Circus 2000 to kolejna zapomniana perła włoskiego progresu z początku Złotej Ery. Trochę nietypowa. Dlaczego? Bo brzmieniem przypominali wszystko tylko nie włoski rock symfoniczny. Tak grały amerykańskie kapele z okolic Los Angeles. Może też trochę przez wokal - fantastyczna Silvana Aliotta śpiewała po pierwsze po angielsku, po drugie cudownie. Grupa zaczynała swoją przygodę z muzyką w drugiej połowie lat sześćdziesiątych, więc siłą rzeczy była przesiąknięta psychodelią, ale miała już ciągotki w kierunku proga. Pierwszy album, zatytułowany po prostu 'Circus 2000' ukazał się na początku magicznego roku 1970 i był mieszanką folku, psychodelii i progresu. Bardzo fajne folkowe ballady rozwijały się w rozimprowizowane fragmenty w których Marcello 'Spooky' Quartarone (gitary) pokazywał co potrafi. Na uwagę zasługuje też gra sekcji rytmicznej, bez fajerwerków, ale z ogromną wyobraźnią. Na płycie mamy 10 utworów, niespełna 29 minut muzyki. Muzyki przepełnionej pięknymi melodiami, anielskim głosem Sylvany, świetną gitarą i fletem. Nie dajcie się zwieść krótkim czasom utworów, brakowi suity i brakowi klawiszy - mimo to ta płyta jest kawałem doskonałego proga podlanego psychodelicznym sosem. Słucha się tego znakomicie, poszczególne kawałki wpadają łatwo w ucho i często zostają w nas na dłużej. Oczywiście musimy pamiętać, że jest to początek 1970 roku. Polecam wszystkim smakoszom starych dźwięków i wielbicielom dobrego damskiego wokalu, a dla fanów Jefferson Airplan i Curved Air to po prostu MUS.
Aleksander Król poniedziałek, 28, luty 2011 16:40 Link do komentarza