Wind Memory

Oceń ten artykuł
(5 głosów)
(2022, album studyjny)

01. Face The Music - 5:33
02. Lake Of Tibigan - 4:16
03. Frozen Bees - 4:31
04. Heart Of The Matter - 3:47
05. Elephant And Bumblebee - 4:26
06. Mother Night / The Toast - 4:37
07. Panacea - 3:48
08. Broken Skyline - 6:20
09. Marigold - 4:13
10. Wieje - 6:27

Czas całkowity - 47:58

- Wojciech Lyszczyna - wokal
- Wojciech Dmochowski - wszystkie instrumenty

Media

Więcej w tej kategorii: « Three Side Story

1 komentarz

  • Gabriel Koleński

    Słuchacze lubujący się w klimatach progresywno-psychodelicznych i mający niezłą pamięć, mają szansę kojarzyć projekt sprzed dziesięciu lat, który nosił nazwę Drifterit. Miałem nawet przyjemność recenzować mini album tegoż projektu, zatytułowany "Drifting Ideas/Demo 2012". Była to instrumentalna muzyka progresywna o nieco "kosmicznym" zabarwieniu, bardzo przyjemna w odbiorze zresztą. Stojący za tamtym projektem multiinstrumentalista Wojciech Dmochowski powrócił po dekadzie, ale już pod nowym szyldem, jako Cellar Pillow, oraz w duecie z wokalistą Wojciechem Lyszczyną.
    Osobiście uważam, że wprowadzenie wokalu do muzyki Dmochowskiego dało dużo dobrego. Przy obecnym zalewie instrumentalnej muzyki okołoprogresywnej, z czego część brzmi jak z generatora pomysłów mniej lub bardziej udanych, łatwiej wyróżnić się dobrym wokalem. Głos Wojciecha Lyszczyny udanie wpasował się w muzykę lidera projektu - odpowiednio mocny, adekwatnie do muzyki, ale też liryczny kiedy trzeba. Muzycznie, Cellar Pillow nie stoi bardzo daleko od Drifterit, ale różnice sięgają dalej niż tylko kwestii wokalu. Wcześniejszy projekt miał bardziej otwartą formułę, był mniej sformalizowany, przez co bardziej spontaniczny, ale też mniej poukładany. Cellar Pillow działa z zegarmistrzowską precyzją, ale nie brzmi bezdusznie. Jest też dużo bardziej eklektyczny niż jego poprzednik sprzed dekady.
    Podstawą brzmienia na "Wind Memory" jest szeroko pojęty metal progresywny, ale w różnych odcieniach i z ciekawymi wtrąceniami. Otwierający album "Face the Music" z nieprzesadnie mocnymi riffami, lekko podbitymi klawiszami, z przyjemną melodią i progresywnym sznytem znajduje się gdzieś w okolicach Porcupine Tree/Anekdoten. Bardziej hard rockowy klimat wprowadzają "Lake of Tibigan" i "Marigold" dzięki żwawszym rytmom i większej swobodzie grania. Pierwszy wyróżnia melodyjny motyw przewodni, a drugi zaskakuje świetnie wplecionym wyciszeniem z solówką gitarową w tle i...śpiewem ptaków! "Kosmicznie" brzmiący początek "Frozen Bees" najbardziej kojarzy się z twórczością Drifterit, ale utwór szybko skręca w eksperymentalnym kierunku, a duża ilość elektroniki lokuje go w industrialnych rejonach. Podobny, chłodny klimat przywołuje jedyna w tym zestawie kompozycja instrumentalna (jedna z dwóch, jeśli liczyć ukryte, wyciszające outro) - "Wieje", choć tu wszystko zmienia się, gdy później wchodzą mocne gitary i zdecydowane rytmy. Podobny patent został zastosowany w "Broken Skyline" - wokal na tle elektroniki szybko przełamują mocne gitary i bębny i w takim duchu pozostajemy już mniej więcej do końca. Mniej oryginalny jest prog metalowo połamany "Heart of the Matter", choć zderzenie intensywnego motywu przewodniego z psychodelicznie snującymi się zwrotkami jest ciekawe. Cellar Pillow potrafi grać też lżej. Takie oblicze pokazują "Elephant and Bumblebee" oraz "Mother Night / The Toast". Pierwszy to teoretycznie lekka, ale jednak połamana psychodelia, a drugi ma formułę niemal power ballady - początek z wokalem i pianinem później rozwija się w granie nieco mocniejsze, ale bez przesady. Na deser zostawiłem sobie zbudowany na zasadzie kontrastu "Panacea" - wstęp jest powiedziałbym lekko drum'n'bassowy (na ile znam się na tej muzyce, czyli niezbyt mocno), dość szybko przechodzi w muzykę jakby dalekowschodnią, a kończy się standardowo, czyli prog metalowo, a to wszystko w niecałe cztery minuty!
    Słuchając takich albumów jak "Wind Memory" myślę o artystach takich jak muzycy tworzący projekt Cellar Pillow. Z jednej strony chciałoby się, żeby byli bardziej popularni, z drugiej wcale nie jestem pewien, czy sami by tego chcieli. Jest jakiś urok w docenianiu muzyki tworzonej dla siebie i fanów takich brzmień, bez oczekiwań i poszukiwania rozgłosu. To nie tylko kwestia absolutnej swobody artystycznej i niezależności, ale też poczucie, że każda osoba wspierająca artystów spotka się ze szczerą wdzięcznością. I nawet jeśli nie zostanie ona wyrażona w wyrachowanym poście w mediach społecznościowych, możecie być pewni, że muzykom będzie miło, że sięgnęliście po ich płytę, a nie coś, czego słuchają wszyscy.
    Gabriel Koleński

    Gabriel Koleński środa, 04, styczeń 2023 21:03 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Recenzje Art Rock

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.