Cinematic

Oceń ten artykuł
(222 głosów)
(2010, album studyjny)


01. Trip To Doha - 5:40
02. 137 sec - 7:11
03. Cinematic - 7:41
04. Old British Spy Movie - 5:10
05. Iceland  - 7:12
06. Encore - 6:07
07. Aperitif for Breakfast (O.M.R.J) - 6:06
08. Spiritual Machine - 6:54
09. The Storyteller  (Svensson) - 6:38
10. Human Error  - 7:58

Czas całkowity - 1:06:61


- Marcin Grzegorczyk - gitara, sample
- Marcin Łuczaj - instrumenty klawiszowe 
- Marek Żak - gitara basowa
- Krzysztof Pakuła - perkusja
oraz:
Katarzyna Dziubiak - wokal, skrzypce(2,4)


Media

Więcej w tej kategorii: Goodbye My Joy »

3 komentarzy

  • Krzysztof Baran

    Jestem przekonany, że większość z nas, progrockowych pasjonatów gdzieś tam w głębi duszy, słuchając ulubionej muzyki zostaje reżyserem własnego filmu. Produkcji, której fabułą są nasze najskrytsze marzenia, scenariusz kreuje właśnie muzyka, a aktorzy zmieniają się według naszych własnych upodobań, bez najmniejszych ograniczeń. Muzyka, wpisana w naszą codzienność, kreuje lub pomaga nam niejednokrotnie także w naszej szarej rzeczywistości, podkreśla ulotne, wielobarwne chwile radości, pozwala wypocząć i ponieść naszego skołatanego ducha ku zmysłowym wyżynom.

    Za chwilę będziecie mogli zostać kinowymi reżyserami. Muzyka o której napiszę, z łatwością zabierze Was w kinowy świat. Jeśli puścicie wodze fantazji, rozmarzycie się w fotelu i wsłuchacie w klimat muzyki zespołu Lebowski, szybko poczujecie na swej głowie charakterystyczną czapeczkę z daszkiem. Fotel zamieni się w reżyserskie krzesło, w dłoniach pojawi się scenariusz, a w powietrzu uniesie się zapach aromatycznego papierosa. Klaps! Zaczynamy!

    Zespół Lebowski powstał w 2002 roku. Po trzech latach muzycy formacji postanowili nagrać debiutancki album. Wszystko miało pójść gładko: szybka realizacja z pominięciem komercyjnego studia i błyskawiczny miks. Muzycy zespołu Lebowski to jednak zbyt kreatywne dusze, by wszystko mogło być takie proste. W miarę tworzenia materiału, nowe pomysły wyrasały jak grzyby po deszczu. Minęło 5 lat, a akcja pod kryptonimem Cinematic, z prostego materiału zmieniła się w prawdziwy concept album, dodatkowo podkreślony nietuzinkowym tematem, a właściwie scenariuszem, który jest skierowany do nas samych. Bo to my właśnie, słuchacze mamy wyobrazić sobie jego kolejne sceny, czyli cały temat tej płyty. Zespół tworzą: klawiszowiec Marcin Łuczaj, gitarzysta, okazjonalnie zasiadający także za samplerami Marcin Grzegorczyk, basista Marcin Żak oraz perkusista Krzysztof Pakuła.

    Już od pierwszych, muzycznych taktów, melodia wiedzie nas ku filmowi. Wyraźnie czuć kinowego ducha. Muzycy zespołu bardzo sprawnie poruszają się po kilku orbitach stylistycznych. Są więc zagrywki jazzowe i bluesowe, całe mnóstwo udanych improwizacji oraz muzycznych eksperymentów które w połączeniu z elementami world music, symfonicznymi a nawet nowoczesnymi elementami neoprog, czy też chwilami dość drapieżną grą gitar, tworzą bardzo wyrafinowaną, art-rockową mieszankę. Muzyka czysto instrumentalna, jest tak ciekawie zaaranżowana, że zupełnie nie brakuje tu wokalu. Jest on po prostu zupełnie zbędny. Tym bardziej, że wraz z kolejnymi utworami pojawiają się głosy. Głosy aktorów! I to jakich aktorów?! Najznamienitszych legend polskiego kina. W taki oto sposób przed naszymi oczyma pojawiają się Ci, którzy kreowali polską, wielką jakość kina: Tadeusz Łomnicki, Wojciech Jerzy Hass, Zbigniew Cybulski, Zdzisław Maklakiewicz i Leon Niemczyk. Lista prawdziwych gwiazd, których pamięci członkowie Lebowskiego dedykują album Cinematic. W tle pojawia się jeszcze jeden głos. Anielski śpiew wokalistki, Katarzyny Dziubak, której chórki po prostu są kolejnym instrumentem na tej płycie. W drugim utworze, zatytułowanym 137 sec. Pani Kasia wzbudza prawdziwy przepływ zmysłowej energii przez kręgosłup. Taki, że aż oczy się roziskrzają!

