Try

Oceń ten artykuł
(4 głosów)
(2019, album studyjny)

01. I - 1:22
02. Try - 4:00
03. Otwórz się! - 3:28
04. The Parting - 4:16
05. II - 0:53
06. Biegnę - 3:28
07. III - 1:52
08. Colours - 3:58
09. Półsen - 4:06
10. IV - 0:23
11. City Of Mirrors - 3:56
12. Lust - 3:58
13. Morning Moon - 5:52
14. Dance You Away - 4:42
15. Bridges - 4:45
16. The Verve - 3:32
17. Spokojnie - 4:54
18. V - 2:23
19. Chłód - 5:07
20. VI - 2:11

Czas całkowity - 1:09:00

- Mateusz Konieczny - wokal
- Paweł Palej - gitara
- Łukasz Kozera - instrumenty klawiszowe
- Robert Zając - gitara basowa
- Jacek Brzezina - perkusja

1 komentarz

  • Gabriel Koleński

    „Tylko pamiętaj, zrób to obiektywnie, spokojnie, nie podniecaj się za bardzo.” Tak sobie myślałem przez cały czas przygotowując się do recenzji tej płyty. Wiedziałem, że nie będzie łatwo. Jak tu podejść bez emocji do czegoś co wywołuje całą ich lawinę? Może niektórzy to potrafią, ja niestety nie. Debiutancka płyta Hengelo, zatytułowana „Try”, zachwyciła mnie od pierwszego przesłuchania. Trudno będzie to ukryć, ale może nie ma potrzeby, żeby w ogóle to robić. W końcu podobno trzeba się otworzyć, jak podpowiadają nam muzycy katowickiej grupy.
    O Hengelo słyszałem już wcześniej, ale nie miałem okazji, by zapoznać się z ich muzyką. Już po pierwszym kontakcie z albumem oniemiałem. Sam nie wiem od czego zacząć. Na pewno od razu zwraca uwagę duża różnorodność, która przejawia się na wielu płaszczyznach. Przede wszystkim, płyta jest dwujęzyczna, utwory są śpiewane raz po polsku, raz po angielsku. Poszerza to spektrum zespołu, ale trochę osłabia konsekwentność. Coś za coś, choć osobiście mi to nie przeszkadza. Stylistycznie dzieje się tu tyle, że śmiało można odmieniać eklektyzm przez wszystkie przypadki. Trudno jest zakwalifikować Hengelo do konkretnego gatunku. Gitary raczej nadają utworom kolorytu niż decydują o charakterze brzmienia. Z drugiej strony klawisze też nie dominują. Udział poszczególnych instrumentów jest bardzo wyważony, dzięki czemu tworzą one spójną całość. Na „Try” znajdziemy muzykę rockową, ale w bardzo szlachetnej, eleganckiej odmianie, co z pewnością jest wynikiem silnych naleciałości soulowych i dużej przestrzenności brzmienia. Jednak najważniejszym elementem twórczości Hengelo są emocje i atmosfera budowana w piosenkach. Tak, to są piosenki, ale ogromnej urody i pomysłowości. A pomiędzy nimi odnajdziemy krótkie instrumentalne przerywniki dryfujące w stronę muzyki współczesnej. Niezły tygiel.
    Na trwającym prawie 70 minut albumie znajduje się 20 kompozycji. Przebicie się przez wszystko na raz wymaga nieco wytrwałości, ale muzyka odwdzięcza się z nawiązką. Kryształowo czysty głos Mateusza Koniecznego i emocjonalność tytułowej kompozycji już zapowiadają, że będzie dobrze. Nasycone funkiem i ładnie pulsującym basem „Otwórz się” i „Biegnę” to chwytliwe, potencjalne hity radiowe ze świetnymi refrenami. Podobnie jest z tanecznym „The Verve”. Na „Try” znajdziemy też sporo kompozycji, które rozpoczynają się zmysłowo, delikatnie, ale później rozsadzają je mocne, emocjonalne refreny. Takie są przede wszystkim „The Parting”, „Półsen” i „Bridges”, ale również mogący kojarzyć się z Anathemą „Colours”, w którym falset w zwrotkach nadaje im lekkości. Wokalista generalnie bardzo lubi śpiewać w ten sposób, ale przy takich możliwościach, jakie ma Mateusz Konieczny, byłoby szkoda, gdyby ten potencjał się marnował. Do grupy, o której pisałem przed chwilą, można na upartego zaliczyć też „Lust” i „Morning Moon”, które zostały ozdobione „gilmourowymi” solówkami gitarowymi. Zresztą solówek jest na albumie więcej i właściwie każda jest przesycona emocjami, dzięki czemu doskonale komponują się z klimatem muzyki. „City of Mirrors” i „Dance You Away” to bardziej standardowo rockowe, dynamiczne kawałki, ale pierwszy ma fajne przejście z mocnymi, rytmicznymi uderzeniami stopy, a drugi mniej szablonowe, powiedzmy progresywne z dziwnymi dźwiękami. Końcówka płyty jest zdecydowanie wyciszona. „Spokojnie” i „Chłód” są bardzo oniryczne i oszczędne, choć pierwszy robi się mocniejszy w refrenie.
    Chcąc przestrzegać zasady, że recenzja ma maksymalnie jedną stronę A4, zostawiłem sobie niewiele miejsca na podsumowanie. Zdaje się, że jedyne co mi pozostaje, to zdecydowane polecenie tej płyty, choć na pewno nie jest to muzyka dla każdego. Niemniej, jestem przekonany, że większość wrażliwych dusz może spędzić w towarzystwie „Try” wiele wspaniałych, długich, jesiennych wieczorów. Tym bardziej, że album trwa ponad godzinę, a obecnie jest idealna pora na takie dźwięki.
    Gabriel „Gonzo” Koleński

    Gabriel Koleński wtorek, 12, listopad 2019 22:34 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Recenzje Art Rock

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.