- Józef Skrzek (bas, fortepian, instrumenty klawiszowe, śpiew)
- Apostolis Anthymos (gitary, instrumenty perkusyjne)
- Gabor Nemeth (perkusja)
- Józef Skrzek (bas, fortepian, instrumenty klawiszowe, śpiew)
- Apostolis Anthymos (gitary, instrumenty perkusyjne)
- Gabor Nemeth (perkusja)
"Behind The Iron Curtain" to kolejne DVD wydane przez Metal Mind i kolejne, które zostało zrealizowane w Teatrze Śląskim im. Stanisława Wyspiańskiego w Katowicach. Tak zatytułowany występ odbył się 16.02.2009, a jego bohaterem było trio SBB. Zespół wykonał wtedy utwory z różnych płyt - tych starych ("SBB 1", "SBB 3", "Follow My Dream", "Welcome") i tych najnowszych ("Nastroje", "The Rock", "Iron Curtain"). Na tym wydawnictwie znalazły się jeszcze: "Blues" z czasów Silesian Blues Band z 1971 roku (ten utwór wydano wcześniej na płycie 1 i 9 kompilacji "Lost Tapes vol.2") i duet perkusyjny "Drum Battle". Grupa pominęła całkowitym milczeniem utwory z pochodzącej z 2005 roku płyty "New Century".
Na tym koncercie zupełnie dobrze zabrzmiały utwory z płyt najnowszych, wśród nich szczególnie wyróżniła się pieśń "Camelele". To jedno z najpiękniejszych dzieł Józefa Skrzeka w jego dotychczasowej twórczości - rzadkiej urody brylant. Kompozycje te niewiele różnią się od swoich studyjnych odpowiedników, są ich prawie wierną kopią, ale mimo to przykuwają uwagę widza oraz słuchacza i nie wywołują w nim takiego dysonansu poznawczego, jaki odczuwany jest wtedy, gdy zespół wykonuje utwory starsze.
Widziałem wiele koncertów SBB w latach siedemdziesiątych minionego wieku. Słyszałem wiele albumów koncertowych tej grupy. Dobrze pamiętam ten żar, tę pasję i furię, jakie towarzyszyły tamtym występom. Tego wszystkiego dzisiaj już nie ma, gdzieś się ulotniło. Sztandarowy "Odlot", otwierający "SBB 1", teraz wypada blado i przypomina plumkanie na trzy instrumenty i głos. Niezwykle energetyczny "Walkin' Around The Stormy Bay " stracił swoją moc i dynamikę, a "Z których krwi krew moja" nie wywołuje już takich dreszczy jak kiedyś. Ba! nie wywołuje żadnych emocji. "Rainbow Man" z kolei, to niestety tylko popłuczyny po studyjnej wersji z "Welcome". "Freedom With Us" wydaje się być czymś zupełnie innym niż ta piosenka, którą znamy z "Follow My Dream".
Przez te 35 lat, które minęły od debiutu płytowego SBB, muzycy zmienili swoje instrumenty - zamienili je na lepsze, a ich umiejetności znacznie poprawiły się i rozwinęły. To wszystko nie tłumaczy jednak tak radykalnej zmiany granej przez nich muzyki. Zmienił się także perkusista, ale i ten fakt niczego nie tłumaczy. Pamiętam Gabora Nemetha z czasów, kiedy grał w Skorpio oraz w Locomotiv GT i wiem co potrafi. Wiek muzyków, lata spędzone na scenie, zmęczenie, wyczerpanie i wypalenie też nie wyjaśniają tej zmiany. Nie wiem co stało się z muzyką SBB i nie wiem dlaczego SBB z drapieżnego kota przeobraziło się w domowego mruczka. Domyślam się, że panowie Józef Skrzek, Anthimos Apostolis i Gabor Nemeth zmienili Wizję swojej muzyki, tylko nie wiem po co. Ta obecna Wizja zupełnie mi nie odpowiada - muzyka polsko-grecko-węgierskiego tria brzmi zbyt uroczyście, majestatycznie i dostojnie.
Adekwatnie do stylu zespołu zachowywała się publiczność zgromadzona w Teatrze Śląskim - klaskała niezbyt gorąco, z rzadka rozlegały się gwizdy, nikt nie krzyczał i nie tupał, ożywiła się ona nieco przy "Drum Battle ". W filharmonii i operze, w których zdarza mi się być od czasu do czasu, bywa głośniej i weselej. Dawniej na koncertach SBB było inaczej - muzyka SBB roznosiła głośniki, publiczność roznosiła salę lub amfiteatr. Warto jeszcze dodać, że tamtego wieczoru zespół nie bisował, w każdym bądź razie ewentualnych bisów nie pokazali realizatorzy DVD (dla porównania odsyłam do CD SBB "Live In Opole 1974", wtedy to była walka o bisy).
Potencjalnemu słuchaczowi i widzowi omawianego DVD należy się jeszcze kilka słów o oprawie koncertu. Jak zwykle w przypadku SBB była ona skromna, gdyż muzycy wolą przemawiać do fanów swoją muzyką i skąpią im doznań wzrokowych - światła w ciemnych tonacjach, żadnych wizualizacji, dymów i fajerwerków. To już taka tradycja i nie można mieć o to pretensji do grupy.
Występ tego międzynarodowego tria sfilmowano profesjonalnie, kamery były tam, gdzie być powinny i zarejestrowały to wszystko, czego zwykle nie może dostrzec widz, nawet ten siedzący w pierwszym rzędzie. Co prawda, raz po raz przemknął gdzieś w tle jeden z kamerzystów, ale i o to trudno mieć pretensje do realizatorów filmu.
Do omówionego wyżej wydawnictwa dołączono ; "Camelele" - wideo klip, Studio Documentary - wywiad z muzykami przeprowadzony w studiu nagraniowym Zbigniewa Preisnera w grudniu 2008, dyskografię, biografię, galerię zdjęć i linki www.
I cóż takiego jest za żelazną kurtyną, panie dobrodzieju? Nic takiego panie dobrodzieju, jeno samouwielbienie i samozadowolenie. Tu się już nie Szuka Burz, ale też i nie Buduje.
Ocena - 3,5/5