płyta, a właściwie minipłyta Le Mani. Błyskawicznie ukazała się również w Japonii i zrobiła furorę wśród naszych wschodnich przyjaciół... Te 18 minut muzyki pokazuje jaki klejnot straciliśmy. To piękny, klawiszowy rock symfoniczny gdzie funkcję gitary przejęły flet i saksofon. Tradycyjnie - jak to u Włochów - klawisze na poziomie co najmniej Emersona i fantastyczna sekcja... Piękna muzyka. Otwarcie wspaniałe - 'Tarantella'- trzyipółminutowa perełka z doskonałym klasycyzującym fletem (trochę w stylu Camel'a)i rozszalałymi hammondami. Świetne linie melodyczne i poziom gry przywodzą na myśl Le Orme....Cudo ! Dalej 'Il Palazzo' - jakby kontynuacja z tym że pojawia się najpierw doskonały saksofon, a potem wokal. Również doskonały. Trzeci utwór to 'Canto' - muzycznie utrzymany w tym samym stylu co poprzednie, a wokalnie - trochę w stylu Andersona (Yes).. Kolejny diamencik to 'Mani' - solo piano - króciutka miniatura, bajecznie piękna, a na koniec 'La Casa Del vento' - piękna ballada na głos, fortepian i flet... I to już koniec. Cisza która nastaje po ostatnim fragmencie aż boli... Tyle zostało ocalone z mroków dziejów.. Kto wie co wydarzyłoby się gdyby grupie ktoś dał szansę na ukończenie tej płyty? Czy dołączyliby do Wielkiej Trójki? Mieli predyspozycje... Płyta jest bardzo ciężka do zdobycia, poza tym to jedynie 18 minut muzyki, ale i tak ją gorąco polecam wszystkim miłośnikom staroci, a dla amatorów starej włoszczyzny - MUS....

    Aleksander Król sobota, 23, kwiecień 2011 09:22 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Recenzje Włoski Rock Progresywny

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.