W 1972 roku powstało wiele świetnych płyt, kilka genialnych, parędziesiąt mocno przereklamowanych i kolejne kilkaset , które miały pecha, kiepskich managerów albo brak odpowiednich układów i przez to nie miały szans 'wypłynąć'. Tropienie takich 'cudów' stało się moim powołaniem , pasją i hobby jednocześnie. I tak trafiłem na absolutną perełkę z Holandii - czyli grupę o nieco idiotycznej nazwie CARGO. W 1972 roku wydali swój jedyny, ale za to fantastyczny album. Dwóch gitarzystów (bracia de Hont) radzą sobie świetnie, tworząc duet porównywalny klasą z ówczesnym Wishbone Ash. Do tego dochodzi kolejna para blizniaków ( de Vries) obsługujących bas i klawisze, oraz śpiewających. Skład uzupełnił jedynak (całe szczęście !) Jerry Gobel, grający na perkusji. Oryginalny album to 4 utwory i niespełna 40 minut muzyki. Do wersji CD dołożono aż 8 bonusów - z singlii. Muzycznie - gdzieś w połowie pomiędzy starym Wishbone Ash z okresu Argus'a i Pielgrzyma, a Atomic Rooster z okresu Made in England. Naprawdę, kawał świetnego, melodyjnego grania. Polecam miłośnikom muzycznych antyków, fanom gitarowego grania na najwyższym , światowym poziomie i amatorom wczesnego mirażu hard rocka z progresem. Oczywiście moim, cholernie subiektywnym zdaniem.....