Dziwna to sprawa z tym Archive. Zasadniczo nie lubię zespołów, które wyrastają z szeroko (bardzo szeroko) rozumianej muzyki klubowej czy triphopu. To po prostu nie moje klimaty. Ale Archive jakiś czas temu zawładnęło mną całkowicie, także dzięki temu, że życzliwa osoba (pozdrawiam) podrzuciła mi kilka archivumowych płyt. I odpadłem.
Świadomość tego, że taki zespół istnieje, miałem od czasu nagrania 'Again', które zaistniało na liście przebojów radiowej Trójki i niejako stworzyło ten zespół na nowo (bo poprzednie płyty to jednak inna bajka). Płyta urzekła słuchaczy, w tym i mnie, analogowymi brzmieniami instrumentów klawiszowych i długimi, hipnotycznymi kompozycjami. Dygresyjnie dodam jednak, że za bardzo nie wiem, dlaczego Archive z okresu 'You All Look The Same To Me' porównywano do Pink Floyd. No jakbym się nie wsłuchiwał, to Flojdów nie słyszę. Jedyne podobieństwo to wspomniane już brzmienie instrumentów klawiszowych, ale żeby od razu szukać skojarzeń z Rickiem Wrightem?
Ale ad rem. Na płycie 'Noise' w muzyce Archive nastąpiły poważne zmiany. Zespół przedstawił kompozycje bardziej zwarte i dynamiczne, hałaśliwe wręcz, co dobrze oddaje tytuł albumu. W tekstach również nie znajdziemy letnich emocji: jest gniew, wściekłość, ale też miłość. Płytę otwiera tytułowy 'Noise', w którym pan Walker zachęca nas: 'stay in your coma, in your own frustration'. Ale jak tu w śpiączce się pogrążyć, skoro perkusja z automatu atakuje nas rytmem, a instrumenty klawiszowe ozdobnymi partiami. Brudne, ostre nagranie. Ale to dopiero przygrywka, bo następne w kolejności jest 'Fuck U', dedykowane wszystkim tym osobom, które niegodne były uczuć do nich żywionych: 'so much crap coming out it must take you all day, there's a space kept in hell with your name on the seat' - śpiewa z furią pan Craig i wypada to bardzo przekonująco. A gdy jeszcze do gry włączają się przesterowane gitary, robi się naprawdę groźnie. Fuck U anyway! Kolejny utwór, 'Waste' , jest najdłuższym na płycie, więc panowie Keeler i Griffiths mają swoje pięć minut. Partie instrumentów klawiszowych wraz ze smyczkowymi aranżacjami są bardzo urokliwe, a i hipnotyczny, brudny riff gitary przykuwa uwagę. Nagranie jest bardziej wyciszone od poprzedników, ale też i tekstowo jest bardziej spokojnie. Jeszcze spokojniej zaczyna się 'Sleep', lecz mimo że smyczki kołyszą słuchaczy do snu, to trudno zasnąć pogrążając się w takiej beznadziei, która trapi pana wokalistę. Znowu jest strasznie posępnie, ale muzycznie to nagranie jest po prostu wyborne. 'Here' to króciutki, psychodeliczny przerywnik, który przygotowuje nas do kolejnego wykopu. 'Get Out' - no i wszystko jasne. 'Wynoś się, wynoś się, nie wiem, o co ci chodzi!', krzyczy pan Craig i ja mu wierzę. Nie chciałbym być na miejscu podmiotu tej piosenki :-). Nerwowy nastrój podkreślają pulsujące instrumenty klawiszowe, jednak ta pulsacja jest pięknie złamana partią instrumentów smyczkowych. Krzyczeć można na wiele sposobów... 'Conscience' zapewnia nieco oddechu od namiętności targających muzykami. Jest spokojnie, można się nawet nieco rozmarzyć, choć nie na długo, bo kolejny 'Puls' atakuje od razu rwaną partią instrumentów klawiszowych i masywnym brzmieniem perkusji. No i nie ma rady: słuchacz pulsuje już do końca utworu razem z panem Craigiem w rytm jego 'run, run, run!'. Świetnie znowu sprawdzają się tu instrumenty klawiszowe wespół w zespół ze smyczkami. 'Wrong' to następny balladowy przerywnik, po którym następuje, moim zdaniem, najpiękniejsze nagranie na płycie, czyli 'Love Song'. Pieśń miłosna nagrana post factum, z żalu po utraconej miłości. Czyli w znowu powracamy do posępnych rozważań na tematy związkowe, a smutek ten dobrze oddaje zniekształcony wokal pana Walkera i przesterowane gitary w środkowej części utworu. Całe szczęście, że słuchacz może ochłonąć przy najspokojniejszym 'Me And You', które kończy całą płytę, urzekając subtelnymi organowymi partiami i bujającą, acz przesterowaną partią gitary.
Kończę tę recenzję i ze zdziwieniem dostrzegam, że napisała mi się w zasadzie sama. Hm. Widać muzyka Archive idealnie mi pasuje. Żeby odkryć dlaczego, zaraz nastawię 'Noise' od początku. A potem jeszcze raz.
5/5
P.S. Dodam tylko, że gdy byłem na poznańskim koncercie Archive, nagrania z 'Noise' porywały całą widownię bez najmniejszych trudności. Co się działo przy 'Fuck U'...