Kolejny, zapomniany fantastyczny zespół, kolejna zapomniana fantastyczna płyta...nA jest to jedna z najlepszych symphonick-rockowych płyt, jakie ukazały się we Włoszech w magicznym okresie Złotej Ery. Może nie tak wielka jak początki Banco, PFM czy LeOrme, ale na pewno równie dobra. 6 utworów, 40 minut muzyki, co jak na Włochy i rok 1972 jest naprawdę niespotykaną długością - większość płyt z tamtego okresu oscylowała wokół 30 minut. Płyta sprawia wrażenie koncept-albumu, rozkręca sie bardzo powoli, od nastrojowej ballady (Favola (3:46)) do czystego, krystalicznego symphonicka z doskonałymi klawiszami i świetną gitarą (Padre (8;41)). Oczywiście największym momentem płyty jest finałowe Vertigine (7:11) - rozpędzony utwór z tradycyjnie fajnymi klawiszami i kapitalną gitarą. Niestety, świat o nich zapomniał co jest smutną rzeczywistością. Magia włoskiej Złotej Ery zdaje się blednąć, niewielu już ludzi słucha takiej muzy, ale nielicznym niedobitkom i dinozaurom to jednak nie przeszkadza. Dla nas taka płyta zawsze będzie piękna, ponadczasowa i wzruszająca. Tradycyjnie - polecam te dzwięki wszystkim smakoszom starej włoszczyzny oraz miłośnikom starego melodyjnego symphonick rocka...
Aleksander Król sobota, 12, listopad 2011 09:29 Link do komentarza