Kolejną zapomnianą perełką włoskiego progresu jest znakomita grupa IL VOLO. Istniała jedynie 2,5 roku i zostawiła po sobie dwa albumy. Pierwszy w 1974, drugi - rok później. Oba przeszły do historii i są zaliczane do absolutnej czołówki włoskiego proga. Debiut nosi tytuł IL Volo. Niezbyt odkrywcze... Okładka kiepska... Ale muzyka przednia.. Grupa była 'trochę z boku' głównego nurtu włoskiej sceny rockowej, wytyczonego przez gigantów typu PFM, Banco, Le Orme lub Osanna. Na pierwszej płycie zaproponowali 8 utworów, 33 minuty muzyki. Utwory krótkie , 3 - 5 minut. Właściwie to prawie piosenki....Ale podobno 'prawie' robi różnicę. Tu widać jak wielką.... W tej muzyce są fragmenty fusion, są piękne fragmenty akustycznej gitary, są piękne santanowskie solówki, są doskonałe sola klawiszowe. I bardzo dobry jak na włochów wokal. Są doskonałe kompozycje i fajne aranże.. I wielka radość z gry. Widać że chłopaki mieli z tego niezłą frajdę. Te 'chłopaki' to jednak zawodowcy - każdy z nich grał w jakiejś dużej włoskiej kapeli - a IL VOLO było tylko projektem ubocznym. Wszystkim życzę takich projektów ubocznych... Osobiście najbardziej mnie pociąga w tej płycie gitara. W składzie jest dwóch gitarzystów - Alberto Radius i Mario Lavezzi ,ale to gra tego pierwszego wbiła mnie w fotel. Nie ma tu miejsca na 10-cio minutowe wymiatanie, są jedynie kapitalnie zagrane linie melodyczne , które czasami przeradzają się w krótkie, ale piękne solówki.Muszę wam zdradzić moją małą tajemnicę - nie lubię gitarzystów, którzy grają za szybko - czyli tzw wymiataczy, wyścigowców czy też szybkobiegaczy - jak ich tam zwią. Yngwie Malmstein jest dla mnie pawiotwórczy po 3 minutach. Owszem, doceniam klasę, cenię za wytrwałość, ale niekoniecznie muszę słuchać... Kocham gitarzystów którzy myślą podczas gry i starają się opowiedzieć swoje historie spokojnie - za pomocą pięknych dźwięków, a jeśli nie mają nic do powiedzenia - nie maskują tego bezsensowną prędkością. I dokładnie tak gra Alberto - długie spokojne dźwięki.. IL Volo to płyta, która wciąga.. niemal uzależnia. Zawsze po wysłuchaniu jej do końca, puszczam jeszcze raz, potem jeszcze raz.... Ciężko mi się uwolnić od tych dźwięków, a przecież to PRAWIE piosenki....