A+ A A-

From Here To The Impossible

Oceń ten artykuł
(6 głosów)
(2017, album studyjny)

01. Here - 6:28
02. My Time Of My Life - 8:13
03. Passion - 4:47
04. Never Last - 5:05
05. Lost Peace - 4:13
06. A Crescent Man - 6:12
07. Requiem - 2:05
08. Inside You - 6:20
09. System Of A Dream - 7:27
10. Black Air - 9:29
11. The Impossible - 11:35


Czas całkowity - 1:11:54



Oliver Rüsing - wokal, gitara
- Chris Thomas - gitara
- Markus Bergen - instrumenty klawiszowe
- Gerald Nahrgang - perkusja
- Thomas Wischt - gitara basowa
oraz:
- Mark Trueack - wokal
- Monique Van Der Kolk - wokal
- Dany Lopresto - gitara, wokal
- Jim Gilmour - instrumenty klawiszowe
- Sean Timms - instrumenty klawiszowe, wokal, saksofon
- Marek Arnold - saksofon, flet, instrumenty klawiszowe



 

Media

Więcej w tej kategorii: « Holophinium

1 komentarz

  • Gabriel Koleński

    Zanim miałem okazję zapoznać się z tą płytą, usłyszałem o niej dużo dobrego. Nie pamiętam konkretnych zalet ani za co ktoś tą płytę polubił, ale miała być fajna i już. Gdy przesłuchałem jej pierwszy raz, pomyślałem sobie, że rzeczywiście coś w tym jest. Te wszystkie melodie, solówki, bogate aranżacje, ale później przyszła pora na głębsze refleksje. To wracamy do początku.
    Karibow to projekt Olivera Rüsinga, niemieckiego muzyka, który w latach 90-tych jadł chleb z niejednego pieca, aż w 1996 roku założył własny zespół. Mimo wielu wydanych albumów, zmian składu i stylu oraz różnych innych perypetii, zespół w dalszym ciągu funkcjonuje i produkuje kolejne wydawnictwa. W tym roku ukazała się nowa płyta zatytułowana „From Here To The Impossible”.
    Podstawą stylistyczną obecnego wcielenia Karibow jest mieszanka szeroko pojętych brzmień progresywnych, od klasycznego prog rocka, przez neoprogres, po prog metal, ale z naciskiem na ładne melodie i dużą przystępność całości. Konceptualny album opowiadający w dużym skrócie o zmaganiach człowieka z ograniczeniami i rzeczami nieuniknionymi, został podzielony na pięć części, w obrębie których znajdziemy utwory o średnim czasie trwania 6-9 minut oraz wieńczący album kolos, ponad 11-minutowy „The Impossible”. W granicach dość długich kawałków znalazło się miejsce i na porządne gitarowe riffy i na klimatyczny saksofon (tak, to Niemcy, więc oczywiście gra tu Marek Arnold) i na solówki na gitarze i klawiszach. Odpowiadający za teksty, muzykę, większość instrumentów, produkcję, mix i mastering (czyli prawie za wszystko) Oliver Rüsing obstawił się znajomymi między innymi z takich zespołów jak SAGA, Unitopia, Harvest, UPF, Southern Empire, czy Toxic Smile.
    Obcując z tym materiałem, nie mogę pozbyć się wrażenia, że Oliver Rüsing tak wszystko skomponował, by idealnie pasowało do siebie, nie wychodząc nawet o jedną stopę poza utarte schematy brzmieniowe. Na jego najnowszym albumie nie ma miejsca na eksperymenty, odjazdy, improwizacje czy nawet małą dawkę zdrowego szaleństwa. Sporo fragmentów jest niestety do bólu przewidywalnych. Jak w kiepskim horrorze, wiadomo że za chwilę zza rogu wyskoczy duch, bohater zdąży wydać z siebie jedynie urwany krzyk, a następny kadr pokaże inne postacie, które przypadkowo też idą w tą stronę i napotkają but swojego właśnie zaginionego kolegi. Zabawne jest to, że brak zaskoczeń wcale nie przeszkadza by po prostu świetnie bawić się z tą płytą. Dla mnie to jest czysta rozrywka, bez przeintelektualizowania, za to przemyślana i dostarczająca sporo frajdy, nawet jeśli z lekkim poczuciem wstydu. Trudno nie uśmiechnąć się ironicznie pod nosem, słysząc ckliwe, trochę banalne „Inside you”. Już widzę ten teledysk. On przegląda ich stare, wspólne fotografie w dużym pomieszczeniu, siedząc na kanapie, w tle pali się ogień w kominku. Ona wpatruje się w szybę, po której spływają krople deszczu. A jeśli gdzieś by się jeszcze zmieścił biały fortepian, to już w ogóle byłoby super.
    Mimo sporej dawki złośliwości, którymi obrzuciłem ten album, osobiście słuchanie tej muzyki jest dla mnie jak najbardziej przyjemne. To właśnie ten aspekt jawi mi się jako główne zadanie „From Here To The Impossible”. Dostarczenie rozrywki, być może również kilku wzruszeń. Te melodie są naprawdę chwytliwe, „Passion” to murowany hit, choć tekst utworu w stylu „peace and love everybody” niekoniecznie mnie przekonuje. Tak już niestety mam z tą płytą, że mimo że coś mi się podoba, to tkwi we mnie jednak jakaś zadra, która nie pozwala mi na hurra-optymizm. Nie chciałbym nikomu obrzydzić tego albumu, bo to kawał solidnej dawki prog rockowych brzmień, ale w tym bardzo optymistycznym i hiper melodyjnym wydaniu. Myślę, że każdy musi sprawdzić to na własnej skórze, bo nowa propozycja Karibow to właśnie taki krążek, który jednym bardzo podpasuje, a innych może odrzucić. I jeszcze jedno, wcale niekoniecznie jest to propozycja dla fanów Ayreon, choć takie może sprawiać wrażenie. To jednak nie ten rozmach, a rozpisanie na role jest symboliczne i dużo skromniejsze.
    Gabriel „Gonzo” Koleński

    Gabriel Koleński niedziela, 12, listopad 2017 18:41 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Recenzje Art Rock

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.