2. Jack-In-The-Green (2:32)
3. Cup Of Wonder (4:34)
4. Hunting Girl (5:13)
5. Ring Out, Solstice Bells (3:47)
6. Velvet Green (6:05)
7. The Whistler (3:31)
8. Pibroch (Cap In Hand) (8:38)
9. Fire At Midnight (2:27)
Czas całkowity: 41:42
dodatkowo na remasterowanej reedycji z 2003 roku:
10. Beltane (5:19)
11. Velvet Green (live) (5:56)
- Martin Barre ( electric guitar, lute )
- Barriemore Barlow ( drums, marimba, glockenspiel, bells, nacres, tabor )
- John Glascock ( bass, vocals )
- John Evans ( piano, organ, synthesizers )
- David Palmer ( piano, portative organ, synthesizers )
1 komentarz
-
Gdzie można uciec od zgiełku rewolucji punkowej? Okazuje się, że najlepiej do lasu. Albo na wieś. Tam też się wybrał Ian Anderson ze spółką. I w tych kniejach, borach, lasach oraz łąkach, polach i stodołach, mając kwaśne mleko i świeży chleb za dopalacz skomponował jeden z najlepszych albumów Jethro Tull. A już na pewno najbardziej folkowy. I nie tylko w warstwie muzycznej ale i tekstowej. Bo co może pasować bardziej do takiej muzyki niż teksty oparte na podaniach ludowych i baśniach? Oczywiście, wszystkie historyjki mamy podane po 'Andersonowemu'. Czasami śmieszne, ironiczne, ale nie obywające się bez ładnych metafor.
Rafał Ziemba sobota, 26, styczeń 2008 19:43 Link do komentarza
A muzyka? Jest bardziej akustycznie niż wcześniej. Niby bez większych zmian, ale ten album ma świeżą jakość której brakowało na chociażby 'Too Old To Rock'Roll...'.
Zaczyna się od kapitalnego utworu tytułowego. Świetne harmonie wokalne, oczywiście w wykonaniu samego mistrza ceremonii. Potem mamy klika chwil muzyki, bardzo bogato zaaranżowanej. Elektryczna gitara jest bardzo rzadko używana, schodzi na drugi plan aż do momentu w którym utwór nabiera prędkości, choć i wtedy gra tylko kilka dźwięków. Co do fletu, to Anderson gra tu zaledwie jedną partię, ale bardzo sygestywną. Ciekwostką jest natomiast, że następny utwór czyli Jack In The Green, nagrał sam, bez kolegów z zespołu. To już prawdziwie folkowy utwór, krótki, zbudowany wokół śpiewu Andersona. Cup Of Wonder ma świetną melodię, bardzo chwytliwą. Jest to taki utwór do jakich Jethro Tull nas przyzwyczaił. Aczkolwiek gitara pozostaje w dalszym ciągu w tle. Dopiero Hunting Girl przynosi nam sporą porcję rocka. Tu już króluje gitara. Widziałem swojego czau koncert Jethro Tull z 2003 roku na którym zagrali tenże utwór w wersji prawie że heavy metalowej. Następny w kolejności jest Ring Out Solstice Bells. Ot, piosenka świąteczna, ale niesamowicie urokliwa. Także tutaj słychać więcej gitary, choć gra tylko akordy co jakiś czas. W środkowej części jest znowu piękna harmonia wokalna, szkoda jednak że nie tak długa jak w utworze tytułowym. Za to kolejny utwór to opus magnum tego albumu. Velvet Green się nazywa i zachwyca słuchacza od początku do końca. Bo jest tu wszystko co tak kochamy w Jethro Tull. Urocza atmosfera i melodie pięknie zaarnżowane na wokal, flet, akustyczna gitarę i klawisze. Muszę też zwrócić uwagę na produkcję. Rzadko się zdarza żeby na płytach był tak dobrze słyszalny bas. Szkoda natomiast, że odbywa się to czasami kosztem gitary. Ale wracając do Velvet Green. Utwór składa się z kilku części, tak zaaranżowanych sprytnie, zeby Anderson mógł sobie w środku poszaleć na flecie. W końcu chyba nikt nie wyobraża sobie płyty Tull bez tego elementu. W zasadzie po tak wybitnym utworze mogło by się zdarzyć wszystko, ale panowie nie zaniżają poziomu. The Whistler jest bardzo fajnym folkowym numerem, bardzo ciekawie zaaranżowanym, ze świetną partią fletu. Pibroch (Cap In Hand) jest najbardziej odstającym od reszty utworem. Ale nie dlatego, że jest słabszy. Jego inność polega na bardzo rockowym początku. Który niespodziewanie przechodzi w taki quasi balladowy motyw. Pomimo tego, cały czas czuć ten rockowy ciężar, którego nie miały poprzednie kompozycje. W środku utwór zostaje przełamany nową melodią, graną na klawiszach, ale cały czas bardzo ciężko, w marszowym tempie. Album kończy przepiękny Fires At Midnight. Idealny utwór do odsłuchania w Sylwestra o północy:). Noi wreszcie pojawia się solówka gitarowa z prawdziwego zdarzenia. Rewelacyjne zakończenie rewelacyjnego albumu.
