Sunergetic

Oceń ten artykuł
(2 głosów)
(2012, album studyjny)

01. Lisard (6:50)
02. Sunergetic pt. 1 (6:16)
03. Sunergetic pt. 2 (5:45)
04. Burunduk (7:18)
05. Portress (7:42)

Czas całkowity: 33:52

- Dave (lead guitar)
- Hog (drums)
- Niprov (bass)
- Harry (rhythm guitar)
- Mateusz Sarapata (percussion)
- Bartek Wielgosz (saxophone)

1 komentarz

  • Krzysztof Pabis

    Są takie płyty, które można odbierać jako dobrą prognozę na przyszłość. Jest już pomysł, muzyka rozwija się ciekawie, a muzycy pokazują się dobrze od strony technicznej, choć widać, że nie uzyskali jeszcze efektu, który można by określić jako w pełni satysfakcjonujący. Taką właśnie wydaje się być wydana w roku 2012 płyta krakowskiego zespołu Panda Horizon zatytułowana Sunergetic. Dostajemy na niej zestaw pięciu gitarowych, instrumentalnych utworów, które nie pozostawiają obojętnym i zachęcają do posłuchania zespołu na żywo, a jednocześnie pozwalają spodziewać się dalszych, jeszcze ciekawszych kompozycji.

    Krążek rozpoczyna się od pełnego energii mocnego uderzenia w utworze Lisard. Zaskoczyć mogą w nim jednak łagodne melodyjne fragmenty, w których gitara delikatnie prowadzi słuchacza w bardziej spokojne rejony, by po chwili ponownie przyciągnąć go charakterystycznym mocnym riffem. Miłośnicy dobrej gitary nie będą też zawiedzeni utworem Sunergetic pt. 1, również zbudowanym na naprzemiennych zmianach nastrojów. Przykuwają w nim uwagę spokojne saksofonowe partie, które przechodzą w pulsujący, gitarowy odlot składając się na jeden z najfajniejszych momentów całego albumu. Następny utwór (Sunergetic pt. 2) miażdży słuchacza potężną perkusją oraz ciężką i gęstą jak mgła gitarą. Sekcja rytmiczna pokazuje tu wielką klasę, musimy tylko pamiętać, że tego utworu po prostu należy słuchać głośno. Również w nim zmiany tempa i różnorodność sprawią, że z pewnością nie wywoła on uczucia znudzenia.

    Zespół zaskakuje niespodziewanymi pomysłami jak np. pojawiającymi się w utworze Burunduk motywami z muzyki reggae. Do tego dochodzą jednak odrealnione partie gitary, które wraz z różnymi przeszkadzajkami wprowadzają nieco senny i mroczny nastrój. Nieco mniej wyrafinowany i chyba najsłabszy wydaje się być zamykający płytę Portress. Warto jednak podkreślić, że nie odbiega on wyraźnie poziomem od pozostałych kompozycji. Jedyne co mogę zapisać na minus tego albumu to jego stosunkowa niewielka objętość. Z drugiej strony wydaje się, że nie ma tu wypełniaczy, które mogłyby popsuć cały efekt.

    Być może, że znajdą się osoby, które będą narzekać na brak w tej muzyce wokalu. Ja jednak do nich nie należę i słucham tych nagrań z przyjemnością i bez poczucia jakiejkolwiek straty. Obawiałbym się trochę zepsucia możliwości i potencjału zespołu przez dodanie wokalisty. Dlatego po następnej odsłonie Panda Horizon oczekiwałbym nie nowego, uzupełnionego składu ale dalszego eksplorowania możliwości tworzenia wciągającej muzyki instrumentalnej. Jak będzie - zobaczymy. Myślę jednak, że o Panda Horizon usłyszymy wkrótce jeszcze więcej.

    Krzysztof Pabis wtorek, 07, sierpień 2012 20:41 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Recenzje Art Rock

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.