Lata 70-te w słonecznej Italii były pięknym okresem, o czym świadczą stare filmy, stare wydawnictwa albumowe i muzyka z tamtego okresu. Na ślad czegoś innego niż PFM wpadłem pod koniec lat osiemdziesiątych i od tej pory wściekle tropiłem makaroniarzy. Trochę mi pomógł pewien Francuz rozkochany we włoskim rocku symfonicznym (właściciel małego, ale pysznego sklepiku płytowego), resztę wytropiłem sam.... Jednym z pierwszych odkryć był Alphataurus - rzecz o tyle ciekawa że chyba właśnie ta płyta utwierdziła mnie w przekonaniu, że warto poświęcić urlop na przeszukiwanie małych sklepików, zaglądanie w różne zakurzone zakamarki i grzebanie w czymś co przypomina nasze antykwariaty, ku 'uciesze' mojej przyjaciółki która ni jak nie mogła zrozumieć że istnieją we wszechświecie potężne siły mogące wyciągnąć mnie z leżaka na plaży.... Na nią te siły nie działały... Właśnie w takim maleńkim sklepiku, na tyłach jakiegoś marketu znalazłem cały dział 'italiano progresivo'. Oszalałem.... szybko przeliczyłem kasę, odłożyłem grosz na powrót i wydarłem prawie wszystko co tam było, za górną granicę przyjmując rok 1976...Po powrocie do hotelu znów uszczęśliwiłem moje dziewczę zapominając o umówionym obiedzie... Zastała mnie z słuchawkami na uszach i szczęściem w oczach (i to bynajmniej nie z powodu jej widoku...) Alphataurus mnie oczarował od pierwszego przesłuchania. To świetna płyta, do dziś uważam ją za jedną z najlepszych włoskich. Muzycznie nawiązuje do klimatów Emersona, VDGG, a fragmentami również King Crimson (dziś dodam że z rodzimego podwórka blisko im do Banco i Tripp'a , ale wtedy tego nie znałem...) 5 utworów. Wspaniałych. Potężne brzmienie klawiszy (zarówno hammondy i syntezatory), świetna gitara, pokręcone rytmy. Czyż nie za to kochamy rok progresywny...? Po latach, znajomy Włoch powiedział mi że ostatnie 1,5 minuty trzeciego utworu są uważane za najpiękniejszy fragment w historii włoskiego rocka ! Fakt - jest to kawał świetnego, monumentalnego grania, ale na tej płycie jest sporo takich perełek. Dziś zdobycie tej płyty nie jest problemem, (problemem jest kasa - płytka jest droga...) ale w 1987 roku w Polsce nie było na to szans więc ta muzyka była dla mnie wręcz świętością pokazującą że istnieje 'inny świat' i jest on nieco piękniejszy od naszego...
aleksander król sobota, 15, styczeń 2011 12:23 Link do komentarza