Takie to właśnie są piosenki z lasu. Może więcej zespołów rockowych powinno wyjeżdżać na łono natury? Jeżeli ma to skutkować takimi płytami, to jestem zdecydowanie na tak. Jethro złapał formę na przynajmniej dwie płyty. Bo Heavy Horses to trochę jakby kontynuacja tej płyty. Ale to już temat na inną historię. 5/5. Jethro Tull to arystokracja rocka, nawet jeśli siedzą głęboko w lesie:)
Albumy wg lat
Recenzje Folk Progresywny
- Znów będzie bez zbędnego owijania w bawełnę. Od dwudziestu pięciu… Skomentowane przez Dariusz Maciuga Within The Realm Of A Dying Sun (Dead Can Dance)
- O Dead Can Dance nade wszystko można powiedzieć to, że… Skomentowane przez Dariusz Maciuga Dionysus (Dead Can Dance)
- Nie ulega wątpliwości, że rosyjski duet Iamthemorning to zjawisko wyjątkowe… Skomentowane przez Bartek Musielak Lighthouse (Iamthemorning)
- Ritual Duo to projekt muzyków na co dzień związanych z… Skomentowane przez Krzysztof Pabis Kolory (Ritual Duo)
- Steve Wilson 5.1 MIX!!!!!!!! Kolejne dzieło, które wziął w obróbkę… Skomentowane przez Konrad Niemiec Thick As A Brick (Jethro Tull)
- Po dwóch latach od wydania "TAAB2", kontynuacji kultowej płyty Jethro… Skomentowane przez ŁukaszWąś Homo Erraticus (Anderson, Ian)
- Był rok 1987, zespół Jethro Tull wszedł do studia by… Skomentowane przez Mateusz Tomanek Crest Of A Knave (Jethro Tull)
- Strange Days… Dziwne dni… Oj dziwne, nie tylko dni, ale… Skomentowane przez Aleksander Król 9 Parts To The Wind (Strange Days)
- Phoenix… Rumunia, lata siedemdziesiąte… Ciekawy kraj, ciekawe miejsce, ciekawy czas.… Skomentowane przez Aleksander Król Cei Ce Ne-Au Dat Nume (Phoenix)
- El Polen…. Kilka lat temu wpadła mi w ręce debiutancka… Skomentowane przez Aleksander Król Fuera de la ciudad (El Polen)
- Comus….. Legenda folk-prog-rocka, mityczny Święty Grall wszystkich kolekcjonerów dzwięków tamtej… Skomentowane przez Aleksander Król First Utterance (Comus)
- Dead Can Dance… Grupa niezwykła, po pierwsze z Australii, po… Skomentowane przez Aleksander Król Anastasis (Dead Can Dance)
- Moda na wielkie powroty jest już od kilku lat w… Skomentowane przez Paweł Bogdan Out of the coma (Comus)
- Po kilkakrotnym przesłuchaniu ostatniej płyty Iana Andersona, czyli 'TAAB 2',… Skomentowane przez Michał Jurek Ian Anderson Plays the Orchestral Jethro Tull (Anderson, Ian)
- Recenzję płyty znajdziecie w Biuletynie podProgowym, numer: maj/2011. Skomentowane przez Biuletyn podProgowy Gudrun (Pierrot Lunaire)
- Nieczęsto się zdarza , że trafimy na płytę z egzotycznego… Skomentowane przez Aleksander Król Cholo (El Polen)
- Gdyby ta muzyka firmowana była tylko nazwiskiem Iana Andersona (… Skomentowane przez Paweł Kłaput TAAB2/Thick As A Brick 2: Whatever Happened To Gerald Bostock? (Anderson, Ian)
- Pogłoski, jakoby Ian Anderson nosił się z zamiarem nagrania sequela… Skomentowane przez Michał Jurek TAAB2/Thick As A Brick 2: Whatever Happened To Gerald Bostock? (Anderson, Ian)
- 'Walk Into Light' to pierwszy solowy album lidera Jethro Tull,… Skomentowane przez Michał Jurek Walk Into Light (Anderson, Ian)
- Gdyby tę recenzję pisał ktoś inny pewnie napisałby, że Saivo… Skomentowane przez Bartosz Michalewski Saivo (Tenhi)