Like A Drug

Oceń ten artykuł
(17 głosów)
(2013, album studyjny)

1. Into Unknown (instrumental)
2. Like a Drug
3. Confession
4. Night Passage
5. Midnight Train
6. Cathedral
7. The Journey
8. Let me stay with the Trees
9. When all is gone

skład zespołu:
Maciej Engel - guitar
Piotr Brzezicki - drums
Krzysiek Sałapa - vocal
Arek Gawdzik - guitar
Jakub Kolada - bass guitar

Więcej w tej kategorii: Tomorrow Starts Today »

2 komentarzy

  • Aleksander Król

    Archangelica….. Po raz kolejny okazało się , że niedowierzanie niektórym recenzentom to słuszny wybór…. Po wysłuchaniu kilku niezbyt pochlebnych uwag na temat tej grupy , nie specjalnie mnie ciągło do zapoznania się z tym materiałem. A tyle razy już sobie obiecywałem , że tego nie zrobię – najpierw posłuchaj, potem oceń…. Na ostatnich ProgGnozach sam szef Lynks Music , czyli Ryszard Kramarski wcisnął mi ją niemal na siłę mówiąc – posłuchaj – warto… To mnie trochę zastanowiło, bo Rysiek zna się na muzyce , ale cały czas w głowie siedziały mi recenzje z kilku pisemek… I tak, bez większych emocji zabrałem się do pierwszego przesłuchania. I co ? Kurczę, fajna płyta ! Więc w czym problem ? Myślę że w…..doborze recenzentów. Sam to przerabiałem na sobie jak w jednym z największych polskich magazynów muzycznych naszą płytę (Hipgnosis) zrecenzował …. „spec” od punku (!!!). Walnął w tekście tyle baboli, że leżeliśmy na glebie ze śmiechu… Ale tekst poszedł w świat… I nieważne, że kolejnych 50 recenzji było bardzo fajnych, kupa ludzi zapamiętała właśnie tą jedną. Teraz mamy „powtórkę z rozrywki”. Archangelica to dobra płyta, bardzo dobrze zagrana i świetnie pomyślana. 9 utworów, bardzo melodyjnych , z doskonale dobranymi proporcjami i z ważnym przesłaniem tekstowym, co już ich stawia w moim , prywatnym odczuciu wysoko ponad przeciętność w tym kraju… Konwencją tej muzy jest pewna prostota (ale nie prostackość…) , bez silenia się na sztuczną dreamtheaterowość i powtórne odkrywanie dawno przetartych szlaków. Bez oszałamiających solówek , bez super riffów i 75 ścieżek samplerów w tle. Można ? Można ! A gitara ze swoimi króciutkimi ale pięknymi, wysmakowanymi solóweczkami na dłużej zostaje w pamięci . Robią swoje i czuć że mają z tego radochę , a czyż nie o to w tym wszystkim chodzi…? Na płycie jest dużo ciekawych pomysłów i fajnych „tajnych patentów” , które trzeba umieć usłyszeć i wyłowić. To takie smaczki które sprawiają , że słucha się tego wybornie, że danie jest oryginalnie przyprawione i smakuje, jak żadne inne…. I taka jest ta płyta, wciągająca, uzależniająca i zapraszająca do pełnego poznania… to nastąpi po którymś z kolejnych przesłuchań. Mówiąc szczerze, brakowało mi takiej muzy ostatnio i fakt jej zaistnienia mocno mnie ucieszył. Polecam te dzwięki praktycznie wszystkim , choć mam świadomość że amatorzy ostrego prog metalu będą znudzeni , a ortodoksi i wyznawcy wczesnych lat siedemdziesiątych jedynie wzruszą ramionami. Ale spróbujcie, choć przez chwilę dajcie się ponieść spokojowi i pięknie tej muzyki. To mogą być bardzo cenne chwile….oczywiście, jak zwykle moim, cholernie subiektywnym zdaniem…..

    Aleksander Król czwartek, 09, maj 2013 08:59 Link do komentarza
  • Łukasz 'Geralt' Jakubiak

    Kontynuując moje kulinarne fascynacje, tym razem zajmiemy się czymś bardziej powszechnym, a mianowicie… kotletem schabowym. To jedno z najpopularniejszych dań w naszym kraju, które zdobywa uznanie także za granicą, bo nie jest ono skomplikowane, ale za to bardzo smaczne i jest także świetnym „materiałem wyjściowym” do tworzenia bardziej „wymyślnych” dań. Taką metaforą można określić naszą niezwykle barwną scenę prog rockową. Obecnie jest ona popularna i niezwykle ceniona na całym świecie, a gdzieniegdzie nawet słyszy się, że zaczyna wprowadzać nowe standardy w gatunku. Nic tylko się cieszyć. Do naszej kulinarnej… znaczy muzycznej gromadki dołączył jakiś czas temu zespół Archangelica.

