No Trespassing

Oceń ten artykuł
(2 głosów)
(2008, album studyjny)
1. No Trespassing (4:31)
2. Prelude (2:59)
3. Lost in the Woods (4:36)
4. Wartime Chronicles (7:18)
5. Jesu Joy of Man’s Desiring (3:56)
6. Rhythm of the Universe (5:27)
7. All Good Things (4:10)
8. Do Without Me (5:01)
9. Vivace Furioso (5:15)
10. Maybe (5:35)    

Czas całkowity: 48:48
- Andrew Roussak (keyboards, programming, b/v)
- Hendrik Plactzik (vocals, drums)
- Sebastien Sauberlich (drums)
- Jorgen Wannewetsch (bass)
- Oliver Weislogel (guitar)
- Steffen Hehrer (guitar)
- Alan Graham (guitar, sax)

1 komentarz

  • jacek chudzik

    Potrafię sobie wyobrazić jak uszczęśliwiony był Andrew Roussak na wieść o tym, że wytwórnia Mals postanowiła wydać jego debiutancką płytę 'No Trespassing'. Pomysły były gromadzone latami, materiał muzyczny kształtował się podczas długich wędrówek po Europie - w salach prób i studiach nagrań, na różnych festiwalach. Roussak (Rosjanin, od kilku lat mieszkający w Niemczech), kompozytor lwiej części albumu, jest też producentem płyty, a jakby tego było mało, sam także czuwał nad jakością nagrań i miksowaniem utworów. Sam - wreszcie - dobrał sobie muzyków, których obok niego usłyszymy na 'No Trespassing'.

    Roussak jako najlepszy klawiszowiec, instrumentalista i kompozytor muzyki New Age był wielokrotnie nagradzany Deutscher Pop & Rock Preis. Mimo to można zapytać, czy nie za dużo wziął na siebie obowiązków podczas tworzenia tej płyty? Czy jako debiutant (posiadający wprawdzie muzyczne przygotowanie i doświadczenie) nie zatracił odrobiny dystansu do swojego dzieła? Uważam, że tak...ale nie uprzedzajmy faktów.

    Na 'No Trespassing' składa się łącznie dziesięć utworów, wśród których usłyszymy zagrane z progresywnym zacięciem piosenki oraz utwory instrumentalne. Piosenki ('No Trespassing', 'Lost in the Woods', 'Rythm of the Universe') na ogół są melodyjne, a nawet chwytliwe. Nie powstydziłby się ich Garou czy Eros Ramazzotti, bowiem nie są aż tak oddalone od stylistyki pop, mimo to tu, to tam pobrzmiewającej ciężko gitary. I może jeszcze nie byłoby w tym nic złego, gdybyśmy mogli w tych utworach usłyszeć dobrego wokalistę - magnetyzującego, charyzmatycznego, o ciekawej barwie głosu, biorącego na siebie ciężar wygładzania i krycia wszelkich mankamentów kompozycji. Pan Hendrik Plachtzik jest - w pewnym sensie - ciekawym wokalistą... Jestem bardzo ciekaw dlaczego pozwolono mu w ogóle śpiewać? Jest on pozbawiony głosu i jakichkolwiek umiejętności wokalnych, a na dodatek...wszelkich zahamowań. Bez kompleksu staje przy mikrofonie, podczas gdy nie powinien wychylać się zza perkusji, na której gra w sposób zresztą dość automatyczny. Z drugiej strony, Plachtzik niezwykle wzbogaca album. Ten efekt komiczny, który pojawia się za każdym razem, gdy zaczyna śpiewać jest nie do przecenienia. Moim ulubionym fragmentem jest refren 'Lost in the Woods', piosenki opowiadającej o małej dziewczynce, która zgubiła się w lesie. Plachtzik - zapewne świadomie zmieniając wymowę słowa 'lost' - odkrywa przed słuchaczami ukryte znaczenie utworu, śpiewając, że bohaterka wcale się nie zgubiła...ale była ostatnia w lesie.

    Jak już wspomniałem, album wypełniają także utwory instrumentalne. Dwa z nich mają niezwykły potencjał - to 'Prelude' i 'Jesu Joy of Man's Desiring'. Bach według Roussaka jest jednak niezwykle nudny. Roussak nie ma w zasadzie pomysłu na progresywne zaaranżowanie klasyki. Szkoda... Trochę lepiej brzmią autorskie kompozycje instrumentalne Roussaka, jak choćby 'Wartime Chronicles' dedykowane rosyjskim żołnierzom walczącym w Czeczenii. Są one wprawdzie dość chaotycznymi kolażami różnych motywów muzycznych, ale jako muzyka ilustracyjna spisują się całkiem nieźle.

    Gdybym w tym miejscu kończył niniejszą recenzję, mógłbym napisać, że mimo słabszych momentów, patrząc przez palce i z przymrużeniem ucha, 'No Trespassing' zasługuje na uwagę. Zbyłbym lekko garażową jakość nagrania, słowem nie wspomniałbym o szacie graficznej i notą 3/5 oddałbym sprawiedliwość płycie. Niestety na albumie są dwa utwory, które przelewają czarę goryczy... Świadczące o braku litości i szacunku dla słuchacza 'Do Without Me' i 'Maybe' to dwie wodewilowo-musicalowe pioseneczki, które są mdławe same z siebie, a połączone z wokalizą Plachtzika stają się po prostu paskudne.

    Próbując znaleźć jakiś punkt odniesienia dla albumu Roussaka lawirować musimy pomiędzy przykładami z progresywnego rocka lat '80, world music, symfonicznymi włochami i wodewilem. Bolączką całego albumu jest jego bezpłciowość. Muzyka zawarta na 'No Trespassing' jest po prostu nijaka, a w dodatku Roussak jako klawiszowiec nie pokazuje się tu od najlepszej strony (wspominanie w tym kontekście Keitha Emersona, czy Ricka Wakemana - muzycznych idoli Roussaka - wydaje się bezpodstawne). Album jest do tego niezwykle chaotyczny i niespójny, a sporadycznie pojawiające się lepsze fragmenty zostają niestety zagłuszone przez te gorsze.

    Szto delat'? - pytał niegdyś krajan Roussaka. Można próbować mierzyć się z tym albumem, traktować go jako zbiór rarities... ale to już na własną odpowiedzialność. Moja rada jest prosta: no trespassing.

    jacek chudzik niedziela, 12, październik 2008 17:50 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Recenzje Art Rock

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.