In Flight

Oceń ten artykuł
(2 głosów)
(2019, album studyjny)

01. Alight, Pt. 1 - 2:31
02. Alight, Pt. 2 - 3:50
03. Respire - 7:50
04. Matricide - 4:17
05. Nùverandi - 5:15
06. Tempest - 4:15
07. In Flight - 9:44
08. On Ground - 3:09

Czas całkowity - 40:51

- Steinbór Bjarni Gíslason - gitara, wokal
- Arnaldur Ingi Jónsson - instrumenty klawiszowe, wokal
- Matthías Hlífar Mogensen - gitara basowa, wokal
- Kolbeinn Pórsson - perkusja

Media

Więcej w tej kategorii: « Lucy in Blue

1 komentarz

  • Aleksandra Leszczyńska

    Lucy in blue to prawie debiutanci, ponieważ In flight to ich drugi album, a istnieją na rynku muzycznym od 2013 roku. Ten młody zespół pochodzi z odległej, pięknej Islandii. Muzycy sięgają wysoko i progresywna strona rocka w ich wydaniu wypada bardzo interesująco. Skądś znamy taką jedną Lucy...Tym razem islandzka Lucy chyba polubiła błękit.
    Czasem mamy takie podświadome pragnienie do uciekania się w tylko nam znane rejony, nieważne czy jest to realna rzeczywistość czy nawet ta bardziej wyimaginowana. Z kolei, gdy spotykamy dawno niewidzianego przyjaciela, rodzi się w nas prawdziwa radość. Album In flight może być połączeniem właśnie takich odczuć. Bowiem twórczość prezentowana przez Lucy in blue emanuje refleksami brzmieniowymi mistrzów muzyki rockowej lat dawnych. Jednak muzyczne oblicze Lucy in blue nie jest tylko czystym odbiciem. Muzycy natchnęli album swoją unikalną wizją, zawarli tu własny koncept.
    Utworowi Alight, Pt. 1 blisko do mrocznej psychodelii. Kolejny bliźniaczo tytułowy utwór jawi się jako mgława hipnoza. Album In flight ma w sobie intrygującą różnorodność. Wyraża się ona w przestrzenności floydowskiej gitary, która kreuje kojącą atmosferę. Pojawia się tu również takie ciepłe brzmienie za sprawą miękkiego, nisko postawionego basu. Dodatkowo okraszone jest to klawiszowymi partiami, które wprowadzają w świat psychodelii. Niekiedy niepokojący klimat pogłębiają melatronowe rozproszenia dźwięków, tak dzieje się w Respire. Wspomniany utwór wyzwala nieziemską atmosferę i ciekawie prowadzi wyobraźnię. Liryka w poetyckiej oprawie opowiada o niejasnych stronach bezradności i niepewności.
    W Nuverandi gitara akustyczna imituje jakby migotanie, jakiś przedsmak czegoś jaśniejszego, gdzie też jednocześnie pulsujące dźwięki rozmywają się w bardziej rozległe pejzaże muzyczne. Taka kreacja muzyczna przyzywa nas jakąś nieskończonością. Utwory Matricide oraz Tempest mają z kolei ciekawe zwroty rytmiczne, charakterne zagrywki gitarowe, a w Tempest pojawiają się także elementy jazzowe. Tempest to też kompozycja trochę bliska aurze i aranżacjom Crimson King. Czyli młodym muzykom nie brakuje odwagi do przekraczania pewnych granic. Naprawdę cieszy to, gdy słychać jak zew wolności unosi się w tej muzyce.
    Tytułowy In flight to utwór wyzwoleńczy - zarówno w warstwie muzycznej, jak i tekstowej. Można by powiedzieć, że płynie sennie, panowie też w taki sposób śpiewają. Jednak to jest jak gładka tafla morza, która z każdym podmuchem wiatru przeistacza się w coraz to inne fale. W tym utworze tak następują po sobie kolejne pasma dźwiękowe. Początek to subtelnie zarysowane figury hammondowe z melodyjną partią gitary. Potem utwór nabiera większej szybkości. W połowie, gitarzysta prowadzący z pasją rozbudowuje linię melodyjną. Pod koniec utwór zniża lot do łagodnych melatronowych rozmyć i analogowych dźwięków syntezatora, co nadaje całości ambientowego charakteru.
    Stylistyka utworów jest dość mocno zanurzona w latach 60 i 70. Duch przeszłości przemawia przez młodych muzyków, którzy bardzo swobodnie poruszają się w tych klimatach. Wyczuwa się w tym szczerość oraz autentyczność przekazu, a także pełne zaangażowanie we własne kompozycje.
    Album wypełniony jest nieoczywistym, nieodgadnionym przesłaniem. Przewija się tu bliżej nieokreślony oniryzm. Kompozycje są finezyjnie dopracowane. Trochę jest nostalgicznej mgły, ale nie brakuje też rozświetlenia. Dobór instrumentarium i jego wkomponowywanie - w każdej odsłonie, pokazuje świadomość oraz dojrzałość muzyczną w poruszaniu się w obrębie nurtu psychodelicznego rocka progresywnego. Na pewno Lucy in blue obrali dobry kierunek, jednak na ile są skłonni utrzymać ten poziom i zaskoczyć czymś jeszcze bardziej nowatorskim - przekonamy się w przyszłości.

    Aleksandra Leszczyńska środa, 26, sierpień 2020 17:40 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Recenzje Art Rock

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.