A+ A A-

Days Of Future Passed

Oceń ten artykuł
(235 głosów)
(1967, album studyjny)
1. The day begins (5:49)
2. Dawn: Dawn is a feeling (3:49)
3. Morning: another Morning (3:40)
4. Lunch break: peak hour (5:16)
5. Tuesday afternoon (forever afternoon) (8:48)
6. Evening: the sun set: twilight time (6:14)
7. Night: nights in white satin (7:38)
8. Late Lament (1:35)

Czas całkowity: 42:49
- Graeme Edge ( drums )
- Justin Hayward ( guitars, vocals )
- John Lodge ( bass, acoustic guitar, vocals )
- Michael Pinder ( keyboards, vocals, mellotron )
- Ray Thomas ( flute, vocals )
- The London Festival Orchestra conducted by Peter Knight

1 komentarz

  • Edwin Sieredziński

    Moody Blues jest zespołem darzonym przeze mnie dużym sentymentem. Ciężko bowiem nie uznawać za takowej grupę słuchanej od dzieciaka... de facto jedna z pierwszych stricte progresywnych grup obok Yes, ELP, King Crimson i Pink Floyd, jaką zacząłem słuchać.

    Niniejszy album to jedna z antycypacji rocka symfonicznego. Takie rzeczy się zdarzały już w drugiej połowie lat 70., jak chociażby "Conquistador" Procol Harum. Ten album jest jednak niezwykły. Stanowi świetne połączenie rocka lat 60. jeszcze mocno tkwiącego w bluesie z muzyką orkiestrową. Jak w "The Day Begins" - intro zagrane przez orkiestrę symfoniczną, jakiego nie da się zapomnieć. Czasem brzmienie symfoniczne jest wręcz monumentalne i przywoływać może romantyczną muzykę klasyczną. Widać tutaj również techniczne nowatorstwo. Melotron. Instrument ten był wykorzystywany przez Graham Bond Organization, The Beatles użył go w intro "Strawberry Fields Forever", lecz tutaj zaczyna nabierać siły wyrazu znanej później z albumu In the Court of the Crimson King. (Zresztą pomysł wykorzystania melotronu przez King Crimson pochodził z inspiracji... no właśnie, Moody Blues). Mike Pander ewidetnie był tutaj nowatorski, choć intencji nie miał do końca czystych, będąc związany ze Streetly Electronics, firmą będącą producentem melotronów.

    Tego brzmienia nie da się zapomnieć. Od początku do końca. "Nights in White Satin" to chyba jeden z najbardziej znanych utworów rockowych w historii. Każdy go zna, choć nie każdy potrafi podać jego nazwę i wykonawcę. Ten melotron, flet, a do tego wokal Justina Haywarda. Nawet jeśli się przesłucha dziesiątki innych płyt, tego nie da się zapomnieć.

    Wspaniała płyta. Pięć gwiazdek to za mało.

    Edwin Sieredziński poniedziałek, 05, maj 2014 22:16 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Recenzje Art Rock

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.