    Po kilku zmianach w zespole wydany został debiutancki krążek zatytułowany „ Like A Drug”, który można określić jako rock progresywny inspirowany dokonaniami Porcupine Tree i Stevena Wilsona. Z pierwotnego składu pozostał tylko grający na gitarze Maciek Engel, natomiast na płycie usłyszymy kolejno: Piotra Brzezickiego (perkusja), Jakuba Koladę (gitara basowa), Arka Gawdzika (gitara elektryczna), Krzysztofa Sałapę (wokal), a także Natalię Matuszak (wokal wspierający).

    Już po pierwszych dźwiękach słychać, że będziemy mieli do czynienia z muzyką bardzo emocjonalną. Kontrast między wyniosłym, nieco symfonicznym tłem, a niezwykle melodyjnymi akordami jest słyszalny w rozpoczynającym „Into Unknown”, który pełni rolę swoistego intra do albumu. Fajnie wypada także utwór tytułowy, w którym agresywny, gitarowy riff świetnie komponuje się z melodyjnym, nieco collinsowym wokalem Krzyśka Sałapy. Utwór jest świetnie wyważony i płynnie buduje dramaturgię, co dokładnie słychać w dynamicznej partii solowej. Bardzo spodobał mi się także „Cathedral” z rewelacyjnym, gotyckim wstępem, świetną sekcją rytmiczną w późniejszych fragmentach oraz przyjemnym, wpadającym w ucho refrenem. To najszybszy numer na płycie mający chwilami nieco metalowy wydźwięk. Spore wrażenie robią także dwa, ostatnie utwory na płycie, a pierwszym z nich jest „Let Me Stay With The Trees”. To przyjemna, powolna kompozycja nasączona masą pięknych melodii, oddziałująca na nasze emocje, która uzupełniona została świetnym solo na gitarze. „When All Is Gone” to idealny utwór kończący - bardzo wyniosły i z kapitalnie zagospodarowaną muzyczna przestrzenią. Świetne, nieco hipnotyczne partie klawiszowe wprowadzają nas w swoisty trans, co okazuje się być całkiem kreatywnym zagraniem w tym numerze. Jak wypada reszta albumu? Cóż, jest trochę nijaka. Muzycy starają się bawić melodiami i usłyszymy nieco bluesowych zagrywek („Confession”), trochę przebojowego hard rocka („Night Passage”) oraz soft rockowych melodii („Midnight Train”), jednak jako całość brzmi to niezbyt przekonywująco i pomimo wielu nawiązań do różnych gatunków album po jakimś czasie staje się monotonny i męczący.

    „Like A Drug” nazwałbym albumem nieco rozbitym. Z jednej strony mamy kilka świetnych utworów, które swoimi melodiami potrafią wciągnąć słuchacza, a z drugiej mamy nudne, nieco oklepane numery, o których szybko zapominamy. Wielka szkoda, że ten emocjonalny wydźwięk, został chwilami przyćmiony przez nazbyt słyszalną wtórność. Nie jest to jednak zły album, zgrzeszyłbym, gdybym tak stwierdził. Sama realizacja stoi na bardzo wysokim poziomie i jeżeli miałbym się do czegoś przyczepić, to do wokalu, który w niektórych momentach nieco zagłusza resztę muzyków.

    Płyta Archangelici nie do końca podziałała na mnie jak tytułowy „narkotyk”, co nie znaczy, że nie warto po nią sięgać. Posiada większość typowych błędów sztandarowego debiutu, ale koniec końców to porządnie zrealizowana płyta, ale z niewykorzystanym do końca potencjałem. Jeżeli jesteście miłośnikami twórczości Stevena Wilsona to możecie spokojnie kupić płytę i wniknąć w ten ciekawy i momentami intrygujący świat.

    Otrzymaliśmy typowego, powszechnego kotleta - smacznego, dobrze wypieczonego, ale niespecjalnie przyprawionego. Może następnym razem będzie… jeszcze smaczniej.

    3/5

    Łukasz 'Geralt' Jakubiak środa, 27, luty 2013 22:41 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Recenzje Art Rock

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.