    Klimatycznie, jedne utwory są melancholijne, zabierające nas w najgłębsze regiony muzycznych klimatów, wyciskające z naszych dusz stany ukojenia i spokoju, przenoszą nas gdzieś do zmysłowych zakątków naszej codzienności (wspomniane 137 sec., tytułowe Cinematic czy też Spiritual Machine). Inne jazzują i znakomicie eksperymentują, korzystając z wysokich umiejętności muzyków zespołu (Aperitif For Breakfast czy finałowe Human Error). Prawdziwymi perełkami są istne baterie emocji: Iceland, Old British Spy Movie, Encore czy The Storyteller. Znajdziecie w nich zarówno elementy world music (francuskie głosy i melodie w Encore - istny majstersztyk!), jak i zagrywki symfoniczne. Dodatkowo, głos Zdzisława Maklakiewicza, pastelowe klawisze, rozmazane niczym deszczowe krople na szybie i cudowna gra na basie w The Storyteller! Nie przesadzam! To jeden z najlepszych utworów jakie w ogóle kiedykolwiek słyszałem! Płytę kończy dźwięk pracującego projektora filmowego. Krótka to puenta, ale wzbudza kolejną dawkę emocji...

    Osobnym, wartym poruszenia tematem jest sprawa okładki. Absolutnie znakomity pomysł na motyw z papierową, czerwoną łódeczką, niesioną przez bryzgi deszczówki płynącej ulicą pośród samochodów. Jego autorem jest niezwykle utalentowany grafik, fotograf i wizjoner, Wiktor Franko. Samotna łódeczka, gdy się na nią patrzy, wzbudza wręcz sympatię, odcinając się swym dość zdecydowanym kolorem, pośród szaro-niebieskiego tła okładki. We wnętrzu książeczki, dołączonej do albumu zobaczymy także naszą bohaterkę, płynącą w kamiennym rynsztoku, zupełnie tak jak nasze życie, które pośród szarej rzeczywistości może być bardzo jaskrawe, odcinające się od tego smutnego koloru. Może, jeśli tylko zechcemy... W książeczce znajdziecie także całe mnóstwo informacji, zarówno o historii zespołu, jak i genezie powstania, oraz fascynacjach muzyków zespołu Lebowski, które ich skłoniły do nagrania kolejnych utworów na albumie Cinematic.

    Przyznam się szczerze, że ta płyta niesie taką dawkę emocji, że bardzo ciężko jest napisać jej recenzję. Taką, by oddać w pełni to, co zrobili na niej muzycy Lebowskiego. Zrobili to ku pamięci kinowych legend naszego rodzimego kina. Muzykę tę stworzyli także dla nas, byśmy w marzeniach mogli stać się najprawdziwszymi reżyserami filmowymi. Producentami filmu, który póki co nie istnieje. Ale zaistnieje gdy każdy z nas sięgnie po ten znakomity album...

    Moja ocena może być tylko jedna: 5/5, a za dawkę emocji nawet 6/5. Płyta, której po prostu musicie posłuchać! Brawo Lebowski!!!

    Krzysiek 'Jester' Baran

    Ps. W filmie wykorzystano dialogi z następujących filmów: Gangsterzy i filantropi, Hydrozagadka, Pamiętnik znaleziony w Saragossie, Le pecte des loups, Bariera oraz 2001: A Space Odyssey.

