A+ A A-

From The Moon

Oceń ten artykuł
(5 głosów)
(2018, album studyjny)

01. From The Moon - 7:40
02. Fires - 6:00
03. Human - 6:05
04. Orphan - 5:11
05. Snakes And Ladders - 5:34
06. Illusion - 6:57
07. Dead Calm - 6:23
08. Fate - 6:08


Czas całkowity - 49:22



- Olaf Migus – wokal
- Zbigniew Pajda – gitara
- Damian Nowak – instrumenty klawiszowe
- Stanisław Sapun – gitara basowa
- Maciej Habdas – perkusja



Więcej w tej kategorii: « Through The Window

1 komentarz

  • Gabriel Koleński

    Historia Master Men trochę przypomina mi dzieje proAge. Oba zespoły zaczynały przygodę z muzyką w latach 80-tych, później coś poszło nie tak i zespoły przestały istnieć, ale reaktywowały się kilka lat temu, oba trafiły do Lynx Music, gdzie wydały płyty i obecnie nieźle sobie radzą. Zespoły łączy również województwo, choć Śląsk, z którego pochodzi Master Men, to nie Zagłębie, w którym mieszkają muzycy proAge. Na tym porównania się kończą.
    W tym roku Master Men postanowił przypomnieć o sobie, wydając drugą płytę, zatytułowaną „From the Moon”. Tytuł jak najbardziej ciekawy. Co niby pochodzi z tego Księżyca? Już w otwierającym album utworze tytułowym dowiadujemy się, że chodzi o kreatury. Jednak te stwory nie są wcale takie złe, proponują całkiem przyjemne dźwięki w różnych klimatach.
    Muzykę Master Men najprościej można określić jako rock neoprogresywny, co jest pojęciem bardzo pojemnym i oczywiście niewiele mówiącym. Syntezatorowe tła, okazjonalne partie instrumentów smyczkowych (jak mniemam, generowane „z klawisza”), riffy gitarowe czasem przyciężkie, ale zawsze w granicach rozsądku i mocna sekcja rytmiczna wydają się być zwrócone w kierunku takich zespołów jak Arena, zwłaszcza z okresu, gdy śpiewał tam Rob Sowden. Z tym ostatnim kojarzy mi się również szorstki głos wokalisty Olafa Migusa. Jego angielski nie jest może najlepszy, ale Olaf nadrabia zaangażowaniem i interpretacją, a przede wszystkim pasuje do repertuaru Master Men.
    Zespół preferuje nieco mocniejszą, gitarową odmianę neoproga w lekko mrocznym klimacie. Kompozycje są rozbudowane, ale nie nazbyt skomplikowane. To w dalszym ciągu piosenki, ale urozmaicone, a to wspomnianymi już partiami instrumentów smyczkowych (szczególnie dużo znajdziemy ich w „Human” i „Illusion”), solówkami gitarowymi (właściwie w każdym utworze, moja ulubiona to ta ze „Snakes and ladders”, zagrana z wyczuciem, ale na dużym luzie) i melodyjnymi refrenami, do których zespół ma naprawdę duży talent.
    Album niestety nie jest równy. Trzy pierwsze utwory, chwytliwe, melodyjne, w różnych tempach, ale w podobnym arenowym klimacie, tworzą zgrabną całość. Dwa kolejne to moje zdecydowane faworyty na „From the Moon”. „Orphan” ma bardzo specyficzne brzmienie. Niby standardowy kawałek rockowy, ale jednak z trochę szantowo-westernowym sznytem. Utwór opowiada poruszającą historię sieroty, która tęskni za swoją rodziną, co zostało wyrażone w mocnym, emocjonalnym refrenie. Chwytliwe, rytmiczne zwrotki są bardzo wciągające, świetnie się ich słucha. Ciekawą historię opowiada też „Snakes and ladders”, o ryzykancie lubiącym różne gry i zabawy. Tu klimat jest nieco inny, może trochę purpurowy, ale przyciąga uwagę w równym stopniu. Później jest niestety różnie. „Dead calm” wyróżnia się mocnym gitarowym riffem i fajnymi partiami wokalnymi. Jak sugeruje sam tytuł, atmosfera robi się mroczna, takiego utworu nie powstydziłby się, powiedzmy Glen Danzig. Niestety „Illusion” i „Fate” są na dłuższą metę trochę męczące, niewiele pomagają smyki w tym pierwszym, czy szczypta dramatyzmu w emocjonalnym refrenie w tym drugim. Zabrakło lepszych pomysłów.
    Drugi album śląskiego Master Men jest ciekawą propozycją dla fanów mocnego neoproga spoglądającego w bardziej mroczną stronę. W końcu siedzimy pod Księżycem, a nie w pełnym słońcu. Tu wyją wilki, a za plecami przemykają duchy. Nie ma się jednak czego bać, ta muzyka jest wyważona, a wszystkie jej elementy są dawkowane rozsądnie. Nie wszystkie utwory są równie przystępne i łatwo przyswajalne jak trzy pierwsze, nie wszystkie mają ciekawe pomysły na poziomie „Orphan” i „Snakes and ladders”, ale Master Men to obiecujący zespół. Póki co, podchodzę do nich jeszcze z umiarkowanym entuzjazmem, ale będę obserwował.
    Gabriel „Gonzo” Koleński

    Gabriel Koleński piątek, 30, marzec 2018 19:28 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Recenzje Art Rock

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.