Odrodzone pod koniec ubiegłego stulecia SBB zaczęło tam, gdzie skończyła poprzednia próba reaktywacji, na serii koncertów przypominających największe klasyki w historii zespołu. Taki właśnie koncert, podzielony na dwie płyty wydała grupa jako SBB W Filharmonii.
No cóż& nazwa SBB niby zobowiązuje, tytuły nagran przednie, ale magia tego, jedynego w swym rodzaju połączenia jazz-rockowej zadziorności z rozbudowanymi formami
i symfoniczno progową melodyką znikła . Zostały niezbyt udane próby wskrzeszenia magii wspólnego grania próby skazane na niepowodzenie z dwóch powodów, po pierwsze, ponieważ muzycy nie grają, tak, jak grali kiedyś kilkanaście godzin na dobę razem, a rozgrzewają się raptem na paru wspólnych próbach (potem słychać potknięcia &), i dwa, bo genialnego Jerzego Piotrowskiego zastąpił przeciętny do bólu Mirosław Muzykant.
Z tego, co pozostało, najlepiej się prezentuje suita Going Away, wciąż atrakcyjne jest (mimo wyraźnych potknięć muzyków) Walking Around The Stormy Bay. Nieudolne próby zagrania ponownie Odlotu tak jak został on zagrany na pierwszej płycie, nieodmiennie irytują. Uwage zwracają Intro i Finał dwie duże (zwłaszcza blisko 20 minutowy Finał) improwizacje Skrzeka na organach piszczałkowych.
Ciekawie wśród bonusów brzmią Toczy Się Koło Historii i Figo Fago, obie ozdobione ostrymi bluesowymi solówkami gitarowymi Tadeusza Nalepy. Uwagę przyciągają tez Halina Frąckowiak w swej wokalizie z Narodzin, i Tomasz Szukalski na saksofonie w Szczęśliwych z Miasta N.
W podsumowaniu 3 gwiazdki. Legendarne kompozycje legendarnego zespołu, to plus, nienadzwyczajna forma muzyczna zespołu, opierającego w końcu swą muzykę o improwizacje, to minus.