Indian Summer

Oceń ten artykuł
(364 głosów)
(1971, album studyjny)
1. God is the Dog (6:37)
2. Emotions on Man (5:44)
3. Glimpse (6:44)
4. Half change Again (6:26)
5. Balck Sunshine (5:25)
6. From the film of the Same name (5:52)
7. Secret reflects (6:46)
8. Another Three will Grow (6:06)

Czas całkowity: 49:40
- Malcolm Harker ( bass, vibes, vocals )
- Paul Hooper ( drums, percussion, vocals )
- Bob Jackson ( lead vocals, keyboards )
- Colin Williams ( guitar, backing vocals )

1 komentarz

  • Aleksander Król

    Kolejnym albumem, który chciałbym wszystkim przybliżyć jest 'Indian Summer' - jedyne dziecko brytyjskiej grupy z Coventry działającej pod tym samym szyldem. Band powstał w 1969 roku. Klawiszowiec Bob Jackson, gitarzysta i wokalista Collin Williams, basista Malcolm Harker i pałker Paul Hooper stworzyli zespół, który już wkrótce miał stać się sensacją, o czym oczywiście wspomniani panowie nie mieli pojęcia. Już po ośmiu miesiącach prób i lokalnych koncertów o kapeli zaczęło być głośno. Na kolejnym koncercie pojawił się Jim Simpson - legendarny menager , który w tym czasie szukał jakiejś nowej kapeli z którą mógłby podpisać kontrakt. W grę wchodziły dwie - Indian Summer i Black Sabbath. Z historii wiemy co wybrał, ale tej drugiej nie zostawił na lodzie - zarekomendował ją szefowi Neon Records (oddział RCA zajmujący się rockiem progresywnym), który po pierwszym przesłuchaniu grupy podpisał z nimi kontrakt. Producentem albumu został Rodger Bain - gość, który był odpowiedzialny za pierwszy album Black Sabbath. W drugiej połowie 1970 roku cała piątka spotkała się w studiu i rozpoczęła pracę nad debiutanckim albumem. Poszło gładko i w ten oto sposób powstał jeden z najlepszych albumów tego gatunku. Indian Summer (Babie Lato) to doskonale skomponowana mieszanka rocka, prog-rocka, folku i jazzu. Oczywiście z tego jazzu są jedynie subtelne, rozimprowizowane solówki gitarowe i klawiszowe mistrzowsko wplecione w progresywno hard rockową (miejscami) sekcję... Jeśli kochacie hammondy i melotrony dyskutujące z gitarą, jeśli kochacie częste zmiany rytmu, przejścia z ballady do hard rocka, wyrazisty wokal i piękne linie melodyczne - to ta płyta jest dla Was. A swoją drogą podobnie jak w przypadku T2, była to grupa totalnie niedoceniona w swojej epoce. Wkrótce po nagraniu płyty, odszedł basista (zajął się rodzinną firmą). Zastąpił go Wez Price (ex-The Sorrows) i wraz z nim zespół ruszył w trasę koncertową, która niestety okazała się organizacyjną klapą. Rozgoryczeni, bez pieniędzy, w 1972 roku rozwiązali zespół... I tak zakończyła się krótka, smutna historia Indian Summer. Pozostawili po sobie ulotne jak babie lato dźwięki, które do dziś wzruszają tych nielicznych, którym dane było poznać. Polecam wszystkim miłośnikom starych dobrych czasów, niekomercyjnych płyt i Muzyki, tej prawdziwej, która rozpala wyobraźnię i serca, nawet 40 lat po debiucie.

    Aleksander Król wtorek, 17, sierpień 2010 15:37 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Recenzje Art Rock

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.