    Krzysztof Baran sobota, 04, luty 2012 15:12 Link do komentarza
  • Adam Wołek

    Długo się zastanawiałem nad tytułem płyty roku... Kiedyś napisał do mnie Radek Ratomski, manager Lebowskich. Potem wysłał płytę, a ja niesiony dziecięcą, progresywną naiwnością wrzuciłem ją do odtwarzacza. I to był mój błąd bo jestem człowiekiem spolegliwym nałogom... i stało się, że pozycja mną zawładnęła. Kobieta nie może już słuchać, kot się na mnie obraził, a kanarek protestuje.
    A teraz na poważnie. Płyta jest konkretna i tyle powinno wystarczyć. Ja jednak postanowiłem iść nieco dalej. O okładce rozpisywał się nie będę, powiem jedynie, że przyciaga uwagę jesiennym klimatem. Start! 'Trip to Doha' i usta otwierają się szeroko. Pomysł po prostu wielki!!!! Teraz skapowałem czemu tytuł jest 'Cinematica'. Każdy następny utwór wdeptywał w ziemię, ale jest jeden, który jest moim absolutnym faworytem - 'Encore' (nie, nie jest to cover Linkin Park, jak sądził jeden ze słuchaczy Radia Opole:)). Jedziemy dalej. Płyta mimo, że w 100% instrumentalna nie nudzi się. Jest to murowany kandydat nie na debiut roku, a na album 2010. Debiut to świetny skądinąd Bartek Ogrodowicz. Ta pozycja jest zbyt dojrzała by doszukiwać się w niej znamion debiutu... nie! Zapomniałby o jeszcze jednym ważnym elemencie: nie ma tu sladu nadymania się jak balon i stwarzania pozorów...hmmm... jak ja to nazywam pseudointelektualnego wynoszenia się na piedestał, nie... tu muzyka broni się sama bardzo skutecznie. A poza tym członkowie tego zespołu to równi goście, z którymi można normalnie pogadać. Nie bujają w poetyckich obłokach i tu wielki plus z Opola płynie do Szczecina. Więcej takich płyt, a ja ostrzę sobie kły na kolejnego długograja Lebowskiego. Kiedy??

    Adam Wołek sobota, 04, luty 2012 15:12 Link do komentarza
  • Mateusz Kopański

    W sporej ilości miast Polskich, jest wiele ciekawych zespołów z pogranicza progresywnego rocka. Dlatego też moją cichą nadzieją było to, aby w końcu pojawiło się coś z rejonu zachodniopomorskiego. Tym sposobem w 2010 roku Lebowski zaszczycił mnie i wiele innych osób, swoją debiutancką płytą długogrającą.
    'Cinematic' już na samym wstępie zaciekawia i skłania do pewnych refleksji, przez symbolikę samotnej papierowej łódki. Jednak nie rozpisując się nad samą okładką, warto przejść do tego co płyta ma nam do zaoferowania. Otóż sami muzycy określają własną twórczość mianem muzyki do nieistniejącego filmu. Jedynie co można zrobić w tej kwestii to zgodzić się z mianem muzyki filmowej. 'Trip To Doha' rozpoczyna naszą podróż w świecie Lebowskiego, gdzie wszystko może się zdarzyć, a to za sprawą doskonale wplecionych kwestii polskich aktorów ubiegłego wieku. Na płycie da się odnaleźć elementy smutku i zadumy ('The Storyteller (Svensson')), Przepełnienia nadzieją i miłością ('Cinematic'), także inne elementy dzięki, którym można poczuć klimat brytyjskiego kina ('Old British Spy Movie') czy też francuskiego ('Encore'). Poza tymi przykładami są także inne utwory, których słucha się bardzo przyjemnie i nadają one całkowitą spójność tejże płycie.
    Album 'Cinematic' jest arcydziełem w wykonaniu Szczecińskiego zespołu Lebowski. Oczywiście całkowita nota dla takiego debiutu to zasłużone 5/5. Niecodziennie jest okazja aby móc usłyszeć zespół z takim repertuarem, jaki posiada właśnie Lebowski. Warto także wspomnieć, iż strasznie ciężko jest oderwać się od tej płyty. Od samego momentu pierwszej styczności z 'Cinematic' do chwili obecnej jest on, stałym gościem na mojej osobistej playliście. Z czystym sumieniem mogę polecić ten album każdej osobie, dla której liczy się emocjonalizm muzyczny i towarzysząca jej delikatność, która pochłania od początku do końca.

    Mateusz Kopański sobota, 04, luty 2012 15:12 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Recenzje Art Rock

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.