ProgRock.org.pl

Switch to desktop

Odissea

Oceń ten artykuł
(4 głosów)
(1973, album studyjny)
1. Unione (6:06)
2. Giochi Nuovi Carte Nuove (4:57)
3. Crisalide (4:45)
4. Cuor di Rubino (2:47)
5. Domanda (5:32)
6. Il Risveglio di un Mattino (4:16)
7. Voci (4:04)
8. Conti e Numeri (4:33)

Total Time: 37:01
- Roberto Zola / 12 string guitar, acoustic guitar, vocals
- Luigi "Jimmy" Ferrari / electric & acoustic guitar, 12 string guitar
- Ennio Cinguino / piano, organ, mellotron
- Alfredo Garone / bass, 12 string guitar
- Paolo Cerlati / drums
- "little" Simona / voice

1 komentarz

  • Aleksander Król

    Historia tej grupy zaczyna się w 1971 roku. Pierwotnie nazywali się Pow-Pow, ale po poszerzeniu składu o dobrego gitarzystę (- Luigi 'Jimmy' Ferrari) zmienili nazwę na Odissea. Bardzo dużo koncertowali, do historii przeszedł ich koncert z Genesis podobnie jak legendarna trasa z Banco... Jednocześnie komponowali i przygotowywali materiał na debiutancką płytę. Na początku 1973 roku trafili do studia i w niespełna 2 tygodnie zarejestrowali materiał. Miesiąc później ukazała się płyta. To jedna z niewielu płyt Złotej Ery nie zdominowana przez instrumenty klawiszowe, choć te są oczywiście wszechobecne. 8 utworów, 37 minut muzyki. Muzyki utrzymanej w charakterystycznym dla włoskiej sceny progresywnej stylu. Są na tej płycie momenty wielkie, instrumentalnie przypominające Genesis z najlepszego okresu. Dlaczego nie weszli do pierwszej ligi? Chyba przez sanremowski wokal, przypominający trochę Druppiego.. Gdyby tu był bardziej gabrielowski wokal... Ech....rozmarzyłem się.... Ale i tak nie jest źle, bardzo lubię tę płytę. Rzecz charakterystyczna dla większości włoskich płyt - ogromnie zyskują po kolejnych przesłuchaniach. Są takie płyty, które gdyby nie doskonałe recenzje na WIELU portalach nigdy nie zagościłyby w moich zbiorach, jednak uparcie szukałem czegoś co mogło spowodować zachwyt recenzentów bo pierwotnie byłem wręcz zdruzgotany. Jednak po piątym, szóstym przesłuchaniu nagle coś się we mnie otwierało i płyta zaczynała mi się podobać, a po pięciu następnych odkrywałem całe jej mocno ukryte piękno. Odyssea jest właśnie jedną z takich płyt - pierwsze przesłuchanie nie spowodowało u mnie wyższego ciśnienia - ot taka sobie klasyczna płyta ze Złotej Ery, bardzo fajna, i tyle, ale każde nowe podejście do tej płyty powodowało przesunięcie jej w rankingu w górę... Mój przyjaciel, nie lubiący rocka, słuchający wyłącznie klasyki (są tacy...), jednak ogólne pojęcie mający, określił ją chyba najtrafniej - to taki Foxtrot z kiepskim wokalem... Ale można się przyzwyczaić a wtedy odkryjemy jej piękno.... Warto. Polecam fanom włoszczyzny, zwłaszcza starej i pasjonatom Złotej Ery..

    Aleksander Król wtorek, 26, kwiecień 2011 08:55 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.

Top Desktop version